Na koniec października w REGON w handlu detalicznym było niemal 562,4 tys. podmiotów. To o 0,2 proc. mniej niż przed rokiem. O trudnej sytuacji branży świadczą też najnowsze dane Coface. Zgodnie z nimi w pierwszych trzech kwartałach br. niewypłacalność dotyczy 463 firm handlowych, wobec 405 rok wcześniej.
Eksperci widzą wiele powodów kłopotów branży. Sprzedaż detaliczna w cenach stałych była w okresie styczeń–wrzesień zaledwie o 2,6 proc. większa niż rok wcześniej. To tempo znacznie poniżej wzrostu realnych wynagrodzeń w gospodarce. A to oznacza, że Polacy odkładają w czasie zakupy dóbr trwałego użytku, co widać po spadkowej dynamice sprzedaży w takich kategoriach, jak meble, AGD, RTV, odzież czy obuwie. Promocje organizowane przez sieci nie pomagają. Coraz bardziej zaciekła walka o klienta staje się wyniszczająca dla sklepów.
Barbara Kamińska, dyrektor działu oceny ryzyka w Coface, zwraca uwagę, że walka cenowa między głównymi dyskontami wygenerowała dodatkową presję na obniżki cen w tradycyjnym kanale, co przy dwukrotnym wzroście płacy minimalnej, wysokich kosztach obsługi zadłużenia i energii stworzyło wyjątkowo trudne warunki konkurowania dla mniejszych podmiotów.
Jak mówi Maciej Ptaszyński, prezes zarządu Polskiej Izby Handlu, z rynku znikają przede wszystkim podmioty, które nie zintegrują się w ramach franczyzy albo grup zakupowych. Inny powód zamykania sklepów, zwłaszcza w branży spożywczej, to brak sukcesji. Dzieci właścicieli nie chcą przejmować wymagających dużego wysiłku biznesów po rodzicach.
Udział małych sklepów w całym rynku handlowym wyniósł w 2023 r. 35,9 proc. Jeszcze w 2019 r. , czyli pierwszym pełnym roku obowiązywania zakazu handlu w niedziele, wynosił niemal 41 proc. Zdaniem ekspertów, gdyby nie zakaz, tempo likwidacji małych placówek byłoby jeszcze większe. Teraz w ostatni dzień tygodnia małe sklepy mogą odrobić przynajmniej w części straty, które notują w piątki i soboty, kiedy duże sklepy organizują agresywne promocje mające przyciągnąć do nich kupujących. ©℗