– Albo zracjonalizujemy politykę klimatyczno-energetyczną Unii Europejskiej, albo wyborcy oddadzą władzę populistycznym partiom wzywającym do pogrzebania Zielonego Ładu i całej transformacji – podkreślił dr Adam Sikorski, prezes Unimot S.A., w panelu poruszającym najgorętszy temat podczas Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) w Davos.
O bezpieczeństwie energetycznym jako czynniku wzrostu gospodarczego debatowali na scenie Polish Business Hub w Davos wraz z szefem Unimotu: Witold Literacki, pierwszy wiceprezes ORLEN S.A., Mike Hayes z KPMG Impact, Raphaël Schoentgen, prezes Hydrogen Advisors, oraz dr Marcin Kraśniewski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, członek rady nadzorczej PGE PAK Energia Jądrowa. Dyskusję moderował Rafał Libera z Acteon.
Energia potrzebuje pragmatyzmu
Jeden z najgorętszych tematów tegorocznego WEF wzbudził ogromne zainteresowanie przede wszystkim dlatego, że Polska od kilku miesięcy mówi coraz głośniej o konieczności wprowadzenia istotnych zmian w unijnej polityce klimatyczno-energetycznej. Do pragmatyzmu wzywają czołowi politycy, z premierem Donaldem Tuskiem na czele, oraz kluczowe firmy energetyczne – w tym Orlen i Unimot.
– Jeśli ktoś twierdzi, że wytyczona przez UE ścieżka dochodzenia do zeroemisyjności jest w porządku, to ignoruje twarde dane. Te pokazują jasno i wyraźnie, że my się wcale nie zbliżamy do wielu wytyczonych celów, tylko oddalamy od nich. Jeśli politycy w jakimś kraju członkowskim tego nie dostrzegają lub nie chcą o tym rozmawiać, to wyborcy ich do tego zmuszą – podkreślił Adam Sikorski. Ostrzegł, że brak szybkiej reakcji europejskich elit grozi w wielu krajach zwycięstwem ugrupowań głoszących populistyczne hasła całkowitego odejścia od Europejskiego Zielonego Ładu i powstrzymania transformacji energetycznej.
Szef Unimotu, podobnie jak pozostali paneliści, podkreślił, że podziela motywy i szczytne cele wspólnej polityki klimatyczno-energetycznej UE, ale nie może ignorować tego, że warunki, w jakich przebiega i ma przebiegać transformacja energetyczna w różnych częściach kontynentu, diametralnie się różnią. Kluczowym spostrzeżeniem na dziś jest to, że Polska i cała Europa przestaną się rozwijać, jeśli przedsiębiorcy nie będą mieli zapewnionego dostępu do względnie taniej i możliwie czystej energii. Kontynuacja wzrostu gospodarczego w krajach Europy Środkowej i jego przywrócenie w wielu krajach zachodnich, z Niemcami na czele, wymaga zachowania równowagi między rosnącymi potrzebami energetycznymi, oczekiwaniami inwestycyjnymi i działaniami dekarbonizacyjnymi.
– Dotychczasowe regulacje unijne dramatycznie zaburzyły tę równowagę. Europa jest w 70 proc. uzależniona od importu surowców energetycznych, a tymczasem własnymi przepisami zabija przemysł wydobywczy na kontynencie i osłabia działające tutaj firmy energetyczne. Uderza to i w zwykłych konsumentów, i w przedsiębiorców, bo unijny przemysł traci konkurencyjność – opisywał sytuację Adam Sikorski.
Paneliści zgodzili się, że absolutnie podstawowym celem wszelkich działań w UE powinno być zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego biznesowi i obywatelom. Mike Hayes podkreślił, że Europa nie zrobi dalszych postępów w dekarbonizacji przemysłu i innych obszarów gospodarki, jeśli nie uczyni bezpieczeństwa energetycznego swoim absolutnym priorytetem. A bezpieczeństwo (i poczucie bezpieczeństwa obywateli, w tym przedsiębiorców) wiąże się ściśle z przystępną ceną energii.
W stronę realizmu
– Problem polega na tym, że przepisy UE nie uwzględniają świata rzeczywistego. Dotyczy to np. finansowania inwestycji w energetyce konwencjonalnej. Choć wiele takich inwestycji jest uzasadnionych albo wręcz koniecznych dla zapewnienia bezpieczeństwa i przystępności cenowej, to nasze regulacje czynią je de facto niemożliwymi. Banki, firmy ubezpieczeniowe i inwestorzy są do nich intensywnie zniechęcani, przez co transformacja przestaje być oparta na realiach i racjonalnych przesłankach – stwierdził przedstawiciel KPMG Impact. Przypomniał, że Europa importuje 70 proc. swojej energii – w postaci gazu ziemnego, ropy, węgla. Podstawowe pytanie dotyczy tego, czy i na ile możemy szybko zmniejszyć tę zależność oraz jakie regulacje temu służą, a jakie nie.
Raphaël Schoentgen podał przykłady regulacji paraliżujących w Europie rozwój instalacji opartych na zielonym wodorze i wezwał unijnych przywódców, by skończyli z „zabijaniem gospodarki wodorowej”, zwłaszcza że USA i inne kraje deregulują ten obszar, by go szybciej rozwijać – i znów nam uciekną.
Adam Sikorski zauważył, że choć Europie udało się błyskawicznie wyjść z porażającej zależności od surowców energetycznych z Rosji, to wyjście było nagłe. Spowodowała je rosyjska agresja na Ukrainę, więc początkowo ceny surowców, w tym gazu i ropy, oraz paliw, oszalały i było to dla konsumentów i przedsiębiorców niezwykle bolesne (oraz kosztowne dla państw importerów). Dziś jednak stawki wróciły do normalnych poziomów rynkowych, a podstawowa zmiana polega na tym, że sprowadzamy surowce z innych kierunków i w inny sposób, co wymagało (i wciąż wymaga) reorganizacji całej logistyki.
Szef Unimotu dodał, że nie podoba mu się nazywanie gazu paliwem przejściowym i torpedowanie inwestycji w tym sektorze, wzmacniane jeszcze zapowiedziami całkowitego zakazu wykorzystywania gazu w niedalekiej przyszłości. – Musimy na nowo przemyśleć nasz miks energetyczny, przyglądając się m.in. planom Chin i USA. Jestem pewien, że gaz pozostanie z nami dłużej, niż dziś sądzimy. Nawet jeśli Polska w końcu wybuduje elektrownie jądrowe, to w perspektywie dwóch dekad mogą one nam zapewnić ok. 10, maksymalnie 15 proc. niezbędnej energii. A co z resztą? – pytał szef niezależnej polskiej grupy multienergetycznej.
Dodał, że to jeden z wielu przykładów pokazujących fatalne skutki nieprzemyślanej polityki. Podobnie jest w sektorze paliw lotniczych – wzrost kosztów związanych z dekarbonizacją, która tak naprawdę odbywa się tylko na papierze, uderza w efektywność i konkurencyjność europejskich przewoźników.
Czas na energetyczny airbus
Racjonalizacja unijnej polityki klimatyczno-energetycznej jest kluczowym warunkiem dalszego rozwoju gospodarczego zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, z jej burzliwą historią i skomplikowaną teraźniejszością, a w Polsce stanowi fundament całej transformacji gospodarczej. Wielu ekspertów uważa, że nasza część Starego Kontynentu potrzebuje znacznie więcej czasu na odejście od kopalnych surowców energetycznych. Wedle prognoz analityków S&P do 2040 r. popyt na ropę w Europie Centralnej zmaleje tylko o 17 proc., podczas gdy w Zachodniej – o 40 proc. Jest tak z wielu powodów, ale najważniejszy z nich wynika z zaszłości i utrzymującej się wciąż dużej różnicy w dochodach; m.in. z tego powodu trudno oczekiwać, że Polacy równie szybko jak np. Holendrzy przesiądą się na auta elektryczne – zasilane w dodatku zieloną energią. To będzie proces rozłożony w czasie i tego czasu – oraz pragmatycznego podejścia – potrzeba Europie Centralnej więcej.
– Choć stopniowo odchodzimy od węgla – i dobrze! – to całkowita rezygnacja z tego źródła w Polsce będzie jeszcze długo niemożliwa. Na pewno nie stanie się to w ciągu najbliższych 10 lat, bo nie jesteśmy w stanie niczym zastąpić węgla w roli stabilizatora systemu, źródła mocy podstawowej. Liczymy na duży atom, ale on się pojawi najwcześniej za 15 lat. Być może małe reaktory (SMR) będziemy mieli wcześniej, ale nie będą one w stanie wziąć na siebie stabilizacji całego systemu – zauważył szef Unimotu.
Wezwał do współpracy całej Europy na rzecz rozwiązań zapewniających mieszkańcom i firmom z wszystkich krajów bezpieczny dostęp do względnie taniej i możliwie zielonej energii. Jego zdaniem, Polska może odegrać w inicjowaniu i koordynowaniu tej kooperacji kluczową rolę. – Musimy czasami uderzyć pięścią w stół, przypominając partnerom w Unii, że w kwestiach strategicznych mieliśmy w przeszłości rację. Bardzo dobry jest przykład hubu gazowego. Grubo ponad dekadę temu Polska, ustami m.in. ówczesnego premiera Donalda Tuska, namawiała kraje UE do jego stworzenia dla wspólnych zakupów gazu dla wszystkich krajów. Chodziło o to, żebyśmy nie byli rozgrywani energetycznie. Traktowano nas wtedy jak młodszych braci, którzy nie powinni się odzywać. Okazało się, że mamy większe niż nasi koledzy z Zachodu wyczucie w kwestii bezpieczeństwa. Dużo szybciej i trafniej przewidywaliśmy pewne rzeczy, proponując dobre rozwiązania. Unia uniknęłaby wielu bolesnych i kosztownych problemów, gdyby nas posłuchano. Dziś mamy mandat nie tylko do proponowania remediów, lecz także do przewodzenia unijnym inicjatywom – ocenił Adam Sikorski.
Jego zdaniem niezbędna jest ścisła europejska współpraca na polu bezpieczeństwa energetycznego i kosztów energii. Kooperacja członków UE potrafi wydawać wspaniałe owoce. – Dobrym przykładem sukcesu w stylu win-win jest airbus – najlepszy produkt w sektorze lotniczym na świecie, lepszy od produktów amerykańskich i chińskich. W obliczu wyzwań, przed którymi stoimy, musimy współpracować ze sobą bardziej niż kiedykolwiek. Rządy, nauka, biznes, instytucje finansowe, otoczenia biznesu. Wszystkie ręce na pokład. Jeżeli będziemy działać pojedynczo, każdy na swoją modłę i korzyść, nie będziemy mieć żadnych szans w konkurencji z globalnymi potęgami i lądowanie Europy będzie wyjątkowo twarde. Pora na unijny energetyczny airbus – skwitował prezes Unimotu.