Związek proponuje zmiany w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. – Dajemy resortowi zdrowia gotowe rozwiązanie. Mamy bowiem obawy, że jego propozycja, która najpierw polegała na całkowitym zakazie sprzedaży, a potem na jej ograniczeniu w godzinach nocnych, ostatecznie nie wejdzie w życie – mówi Krzysztof Brzózka, były prezes PARPA, a obecnie ekspert MZSA. Jak dodaje, propozycja w tej sprawie już została złożona w Senacie, w komisji ds. petycji.
– Stacje paliw będą oponowały. Zezwolenie na sprzedaż alkoholu wydaje się na okres nie krótszy niż dwa lata. Zakaz (planowany przez MZ – red.) mógłby wejść w życie, kiedy wiele stacji wciąż by je miało. To mogłoby narazić organy zezwalające na zarzut niedotrzymywania umów z przedsiębiorcami – tłumaczy Krzysztof Brzózka. Uważa, że zmiana w ustawie eliminuje to ryzyko. Zgodnie z szacunkami propozycja MZSA przyczyni się do likwidacji 10 proc. wszystkich punktów sprzedaży detalicznej. W Polsce mamy ich kilkakrotnie więcej, niż przewidują zalecenia WHO. Ale też wyeliminuje niebezpieczeństwo kompulsywnego zakupu i ewentualnego spożycia alkoholu przez kierujących pojazdami.
MZ nie wycofuje się z planów
Resort zdrowia nie komentuje nowej propozycji. Dodaje tylko, że nie wycofuje się ze swoich planów zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach w godzinach nocnych. Minister zdrowia Izabela Leszczyna mówiła w lipcu, że zakaz mógłby zacząć obowiązywać już od stycznia 2025 r.
– Projekt dotyczący ograniczenia sprzedaży na stacjach czeka na uzyskanie wpisu do wykazu prac legislacyjnych. Gdy to nastąpi, przeprowadzone zostaną uzgodnienia międzyresortowe oraz konsultacje publiczne i opiniowanie projektu – słyszymy w resorcie zdrowia.
Samorządy tłumaczą natomiast, że jak w ustawie pojawi się zakaz wydawania nowych zezwoleń, to się do niego dostosują. Na razie nie mogą odmówić ich wydawania, dlatego starają się ograniczać sprzedaż w porze nocnej.
Jeden punkt na 1500 mieszkańców
– Przygotowujemy rekomendację Gdyńskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w sprawie przyjęcia uchwały ograniczającej sprzedaż nocną alkoholu na terenie Gdyni, co również obejmuje stacje benzynowe. Analizujemy dane dotyczące liczby interwencji policji, liczby punktów sprzedaży etc. Warto dodać, że WHO rekomenduje, aby jeden punkt sprzedaży alkoholu przypadał na ok. 1–1,5 tys. mieszkańców – tłumaczy Anna Melka, przewodnicząca Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, dyrektor Gdyńskiego Centrum Zdrowia. Jak mówi, badania szwedzkie czy norweskie pokazują, że ograniczenie nocnej sprzedaży ma wpływ na zmniejszenie konsumpcji alkoholu w ogóle. A to oznacza mniej przemocy, wypadków drogowych czy hospitalizacji.
– Podobne są wyniki z polskich miast, które zdecydowały się na ograniczenia. Kraków czy Wrocław także notują zmniejszenie liczby interwencji policyjnych związanych z zakłócaniem porządku publicznego i spadek liczby hospitalizacji z powodu zatruć alkoholowych oraz innych problemów zdrowotnych mającymi związek z nadmiernym spożyciem alkoholu – dodaje.
Pojawiają się wątpliwości
Wątpliwości wobec nowych rozwiązań ma Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego. – Pojawia się wiele niewiadomych. Przede wszystkim chodzi o to, jakie problemy alkoholowe chce rozwiązać projektodawca i dlaczego zakaz ma dotyczyć tylko stacji paliw. Co w sytuacji, gdy obok niej działa supermarket? W jakiej odległości od stacji paliw powinien znajdować się najbliższy sklep z alkoholem? Wprowadzenie zakazu dotyczącego wyłącznie stacji paliw może spowodować, że sprzedaż przeniesie się do okolicznych punktów, co w praktyce nic nie zmieni – zauważa Leszek Wiwała, prezes POPiHN. Jak mówi, udział stacji paliw w wartości sprzedaży alkoholu w kraju wynosi 2,6 proc., a udział w sprzedaży sklepowej stacji to średnio 12 proc. Alkohol sprzedawany na stacjach jest znacznie droższy niż w innych kanałach dystrybucji, a poza tym stacje mają stały monitoring, co znacznie ogranicza ryzyko sprzedaży alkoholu osobie nieletniej lub nietrzeźwej.
– Pytanie wiec, co jest faktycznym celem zmian. Oczekujemy dialogu w tej sprawie – tłumaczy Wiwała.
Podobnie jak Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy, który przyznaje, że dostępność alkoholu rośnie, ale nie ma to przełożenia na zakupy. – Choć Polacy mogą kupić więcej mocnych trunków, to tego nie robią, bo ich sprzedaż legalna przez cały czas spada – tłumaczy Emilia Rabenda, prezes związku.
Wskazują na to również najnowsze dane Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Spożycie mocnych trunków spadło do 3,4 l 100 proc. alkoholu, wobec 3,5 l w 2022 r. Podobnie zresztą, jak ogólne spożycie alkoholu w Polsce, które w 2023 r. wyniosło 8,93 l wobec 9,37 l rok wcześniej, co jest poziomem najniższym od 2006 r.
Krzysztof Brzózka zwraca natomiast uwagę, że udział alkoholi wysokoprocentowych w strukturze sprzedaży sięga już ponad 38 proc. Ale według niego nie tylko to powinno stanowić powód ograniczania dostępu do alkoholu. Zwraca uwagę, że ubiegły rok przyniósł zwiększenie liczby ofiar śmiertelnych w wypadkach z uczestnikami pod wpływem alkoholu. Było ich w sumie 290, o 8 proc. więcej niż rok wcześniej, ale liczba ofiar śmiertelnych wypadków z winy nietrzeźwych kierujących była aż o 17 proc. wyższa niż w roku poprzednim i wyniosła 226. ©℗