- Ożywienie przyjdzie w 2025 r. wraz z pobudzeniem inwestycji infrastrukturalnych i odbudową popytu zewnętrznego - mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.

Wskaźnik PMI dla polskiego przetwórstwa przemysłowego od ponad dwóch lat utrzymuje się poniżej granicy 50 pkt, ale sierpniowy odczyt – na poziomie 47,8 pkt – okazał się lepszy niż oczekiwania rynku i wyższy niż lipcowy. Idzie ożywienie w przemyśle?
ikona lupy />
Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

Pozytywnych sygnałów w odczycie PMI jest niewiele. To, że sierpniowy odczyt był nieco lepszy od lipcowego to efekt niskiej bazy i nie zmienia to ogólnego wydźwięku, że przetwórstwo przemysłowe ma duży problem. Dotyczy on zarówno nowych zamówień krajowych, zamówień eksportowych, jak i bieżącej produkcji. Patrząc na strukturę PMI, jedyną nadzieją jest pierwszy od kilku miesięcy wzrost zapasów w polskich firmach. To zapewne efekt potrzeby zatowarowania się z wyprzedzeniem z uwagi na trudną sytuację geopolityczną i ryzykami wynikającymi m in. z wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Natomiast ogólnie mówiąc, sierpniowy PMI nie daje przemysłowi pozytywnych sygnałów, szczególnie w kwestii zamówień w eksporcie.

Mówimy przede wszystkim o zamówieniach z Niemiec?

Słabo wyglądają odczyty PMI nie tylko dla Niemiec, ale też dla całej strefy euro, a więc dla całego otoczenia Polski. Produkcja przemysłowa w Niemczech spada, niewielkim pozytywem jest lekkie odbicie w branżach energochłonnych, choć i tu produkcja pozostaje poniżej poziomu sprzed wybuchu wojny w Ukrainie. W sierpniu niemieckie przetwórstwo odnotowało wyraźne pogorszenie koniunktury, indeks PMI spadł do 42,1 pkt wobec 43,2 pkt w lipcu. W ważnym z perspektywy polskiego przemysłu sektorze automotive trend spadkowy się pogłębia, trwa to już dwa lata. Punktem zwrotnym dla naszych dostawców byłyby wskazania dotyczące odbudowy zapasów przez niemieckie firmy, ale i na to musimy jeszcze poczekać. Nie lepiej jest u pozostałych kluczowych partnerów handlowych Polski – PMI dla strefy euro wciąż jest pod kreską, czyli poniżej 50 pkt i – co gorsza – nie widać sygnałów zwiastujących poprawę.

Wewnętrzny popyt jest zbyt mały?

Jeśli chodzi o czynniki wewnętrzne, to one też wywierają negatywną presję na przetwórstwo. Mamy obniżony popyt na dobra inwestycyjne, spadek aktywności inwestycyjnej dużych firm, który w kolejnych kwartałach będzie się jeszcze pogłębiał ze względu na słaby popyt wewnętrzny. Ponadto widzimy u naszych firm przemysłowych niski stopień wykorzystania mocy przetwórczych, co oznacza, że przedsiębiorstwa mają duże rezerwy mocy wytwórczych i nie będą skłonne do nowych inwestycji, co tworzy istotną barierę popytową.

Kluczowa dla przemysłu jest branża budowlana, która jednak pozostaje w stagnacji. Sam segment budownictwa mieszkaniowego nie jest w stanie pociągnąć całego sektora, brakuje wsparcia ze strony budownictwa infrastrukturalnego. To zaś jest w dołku w związku z zakończeniem poprzedniej perspektywy budżetowej UE.

Na horyzoncie nie widać żadnych pozytywnych zjawisk dla polskiego przemysłu?

Najlepiej wygląda popyt konsumpcyjny. Od wielu miesięcy odnotowujemy realny wzrost wynagrodzeń w gospodarce, również w sferze budżetowej, co przekłada się na skłonności zakupowe Polaków. Zagrożeniem jest jednak rosnąca inflacja, która będzie hamować wzrost popytu konsumpcyjnego w II półroczu.

Polskie firmy są też bardzo elastyczne, dynamiczne, sprawnie przeskakują na nowe rynki, umieją znaleźć partnerów handlowych poza strefą euro. Natomiast patrząc na sam poziom produkcji, czyli nie dynamikę, widzimy, że ten poziom jest ciągle niższy niż w grudniu 2022 r. Oznacza to, że przez półtora roku aktywność w przemyśle nie wzrosła. Jesteśmy w stagnacji i należy się liczyć z tym, że w III i IV kw. pozostaniemy na tych obniżonych poziomach.

Mówił pan o roli inwestycji budowlanych, w tym szczególnie infrastrukturalnych. Uruchomienie programów inwestycyjnych ze środków Krajowego Planu Odbudowy będzie w 2025 r. impulsem dla przemysłu?

Z pewnością będzie to istotny czynnik, bo duża część pieniędzy będzie skierowana na inwestycje budowlane. Polskie firmy odczują wzrost zamówień na swoje towary, ruszą też inwestycje firm, które będą realizować publiczne zamówienia opłacane środkami z KPO. Drugie półrocze tego roku jeszcze będzie dla przemysłu trudne – spodziewamy się, że inwestycje w III kw. spadną o 4,1 proc., a w IV kw. o 5,8 proc. Natomiast w 2025 r. – wraz z ożywieniem inwestycji napędzanych przez KPO oraz ze względu na niską bazę z 2024 r. – zobaczymy już bardzo wyraźne odbicie. Będziemy wręcz mówić o boomie inwestycyjnym, bo inwestycje będą rosły znacznie szybciej niż PKB – według naszych prognoz wskaźnik nakładów brutto na środki trwałe zwiększy się w przyszłym roku o 7,7 proc. wobec wzrostu całej gospodarki o 3,5 proc.

Drugim elementem napędzającym nasz przemysł w 2025 r. może być, mimo wszystko, popyt zewnętrzny. Tu mamy jednak pewien globalny problem strukturalny, bo dotyczy on nie tylko Niemiec. Z naszej perspektywy Niemcy są najważniejsze, ale strukturalne kłopoty w przetwórstwie przemysłowym dotyczą też innych krajów. W kontekście Niemiec kluczowe będzie to, czy i kiedy niemieckie firmy odbudują swoją konkurencyjność. Wzrost cen energii mocno uderzył w branże energochłonne, cierpi m.in. automotive, który redukuje produkcję i zatrudnienie. Obniżki stóp procentowych na głównych rynkach, także w strefie euro, będą jednak sprzyjały ożywieniu konsumpcji i pobudzeniu inwestycji. ©℗

Rozmawiał Nikodem Chinowski