Relacje z Chinami zyskały szczególną wagę dla wielu państw, przede wszystkim ze względu na wojnę w Ukrainie. To żywotna kwestia również dla rozpoczynającej się w 2025 r. polskiej prezydencji w UE. Z tym, że w przypadku naszego kraju może się okazać, iż relacje z Państwem Środka ukształtuje nie prezydent, nie premier, ani nawet szef MSZ, lecz – minister cyfryzacji

Na 2 mld euro, czyli 8,6 mld zł według aktualnego kursu firma konsultingowa Frontier Economics z siedzibą w Londynie wyliczyła bezpośrednie koszty przedsiębiorców w Polsce związane z nowelizacją ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa (KSC) – w perspektywie rocznej. Trzeba jednak dodać, że po pierwsze, nie są to wszystkie koszty i wcale niekoniecznie największe. Po drugie, ciekawe jest to, że badanie zlecił SinoCham, Polsko-Chińska Główna Izba Gospodarcza, co wskazuje na żywe zainteresowanie strony chińskiej tym, co dzieje się w Polsce.

Nadregulacja, z powodu której przedsiębiorcy zapłacą miliony

Jeśli chodzi o bezpośrednie koszty: według analizy Frontier Economics najbardziej dotknięci nową regulacją w Polsce będą producenci żywności (470 mln euro, czyli 2 mld zł dodatkowych wydatków), pojazdów (170 mln euro, czyli 390 mln zł) oraz maszyn i urządzeń (160 mln euro, czyli 370 mln zł). Uwzględniono wydatki związane z pracownikami, doradztwem prawnym i biznesowym, na oprogramowanie oraz sprzęt.

Pieniądze, jak wyliczono, będą potrzebne m.in. na wdrożenie nowych środków reagowania na incydenty i zarządzanie kryzysowe, wypełnienie szczegółowych wymogów dotyczących zarządzania podatnościami, obowiązkowe audyty co dwa lata, szkolenia w zakresie cyberbezpieczeństwa, szyfrowania, polityki bezpieczeństwa informacji, stosowanie uwierzytelniania wieloskładnikowego lub innego bezpiecznego.

Frontier Economics opublikował swoją analizę w połowie września. 7 października Ministerstwo Cyfryzacji zaprezentowało po konsultacjach nowy projekt ustawy o KSC. Jak poinformował resort, wprowadzono pewne zmiany, m.in. audyt cykliczny co trzy lata wyłącznie dla tzw. podmiotów kluczowych – poprzednio obowiązywał on co dwa lata i obniżono wymagania dla podmiotów z sektorów produkcji ogółem, produkcji chemikaliów oraz produkcji żywności.

Problem w tym, że pod adresem nowelizacji ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa, która ma wdrożyć do naszego prawa zapisy unijnej dyrektywy NIS 2 (Network and Information Security), stawiane są liczne zarzuty o nadregulację, o wprowadzanie przepisów, które tak naprawdę nie są konieczne i przyniosą problemy przedsiębiorcom w Polsce, a także samorządom terytorialnym. Nowy projekt ich nie usunął .

Chodzi m.in. o zakres regulacji, która objęła aż 18 sektorów, ale także kwestię dostawców wysokiego ryzyka (DWR).

Nowe prawo zakłada bowiem również wdrożenie wymogów w zakresie ograniczania ryzyka cyberbezpieczeństwa związanych z zewnętrznymi dostawcami i usługami. Analitycy Frontier Economics napisali o tym, co w debacie publicznej w Polsce podnoszą od miesięcy organizacje branżowe i eksperci. W procedurze uznania za DWR znalazły się czynniki nietechniczne, częścią opinii na temat danego podmiotu ma być informacja o kontroli nad nim państwa spoza UE oraz NATO.

I właśnie to kryterium, geograficzno-polityczne, budzi największe kontrowersje.

Jak stwierdza raport Frontier Economics, sektory podlegające nowej ustawie mogą być szczególnie dotknięte uznaniem ich partnerów za dostawców wysokiego ryzyka, bo w dużym stopniu polegają na imporcie usług cyfrowych i sprzętu z Chin. Raport wymienia w tym kontekście również dostawców z innych krajów odgrywających istotną rolę w cyfrowej gospodarce, takich jak Indie, Malezja czy Indonezja. I podaje przykład sektora ochrony zdrowia, gdzie 64 proc. cyfrowej infrastruktury pochodzi z importu, w tym 48 proc. przypada na Chiny, a 4 proc. na inne kraje spoza NATO i UE (dane z 2020 r.).

Na tym nie koniec.

Ucierpią różne branże i całe łańcuchy dostaw

Jak przypomina raport Frontier Economics, Chiny dostarczają do Polski zaawansowane wyroby produkcyjne. Na przykład 28 proc. całego importu z Chin do Polski stanowią maszyny elektryczne, elektronika i maszyny, a 19 proc. urządzenia mechaniczne i części. W 2022 r. aż 83 proc. tak ważnych w transformacji energetycznej paneli fotowoltaicznych sprowadzonych do Polski pochodziło z Państwa Środka, 33 proc. sprzętu do transmisji radiowo-telewizyjnej, 43 proc. elektronicznych układów drukowanych, 63 proc. urządzeń półprzewodnikowych – wylicza raport.

„Jeśli dostawcy tych towarów mieliby zostać sklasyfikowani jako DWR, jest prawdopodobne, że oznaczałoby to znaczne koszty i trudności dla polskich importerów” – konkludują autorzy raportu, wskazując na koszty przebudowy łańcuchów dostaw, ceny alternatywnych produktów i usług, wzrost cen z powodu wykluczenia dużych dostawców. Może dojść do efektu mrożącego, polscy odbiorcy, przewidując problemy, mogą już rezygnować z usług niektórych dostawców, co oczywiście może wykorzystać konkurencja. Na początku października Mariusz Gerałtowski, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Menedżerów Logistyki i Zakupów, organizacji reprezentującej osoby kupujące technologie dla firm, mówił w tym kontekście wręcz o arogancji niektórych dostawców zagranicznych już windujących ceny.

Na 2 mld euro, czyli 8,6 mld zł według aktualnego kursu firma konsultingowa Frontier Economics z siedzibą w Londynie wyliczyła bezpośrednie koszty przedsiębiorców w Polsce związane z nowelizacją ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa (KSC) – w perspektywie rocznej

Te fakty mogą wyjaśniać, dlaczego SinoCham zlecił wykonanie badania (jest to oficjalna informacja, podana we wprowadzeniu do raportu). Nowelizacja ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa jest ważna dla Chin. W maju organizacja przedstawiła stanowisko, wskazując, że „W ocenie wszystkich firm zrzeszonych w SinoCham, projekt KSC klasyfikuje dostawców produktów, usług i procesów cyfrowych spoza Unii Europejskiej i członków NATO jako potencjalnych dostawców wysokiego ryzyka („DWR”) w oparciu o dyskryminujące, polityczne i niemierzalne kryteria. (…) Narusza to zasady niedyskryminacji i równego traktowania przedsiębiorstw wynikających z przepisów unijnych i międzynarodowych”.

I to nadal nie jest pełny rachunek za formę polskiego wdrożenia NIS 2.

Chiny nie zaakceptują dyskryminacji

Raport Frontier Economics wprost mówi o tym, co dyplomaci oficjalnie sygnalizują. Czytamy w nim, że polski eksport spadnie w wyniku zwiększenia barier handlowych, a kontrola dostawców może prowadzić do odwetowej reakcji handlowej.

Kwestia dyskryminacji była podnoszona podczas czerwcowej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach. A gdy pod koniec września Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, rozmawiał z WangiemYi, szefem chińskiego MSZ, przy okazji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku, strona chińska w oświadczeniu po spotkaniu nadmieniała o zapewnieniu uczciwych i niedyskryminujących warunków biznesowych przedsiębiorcom z tego kraju. Wang Yi ma odwiedzić Polskę.

Dostęp do chińskiego rynku jest ważny dla polskich przedsiębiorców, m.in. z branży rolno-spożywczej. Krokiem ku ułatwieniu wzajemnych relacji było zniesienie przez Chiny wiz dla Polaków do końca 2025 r., ogłoszone przy okazji wizyty prezydenta Dudy.

Problem w tym, że kwestia relacji handlowych również nie zamyka bilansu związanego z nowymi przepisami o KSC.

Kto zatrzyma Rosję

W Ukrainie toczy się wojna, w której poza niepodległością i wolnością tego kraju chodzi również o to, czy wrogie wojska rosyjskie nie dotrą do południowo-wschodniej granicy Polski. Od pewnego czasu Chiny zaczęły sygnalizować na arenie międzynarodowej swoje zaangażowanie w deeskalację, a może nawet zakończenie konfliktu. Jak wynikało z wypowiedzi polskich rządzących, to dzięki Chinom doszło na przykład do zmniejszenia naporu na polską granicę imigrantów wykorzystywanych w wojnie hybrydowej – Alaksandrowi Łukaszence zależy na relacjach z Pekinem.

Przywołując najnowsze przykłady: po tym, jak 25 września Władimir Putin enigmatycznie, ale dość jasno zasygnalizował możliwość zastosowania broni jądrowej przeciw Ukrainie w związku z przeniesieniem działań wojennych na terytorium Rosji, 27 września, podczas tego samego Zgromadzenia Ogólnego ONZ, na którym gościł Radosław Sikorski, Chiny wydały oświadczenie, które zostało poparte przez 11 innych państw. Napisano w nim: „Wzywamy do wyrzeczenia się gróźb użycia broni masowego rażenia, zwłaszcza broni jądrowej, chemicznej i biologicznej”. I 30 września ustami swojego rzecznika prasowego Putin się wycofał. A za kulisami sesji Zgromadzenia Ogólnego Chiny stworzyły grupę krajów „Przyjaciół Pokoju” w celu rozwiązania wojny rosyjsko-ukraińskiej. Współtworzą ją: Brazylia, Egipt, Turcja, Kazachstan, Kenia, Indonezja, RPA, Arabia Saudyjska, Zambia, Meksyk, Algieria, Boliwia, Kolumbia, Węgry, Szwajcaria i Francja.

Sekwencję zdarzeń ostatnich tygodni uchwycił prof. Nikołaj Karpicki, autor Postpravda.info, w tekście opublikowanym na Onet.pl.

To wszystko powoduje, że Chiny zyskują dla Polski szczególnie znaczenie. W tle jest rywalizacja tego kraju z USA, pytanie jednak, czy nie da się rozwijać relacji z oboma państwami, realizując polski interes.

Nasz kraj jest dla Chin – między innymi – wrotami do Europy. To przez Polskę przechodzi część eksportu kierowana do Unii Europejskiej, to również nasz rynek, choćby z racji jego wielkości, jest dla nich szczególnie interesujący. Wygląda na to, że kwestia regulacji dotyczących Krajowego Systemu Cyberbezpieczeństwa stała się teraz języczkiem u wagi.

Jak napisali w swoim raporcie analitycy Frontier Economics, politycy powinni być pewni, że koszty związane z wprowadzeniem nowych regulacji w zakresie cyberbezpieczeństwa będą korespondować z efektami, jakie przyniosą.

JP

Materiał z serwisu partnerskiego Cyfrowa Gospodarka