O tym, że autostrada od przejścia granicznego Korczowa-Krakowiec przez Lwów do Równego może zostać zbudowana przez polskie firmy, premier Donald Tusk mówił w Kijowie 24 stycznia. Analizą takiego projektu miał się zająć rząd.

– Ministerstwo Infrastruktury ma przygotować wstępną opinię polskiej strony, jeśli chodzi o udział polskich firm lub polskiego konsorcjum, gdyby takie miało powstać, w budowie autostrady do miasta Równe – przekazał Donald Tusk. Dodał, że to sami Ukraińcy zaproponowali udział Polaków. Zdaniem premiera część pieniędzy na budowę jest już zapewniona przez międzynarodowe instytucje finansowe. – Padła także propozycja, aby polska strona przemyślała, czy ci, którzy mają być w to zaangażowani, nie byliby zainteresowani także koncesją na 30 lat. Ta autostrada ma być płatna – precyzował Donald Tusk.

Po ponad pół roku od tamtych zapowiedzi okazuje się, że polskie przedsiębiorstwa nie są zainteresowane udziałem w tej inwestycji. Do pierwszego etapu budowy nie zgłosiła się żadna. Polacy nie stają do przetargów, tłumacząc to brakiem bezpieczeństwa i „specyficznymi uwarunkowaniami biznesowymi”. Przede wszystkim układami i korupcją. Nie zachęca również sytuacja na granicy (spory o handel i transport generujące kolejki i niestabilność), która potencjalnie może mieć wpływ na wywiązywanie się z terminów.

Zapytaliśmy przedstawicieli branży budowalnej o to, dlaczego nie wchodzą w inwestycje takie jak – dysponująca poparciem politycznym na wysokim szczeblu – autostrada do Równego przez Lwów. Przed kilkoma dniami miała się zakończyć procedura zgłaszania firm do pierwszego etapu budowy. Pojawiły się przypuszczenia, że ofertę złoży polska firma Unibep, która w niewielkim stopniu jest obecna na tamtejszym rynku – realizuje przebudowę przejścia granicznego w Szeginie. Prezes Unibepu, Dariusz Blocher, mówi w rozmowie z DGP: – Nie złożyliśmy oferty na realizację autostrady, ale też tego nie planowaliśmy. Nie jesteśmy gotowi na budowę dróg na Ukrainie. Może zdecydujemy się na to za parę lat, jak sytuacja się uspokoi – zaznacza. Przyznaje jednak, że firma będzie realizować drugą inwestycję graniczną na Ukrainie. Złożyła jedyną ofertę na rozbudowę przejścia w Krakowcu.

Piotr Kledzik, prezes firmy PORR, która przejęła m.in. Hydrobudowę 6, zaznacza: – Nie startujemy w przetargach w rejonach objętych działaniami wojennymi. Niezależnie od tego, jak zyskowne byłoby to przedsięwzięcie, nie wyślę tam ludzi. Jestem odpowiedzialny za to, żeby moi pracownicy spokojnie wrócili do domu. Co by się działo, gdyby ktoś tam zginął? Nie chcę tego. Przyznaje jednak, że po zakończeniu działań wojennych będzie można dyskutować o możliwości zaangażowania w tamtejszych przetargach. – Rynek ukraiński jest inny niż Unii Europejskiej. Zasady, które tam panują, odbiegają od naszych. Jednak na rozsądnych zasadach przedsięwzięcie blisko granicy z Polską można by logistycznie opanować. Na pewno ryzyko inwestycji musiałoby być odpowiednio podzielone między wykonawcę a inwestora – twierdzi w rozmowie z DGP Piotr Kledzik.

Jan Styliński, szef Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, potwierdza, że w sytuacji, w której toczą się działania wojenne na Ukrainie, żadna polska firma nie pojedzie tam i nie wyśle pracowników. – Budowa infrastruktury granicznej, którą realizuje Unibep, jest tu wyjątkiem. Inwestycja prowadzona jest kilka kilometrów od granicy z Polską. Nie ma realnej możliwości na wykonanie przez polskie firmy budowlane na Ukrainie tak dużej inwestycji, jaką jest autostrada. Polskie firmy były za to zainteresowane projektowaniem jednego z odcinków ukraińskiej autostrady. Spośród prawie 20 oferentów było kilka naszych podmiotów – przyznaje Styliński. Jak wynika z informacji DGP, żaden jednak nie złożył na czas oferty. Co mogło wynikać też z problemów technicznych z samym przetargiem po stronie ukraińskiej.

Styliński dodaje, że po zakończeniu wojny firmy polskie na pewno będą zainteresowane inwestycjami za wschodnią granicą. Według niego nie jest wykluczone zapowiadane zimą przez premiera Donalda Tuska powierzenie określonych przedsięwzięć naszym firmom. – To jest prawnie możliwe. W taki sposób funkcjonowały np. kredyty Banku Gospodarstwa Krajowego na realizacje infrastruktury granicznej. Wprawdzie zaciąga go strona ukraińska, ale postępowanie zostało wyłączone z tamtejszego prawa zamówień publicznych i postawiono warunek, że wśród wykonawców musi być polska spółka. Jesteśmy w kontakcie z ministrem Pawłem Kowalem. Jest szansa, że za kilka lat obecność polskich wykonawców na Ukrainie będzie mocno zauważalna. To musi się jednak odbywać stopniowo. Teraz jest zaś plan, żeby budowę niektórych szpitali finansowali Austriacy. Postawiono jednak warunek, że w realizację prac mają być zaangażowane austriackie firmy – mówi Jan Styliński.

Pełnomocnik rządu ds. odbudowy Ukrainy Paweł Kowal w rozmowie z DGP przekonuje, że ma świadomość „awersji do ryzyka” ze strony firm budowlanych. Jego zdaniem na tym etapie wojny należy stawiać przede wszystkim na promocję eksportu polskiego na Ukrainę, aby w ten sposób zakorzenić biznes na miejscu. Jego zdaniem nie tylko Polacy zachowują ostrożność. Jak przekonuje, temat odbudowy Ukrainy to na tym etapie przede wszystkim listy intencyjne i memoranda, a nie konkretne przetargi i umowy na ich wykonanie. Dotyczy to biznesu z całego świata. Jak wynika z informacji DGP, w 2023 r. spółki z UE wygrały 0,1 proc. wszystkich przetargów na Ukrainie. ©℗