Małe i średnie firmy mają potencjał, aby odnosić sukcesy za granicą. Istnieje tu pewne sprzężenie zwrotne: może to pomóc przyciągnąć do naszego kraju inwestorów szukających kooperantów

„Promocja marki polskiej gospodarki i sektora MŚP jako element wsparcia napływu inwestycji do Polski” to tytuł debaty zorganizowanej przez „Dziennik Gazetę Prawną” podczas tegorocznego Europejskiego Forum Nowych Idei. Swoimi opiniami dzielili się: Paweł Dziekoński, wiceprezes Fakro, Łukasz Gwiazdowski, wiceprezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, oraz prof. Mariusz Jan Radło z Katedry Globalnych Współzależności Gospodarczych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Krajowy rynek trampoliną

Czy polskie MŚP mają szansę rozwinąć skrzydła na rynkach globalnych? Takie fundamentalne pytanie padło na początku rozmowy.

Jednym ze sztandarowych przykładów na to, jak polska firma może zdobywać rynki za granicą i umacniać swoją pozycję, jest Fakro, producent m.in. okien dachowych, który z niewielkiego biznesu stał się światowym liderem.

Paweł Dziekoński zwracał uwagę, że aby odnieść sukces za granicą, trzeba mieć najpierw ugruntowaną pozycję na rodzimym rynku. Jak podkreślił, Polska, licząca ponad 37 mln mieszkańców, stwarza szanse.

– Krajowy rynek daje możliwość zbudowania biznesu i dojścia do pewnej skali bez bariery językowej, bez bariery walutowej – opisywał.

Jednocześnie jednak dodał, że o ekspansji można zacząć myśleć przy dobrych wynikach finansowych na lokalnym rynku i zdrowej EBITDA (zysk operacyjny przed odliczeniem odsetek od oprocentowanych zobowiązań, podatków oraz amortyzacji).

– Trzeba być bowiem przygotowanym na to, że przez kilka lat dokłada się do interesu. To nie jest tak, że ktoś za granicą czeka z myślą: „o, brakowało nam ciebie, nie mamy takiego produktu!”. Raczej nie. Raczej jest tak, że coś podobnego już na tym rynku funkcjonuje, a my musimy tam wejść, zbudować sieć dystrybucji, zbudować sieć logistyczną. To są duże koszty – wyliczał Paweł Dziekoński.

W podobnym tonie o Polsce wypowiadał się prof. Jan Mariusz Radło.

– Zaletą polskiej gospodarki jest to, że rzeczywiście jest to gospodarka średnia, więc można się wyskalować na krajowym rynku i potem dokonywać ekspansji za granicę – komentował prof. Jan Mariusz Radło. – Wskazałbym na jeszcze inną zaletę: mamy dosyć dużą różnorodność przedsiębiorstw. To nie jest tylko jedna branża czy wąska część gospodarki; mamy nie tylko sektor rolno-spożywczy, lecz także firmy produkcyjne – wymieniał.

Zwrócił przy tym uwagę na wyzwania związane z dokonującymi się zmianami w strukturze popytu i kosztów.

– Już dzisiaj widzimy, że nie jesteśmy najtańszym miejscem produkcji. Mamy problemy z wyczerpującą się siłą roboczą, mamy taki, a nie inny miks energetyczny, co powoduje, że ceny energii są u nas wyższe. No i wreszcie zmiany związane z ESG, z regulacjami środowiskowymi. MŚP muszą dostosowywać się do tych wymagań, bo za chwilę mogą nie mieć dostępu do niektórych łańcuchów dostaw – konstatował.

Sukces mogą odnieść firmy elastyczne w działaniu, otwarte na zmiany, które szukają rozwiązań.

– To jest zapisane w naszym polskim DNA: żeby działać oraz szukać rozwiązań. I to jest największą siłą małych i średnich przedsiębiorstw – ocenił Łukasz Gwiazdowski.

Co ważne, firmy w swoich działaniach mogą liczyć na wsparcie.

– Współpracujemy z małymi przedsiębiorstwami, pokazujemy im, jakie są możliwości rozwoju ich biznesów za granicą, szczególnie w momencie, kiedy dochodzą na polskim rynku do bariery i rozwinęły się na tyle, że ciężko nawet poprzez zwiększone nakłady marketingowe rosnąć dynamiczniej. To jest moment, kiedy te firmy powinny zacząć myśleć o zagranicznej ekspansji. I właśnie PAIH jest agencją doradczą, która to ma ułatwić – tłumaczył Łukasz Gwiazdowski.

Jak przypomniał, PAIH pokrywa swoją siatką ponad 70 najważniejszych rynków na świecie, ma przeszło 50 biur handlowych i 150 ekspertów ze znajomością języków, kultury i uwarunkowań prawnych.

Promować atuty

Wiceprezes PAIH zaznaczył, że przez wiele lat postrzegano Polskę jako kraj o taniej sile roboczej. To się jednak zmieniło.

– Dzisiaj mamy pracowników o wysokich kwalifikacjach. O tym musimy głośno mówić, pokazywać, że Polska ma dobre uczelnie techniczne, na których kształcimy specjalistów. Tym możemy się chwalić za granicą i to robimy – podkreślał.

Podobnie według profesora Radły promocja polskiej gospodarki powinna w coraz większym stopniu zwracać uwagę na naszą ofertę w obszarach wysokich technologii.

– Tylko wtedy będziemy w stanie utrzymać wyższe płace i wyższy wzrost gospodarczy, nie konkurując w oparciu o koszty. To duże wyzwanie dla instytucji promujących polską gospodarkę – wskazał. – Myśląc o przyciąganiu inwestorów, musimy patrzeć na te inwestycje generujące wysoką wartość dodaną, ale również popyt dla polskich poddostawców – dodał.

Paweł Dziekoński mówił natomiast o tym, aby wsparcie państwa widzieć we właściwym świetle.

– Mamy instrumenty PFR, które gwarantują i wspierają płynność, jest sieć PAIH, jeżeli chodzi o budowanie kontaktów. Takie wsparcie jest potrzebne, jest ważne. Ale trzeba pamiętać, że przedsiębiorcy nikt nie wyręczy, ostatecznie to on decyduje ze swoim zespołem, w co wchodzimy i ile nas to będzie kosztowało – podkreślił.

Zapraszamy do Polski

Ekspansja polskich firm oraz promocja za granicą i przedsiębiorców, i gospodarki ma też znaczenie w kontekście przyciągania do Polski inwestorów poszukujących kooperantów.

– Potencjalne problemy z łańcuchami dostaw, które obnażyła pandemia, skłaniają inwestorów do tego, żeby szukać poddostawców, podwykonawców jak najbliżej siebie. To jest szansa dla polskich przedsiębiorstw. Każda duża inwestycja lokująca się w Polsce poszukuje poddostawców w okolicy. To są z reguły właśnie małe i średnie przedsiębiorstwa, które rozpoczynają współpracę z dużym inwestorem i mogą budować swoją siłę – wskazał wiceprezes PAIH. – Są przykłady firm, które nabierając w ten sposób doświadczenia, z dostawcy trzeciego rzędu są w stanie stać się dostawcą strategicznym – dodał.

Paweł Dziekoński apelował natomiast, by przy zapraszaniu bezpośrednich inwestycji zagranicznych zwracać uwagę, czy w danej branży nie ma mocnych graczy na polskim rynku i czy nowy podmiot nie podetnie im skrzydeł. Jako pozytywny przykład wskazał branżę automotive, która generuje zatrudnienie i wysokie wpływy z podatków.

– Produkujemy silniki do aut, które eksportujemy za granicę, bo nie ma polskiego samochodu. Ale przypadek Fakro pokazuje, że są też przykłady negatywne. Jeżeli chodzi o okno dachowe, to szacujemy, że ponad połowa globalnej produkcji okien dachowych jest wykonywana w Polsce, w naszych zakładach oraz zagranicznych kontrahentów. Polska może się cieszyć, że daje ulgi budowlane naszemu konkurentowi, tylko że on również konkuruje z nami na naszym lokalnym rynku i wydaje mi się, że to jest jakiś błąd – mówił. – Nie wyobrażam sobie, żebyśmy dzisiaj sprowadzali zewnętrzną firmę logistyczną, żeby walczyła z InPostem – dodał.

Według profesora Radły udzielanie pomocy zagranicznemu przedsiębiorstwu ma uzasadnienie pod pewnymi warunkami.

– Tak jest, gdy ta inwestycja zagraniczna wytworzy wartość dodaną: popyt dla poddostawców lub transfer technologii. Ale rzeczywiście, jeśli wprowadzimy konkurenta zagranicznego, który jako globalna korporacja będzie albo monopolistą, albo oligopolistą i wytnie całą konkurencję lokalną, to nie mamy do czynienia tak naprawdę z konkurencją. To, o czym musimy pamiętać, to budowa przewag monopolistycznych polskich przedsiębiorstw – stwierdził.

Wiceprezes PAIH podkreślał, że podmioty, które chcą inwestować w Polsce, są analizowane pod różnym kątem.

– Projekty podlegają analizie nie tylko pod względem wartości inwestycji oraz miejsc pracy, które będą za tą inwestycją szły. Badamy przede wszystkim, jaki ta inwestycja będzie miała wpływ na dany obszar, jak będzie wyglądała konkurencja, jakie efekty zostaną osiągnięte – wymieniał. – Na tym musimy się skupiać, żeby poprzez rozwój zagranicznych inwestycji w Polsce dawać możliwości rozwoju polskim przedsiębiorstwom, a nie je ograniczać – dodał.

Jak wynikało z dyskusji, warto rozgraniczać dwie rzeczy: pomoc inwestorom zagranicznym polegającą na doradztwie, dotarciu do ofert gruntów samorządów terytorialnych itp. oraz przejawiającą się w konkretnym finansowym wsparciu.

Niech tak o nas mówią

Marka polskiej gospodarki jest promowana pod hasłem „Poland. Business Forward”.

– Dzisiaj kojarzy się na świecie z dobrą jakością, z elastycznym podejściem do biznesu, z dobrą współpracą pomiędzy partnerami – mówił Łukasz Gwiazdowski.

Również zdaniem Pawła Dziekońskiego Polska jako miejsce biznesu jest postrzegana pozytywnie, choć są jeszcze wyzwania w tym zakresie.

– Myślę, że Stany Zjednoczone są kierunkiem, gdzie wizerunek polskiego produktu i Polski jako producenta jest rozpoznawalny. Ale dla krajów arabskich de facto nie ma znaczenia, czy produkt jest z Polski, czy z Włoch; po prostu jest z Europy – mówił.

Profesor Mariusz Jan Radło podkreślał z kolei, że ostatnie dwie dekady to niemal nieprzerwany wzrost wartości eksportu.

– Rzeczywiście jesteśmy postrzegani coraz lepiej, natomiast ciągle jeszcze nie przesunęliśmy się w obszar marki wysokiej technologii. Tu chyba mimo tego optymizmu mamy jeszcze sporo do zrobienia – puentował.

TOM
ikona lupy />
fot. materiały prasowe







partner relacji

ikona lupy />
fot. materiały prasowe