Japonia i Chiny zdecydowały się wzmocnić swoje rynki wewnętrzne, co powinno ograniczyć potencjalne straty w handlu zagranicznym wskutek podniesienia ceł przez nowego prezydenta USA.

W tym tygodniu japoński parlament zdecyduje o losach pakietu stymulacyjnego zaproponowanego przez rząd premiera Shigeru Ishiby, o równowartości 250 mld dol. (1,2 proc. PKB). Zakłada on podniesienie kwoty wolnej od podatku, która od 29 lat znajduje się na poziomie odpowiadającym 6,6 tys. dol., do 11,5 tys. dol. Ten ruch ma zachęcić w szczególności do dłuższej pracy, zwłaszcza kobiety. W ramach zwiększonych wydatków rządu są także przewidziane wsparcie dla rozwoju sztucznej inteligencji, produkcji półprzewodników oraz pomoc dla gospodarstw domowych o niższych dochodach w płatnościach za energię. Japoński premier zadeklarował, że „najważniejszą rzeczą jest podniesienie płac dla wszystkich pokoleń”, a pakiet stymulacyjny ma im dać „poczucie dobrobytu”. W tym roku tamtejsze firmy podniosły płace o 5,1 proc., najwięcej od trzech dekad.

Zwiększenie wydatków konsumentów

Najważniejszym skutkiem proponowanych działań ma być zwiększenie wydatków konsumentów. Stagnacja w tym obszarze, w dużym stopniu wynikająca ze starzenia się społeczeństwa, negatywnie wpływa na i tak niewysokie tempo wzrostu gospodarczego. Zwiększenie popytu na rynku wewnętrznym byłoby także polisą ubezpieczeniową przed nałożeniem ceł na japoński eksport do USA. Sprzedaż do Stanów Zjednoczonych odpowiada za 20 proc. japońskiego eksportu towarów i ma równowartość 3,5 proc. PKB. Jeśli mierzyć w ten sposób zależność największych globalnych eksporterów od amerykańskiego rynku, to Japonia wspólnie z Koreą Południową znajdują się w ścisłej czołówce i ustępują miejsca jedynie Meksykowi i Kanadzie. Dwa ostatnie wymienione państwa nie tylko sąsiadują ze Stanami Zjednoczonymi, lecz także tworzą z nimi strefę wolnego handlu, co przesądza o skali wymiany handlowej.

Według ekonomistów to, czy Donald Trump rzeczywiście wprowadzi 10-, 20-proc. cła na wszystkie importowane do USA towary, tak jak zapowiadał w kampanii wyborczej, nie jest przesądzone. Założenia powstających obecnie analiz są takie, że podniesione taryfy obejmą jedynie część towarów, zwłaszcza jeśli będą one pochodzić od sojuszników USA, do których zalicza się Japonia. Czynnikiem ryzyka dla wielu azjatyckich państw jest jednak to, że mają one duże i rosnące nadwyżki w handlu ze Stanami Zjednoczonymi. A ponieważ Trump i jego nominaci skupiają się na zmniejszeniu dwustronnych deficytów, może to skłonić USA do wprowadzenia taryf na towary także z innych niż Chiny państw azjatyckich, jak napisali w analizie ekonomiści Goldman Sachs. Gdy się weźmie pod uwagę dane za cztery kwartały uwzględniające wymianę towarów i usług, Stany Zjednoczone mają warty 110 mld dol. deficyt w handlu z Wietnamem, który stał się przystankiem dla chińskiego eksportu do USA. W handlu z Japonią Stany Zjednoczone są na minusie na kwotę ponad 60 mld dol.

Takie podejście przyszłej administracji amerykańskiej sugerują wypowiedzi Trumpa, w których ten groził „wystawieniem wysokiego rachunku” Europie za to, że nie kupuje odpowiednio dużo amerykańskich produktów. Najwyższy deficyt, na poziomie ok. 250 mld dol., USA mają jednak w handlu z Chinami. To m.in. dlatego w trakcie pierwszej kadencji republikanin wypowiedział drugiej co do wielkości gospodarce świata wojnę handlową. Teraz zapowiada, że obłoży 60-proc. cłami wszystkie importowane z ChRL towary. Jeśli przełożyć to na język ekonomicznych prognoz, taki scenariusz zabrałby z przyszłorocznego wzrostu gospodarczego Chin 2 pkt proc. Jak wynika z ankiety, którą Reuters przeprowadził wśród ponad 50 ekonomistów, administracja Trumpa wprowadzi cła na chińskie produkty w wysokości nieprzekraczającej 40 proc.

Chiny chcą utrzymać wzrost gospodarczy

„W tej sytuacji eksport pozostanie kluczowym filarem chińskiego wzrostu ze względu na dobrą sytuację globalnej gospodarki, chociaż nowe taryfy USA mogą obniżyć wzrost PKB o nawet o 1 pkt proc.” – ocenili analitycy DBS Banku. Dla Chin, które w latach tym i przyszłym zamierzają utrzymać tempo wzrostu na poziomie 5 proc., obydwa scenariusze są nie do zaakceptowania. Dlatego już po wyborze Trumpa chiński minister finansów Lan Fo'an ogłosił, że lokalne władze zostaną wsparte kwotą 10 bln juanów (5,7 bln zł), stanowiącą równowartość 4,6 proc. PKB. Z tej sumy 6 bln juanów otrzymają one w ciągu trzech lat na spłatę długów, a pozostałe 4 bln trafi do nich w ciągu pięciu lat z przeznaczeniem na inne wydatki. Wcześniej w tym roku chińskie władze deklarowały, że będą wspierać konsumentów w zakupach samochodów i sprzętu gospodarstwa domowego, a Ludowy Bank Chin podjął próbę zahamowania trwającego od trzech lat kryzysu na rynku nieruchomości.

Ekonomiści zakładają wprowadzenie kolejnych programów stymulacyjnych zależnie od tego, co zrobi Trump po przejęciu władzy. Dodatkowym czynnikiem łagodzącym negatywny wpływ amerykańskich ceł na chińską gospodarkę jest spadek eksportu z Chin do USA widoczny od 2023 r. Rezultatem jest spadek deficytu handlowego USA w wymianie z Chinami o jedną trzecią przez ostatnie półtora roku. Dlaczego rozwiązań wspierających popyt wewnętrzny nie wprowadzają państwa UE, choć są narażone na negatywne konsekwencje amerykańskich ceł w stopniu niewiele mniejszym niż Chiny? Jedno z wyjaśnień jest takie, że każda z trzech największych unijnych gospodarek ma poważne problemy. ©℗

ikona lupy />
Najwięksi eksporterzy towarów na świecie i ich zależność od rynku amerykańskiego / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe