Nowy prezydent powinien jasno powiedzieć, że kwestie gospodarcze są dla niego priorytetem. Jego poziom zainteresowania gospodarką powinien być znacznie większy niż obecnie obserwujemy – mówi prezes Pracodawców RP Rafał Dutkiewicz i podkreśla. – Rozwój gospodarczy jest niezbędny również dla bezpieczeństwa Polski

Podróż z Warszawy do Davos to jakby trochę wyprawa z polskiego piekiełka problemów i wyzwań na czarodziejską górę. W kraju żyjemy – włącznie z przedsiębiorcami – problemami takimi jak demografia, troska o rentowność w niełatwych realiach itd. W Davos usłyszeliśmy: „Polska to wspaniały kraj, 35 lat sukcesów, najlepsze perspektywy rozwoju, powinniście przewodzić Europie, która przeszła do defensywy. Gdzie my, Polacy, tak naprawdę jesteśmy? Gdzieś pomiędzy tą czarodziejską górą a polskim piekiełkiem?

Wyczuwam jako zapalony czytelnik Tomasza Manna nawiązanie do „Czarodziejskiej góry”, której akcja rozgrywa się właśnie w Davos.

Z jednej stronny skala osiągnięć Polski po przełomie lat 80. i 90. jest niebywała. Odnieśliśmy absolutny sukces zarówno ustrojowy, jak i gospodarczy. Na to wszystko patrzymy z ogromną radością. Pamiętam, jak bardzo podczas Arabskiej Wiosny w krajach, gdzie się ona działa, zazdroszczono nam i z podziwem mówiono o polskich dokonaniach. Nasz wzrost gospodarczy rzeczywiście wygląda imponująco.

Z drugiej strony jesteśmy, jak się wydaje, w momencie przełomowym, bo wyczerpuje się paliwo do silników wzrostu, które dawały nam taki dynamiczny rozwój. Do tego ze względu położenie geograficzne znajdujemy się w bardzo, powiedziałbym, niepokojącej sytuacji, ponieważ geopolityka skręca w niebezpiecznym kierunku. Czyli z jednej strony jesteśmy uosobieniem sukcesu, z drugiej zaś towarzyszą nam pewne troski dotyczące przyszłości, związane także z tym, że polityka polska nie zawsze wystarczająco docenia kwestie gospodarcze.

Gdy się zaczynało Światowe Forum Ekonomiczne, ukazał się raport GUS o sytuacji demograficznej w 2024 r. – ocenionej jako katastrofalna. Z badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że w ciągu 10 lat zniknie z naszego rynku pracy 2,1 mln ludzi.

Dostatek rąk do pracy stanowił jeden z najsilniejszych elementów wspierających rozwój gospodarczy w Polsce. W tej chwili ten atut znika, ponieważ każdego roboczego dnia z rynku pracy schodzi tysiąc osób. Ponadto zmienia się struktura tego rynku, czyli procentowo jest coraz więcej ludzi z wyższym wykształceniem, a coraz mniej „niebieskich kołnierzyków”.

Temu rosnącemu niedoborowi pracowników fizycznych trzeba będzie jakoś przeciwdziałać.

Imigracja?

Tego się nie da zrobić tylko za pomocą aktywizacji zawodowej, choć bez wątpienia jest istotna. My uważamy, że jeśli mowa o bezpieczeństwie i kontroli, to rząd polski opracował słuszne zręby polityki migracyjnej. Chcielibyśmy jednak, żeby wziął pod uwagę jeszcze trzeci element, czyli właśnie rynek pracy.

Drugim wielkim wyzwaniem jest to, że wciąż mamy bardzo niski poziom inwestycji – 17 proc. PKB.

Czy KPO je napędzi?

Odpowiem tak: chcielibyśmy osiągnąć poziom 25–26 proc. PKB. Czyli trzeba wypełnić lukę sięgającą 250 mld złotych każdego roku. KPO na pewno wpłynie na inwestycje pozytywnie, ale to nie wystarczy. Krajowego Planu Odbudowy nie da się uznać za remedium ostateczne. Należy również coś zrobić z niskim poziomem innowacyjności. I wreszcie mamy problem z bardzo wysokimi cenami energii. Podobnie zresztą jak cała Europa, ale Polska jest tu, w złym tego słowa znaczeniu, prymusem.

Trzeba zwiększyć konkurencyjność gospodarki europejskiej, która przespała ostatnią dekadę. Polska stanowi pozytywny wyjątek, ale tak jak wspomniałem, nasza konkurencyjność, poziom innowacyjności są niskie

Dodam, że w jeszcze jednym – niestety – pozostajemy liderem. Chodzi o regulacje unijne. Zamiast je przyzwoicie przyjmować i niczego nie dokładać, to my zwykle jeszcze coś doszlifowujemy, dorzucamy parę innych regulacji… Trzeba z tym skończyć. To absolutnie niewłaściwe podejście. Wśród naszych postulatów znalazła się jego zmiana, a także rozpoczęcie procesu deregulacji na poziomie Unii Europejskiej.

O ważnych dla Unii zmianach wspomina m.in. raport Draghiego.

Trzeba po prostu zwiększyć konkurencyjność gospodarki europejskiej, która przespała ostatnią dekadę. Polska stanowi pozytywny wyjątek, ale tak jak wspomniałem, nasza konkurencyjność, poziom innowacyjności są niskie. Stoją przed nami naprawdę ogromne wyzwania. Trochę nas to niepokoi, ale też staramy się podpowiadać, że świat polityki i gospodarki powinny się nimi zająć wspólnie.

Polish Business Hub w Davos pod patronatem medialnym Dziennika Gazety Prawnej to symbol działania przedsiębiorców na rzecz tego, aby głos Polski w tym miejscu i czasie był słyszany. Brakowało tam np. pawilonów niemieckiego czy francuskiego. Ale na ile głos przedsiębiorców jest dziś słyszalny w Polsce?

Zacznijmy od tego, że sama obecność w Davos ma charakter absolutnie symboliczny. To jest najważniejsze forum gospodarcze na świecie, wszyscy najważniejsi chcą tam być i bywają. Jeśli zaś chodzi o drugą kwestię ‒ mamy wrażenie, że poziom dialogu społecznego w Polsce wzrósł po ostatnich wyborach, jednak jego skuteczność nie jest wystarczająca. Być może wiąże się to z cyklem wyborczym, bo podczas niego politycy stają się szczególnie ostrożni, jeśli chodzi o wprowadzanie zmian albo deregulacje. W Polsce w zasadzie przez cały czas znajdujemy się w trakcie jakiejś kampanii.

Z tym że przedsiębiorcy również ponoszą część winy, dlatego że reprezentacja gospodarcza jest w Polsce bardzo rozdrobniona. Powinniśmy się bardzo silnie jednoczyć w przypadku głównych postulatów, żeby nasz głos mógł wybrzmiewać mocniej.

Istnieje taki trend?

Tak. Powstało kilka inicjatyw, które idą w tym kierunku. Ale oczywiście mamy tu do czynienia z materię ludzką, towarzyszy im zatem bardzo wiele emocji, ambicji, co utrudnia cały proces. Jednak jest to absolutnie konieczne. Podobnie jak to, żeby świat polityki zechciał wytworzyć pewną wizję rozwoju gospodarczego. Podam prosty przykład.

Jeden z naszych apeli dotyczy tego, aby tak jak bywało wcześniej, gospodarką, strategią rozwoju gospodarczego, zajmował się polityk w randze wicepremiera. Wydaje się też, że po wyborach prezydenckich należy zmienić ustawę o działach i wprowadzić jedno ministerstwo, które będzie odpowiadało za kwestie energii. To absolutnie kluczowa sprawa dla dalszego rozwoju Polski.

Wszyscy i słusznie mówimy o bezpieczeństwie Polaków. Powinniśmy również mówić o wzroście dobrobytu. Nie ma bezpieczeństwa bez rozwoju gospodarczego. Trzeba zadbać o to drugie, aby osiągnąć to pierwsze.

Niektórzy polscy politycy w Davos mówią nieoficjalnie, że jeżeli ktoś zarzuca rządowi brak jasnego programu gospodarczego, to powinien zwrócić uwagę, że i tak zostałby on zawetowany przez aktualnego prezydenta RP. I czekają na zmianę. A gdyby przedsiębiorcy mieli wyłonić swojego wymarzonego kandydata na to stanowisko, który potrafiłby stworzyć pewnego rodzaju mechanizm współpracy z rządem, kohabitacji przynajmniej, efektywnej gospodarczo, kto by to był i na jakie poparcie mógłby liczyć?

Wydaje mi się, że sympatie przedsiębiorców rozkładają się tak jak innych grup społecznych w Polsce. Najważniejsze jest to, żeby zwycięski kandydat wykazywał zainteresowanie sprawami gospodarczymi oraz aby klarownie powiedział, że kwestie gospodarcze są jego priorytetem.

W tworzeniu klimatu dla gospodarki jest naprawdę tak jak mówi Pismo Święte, słowo staje się ciałem. Oczywiście prerogatyw prezydenta Polski w tej kwestii nie da się uznać za najsilniejsze, ale jednocześnie pozycja polityczna głowy państwa wyłanianej w wyborach bezpośrednich jest tak mocna, że słowa jej mogą i powinny mieć siłę sprawczą. Tym bardziej więc poziom zainteresowania gospodarką prezydenta powinien być znacznie większy niż obserwujemy obecnie.

Przedsiębiorcy stanowią kilkanaście procent wyborców. Czy dostrzega pan fundamentalne rzeczy, które ich łączą?

Mamy do czynienia z narastającym niepokojem dotyczącym rozwoju gospodarczego Polski i z pewnym wspólnym dla przedsiębiorczości zniecierpliwieniem dotyczącym tempa wdrażania niektórych reform gospodarczych.

Obiecanych?

Tak, ale jak dotąd te obietnice pozostają niezrealizowane. My oczywiście rozumiemy cykl wyborczy i wciąż wykazujemy cierpliwość. Niemniej jednak apelujemy, aby kiedy w maju zapadnie rozstrzygnięcie wyborcze, pewne rzeczy naprawdę się stały. Najbardziej oczekujemy tego, że nastąpią deregulacja i stabilizacja. Czyli jeśli coś zostanie postanowione, to będzie dotrzymywane przez bardzo długi okres. Ponadto oczekujemy zwiększenia konkurencyjności polskiej gospodarki. Jest ona przecież wystarczająco silna, żeby jeszcze mocniej zamieszać na świecie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Przez osiem lat poprzednich rządów była taka narracja, w pewnym uproszczeniu, że „dobre, bo polskie”, ale polskie to państwowe. Dzisiaj ta narracja to pewien szacunek, dialog z biznesem prywatnym. Wyobraża pan sobie taki moment, że prezydent zabiera na pokład swojego samolotu śmietankę polskiego biznesu prywatnego i jedzie w świat robić dla Polski interesy gospodarcze?

To jest absolutnie oczywiste w warunkach niemieckich czy francuskich.

Wyrażam ogromną nadzieję, że doczekamy się takiego podejścia również w Polsce.

Rozmawiał Zbigniew Bartuś

Polskie miejsce w Davos

W Polish Business Hub odbywały się dyskusje oraz spotkania poświęcone promocji polskiej gospodarki i przedsiębiorczości, rozwojowi międzynarodowej współpracy biznesowej, a także konkurencyjności europejskiej gospodarki. Przedstawiciel Pracodawców RP wziął m.in. udział w dyskusji okrągłego stołu poświęconej temu, czy nadmierne regulacje ograniczają wpływy Europy i jej konkurencyjność w obszarze nowych technologii.

Partner relacji

ikona lupy />
Materiały prasowe