Spadki na globalnych rynkach sprowadziły indeks WIG do najniższego od ponad miesiąca poziomu i zabrały dużą część tegorocznych zysków posiadaczom akcji spółek notowanych na giełdzie w Warszawie.

Przebieg notowań w lipcu wpisuje się w historyczne schematy, zgodnie z którymi III kw. to najsłabszy okres w roku dla posiadaczy akcji. Indeks WIG, obrazujący poziom kursów na warszawskiej giełdzie, jest na minusie ponad 5 proc. Odkąd jesienią 2022 r. na GPW rozpoczął się długoterminowy trend wzrostowy, tylko raz – w sierpniu zeszłego roku – WIG poniósł większą miesięczną stratę. Do końca lipca zostały trzy sesje, więc ostateczny wynik może się jeszcze zmienić.

– Krajowy rynek znacznie urósł w trakcie hossy i o polskich akcjach nie można już powiedzieć, że są tanie w stosunku do zysków wypracowywanych przez notowane firmy. To jeden z powodów, dla których o kolejne rekordy na GPW może być trudno w tym roku – ocenia Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.

Obciążeniem dla warszawskiej giełdy jest też przynależność do grupy rynków wschodzących, wśród których największe znaczenie mają Chiny. A Chiny nie są z kolei najbardziej pożądanym miejscem lokowania kapitału, ze względu na wysokie prawdopodobieństwo zwycięstwa Donalda Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich w USA. Kandydat republikanów zapowiada m.in. wprowadzenie 60-proc. ceł na wszystkie produkty importowane z Chin, co wskazuje na zaostrzenie ekonomicznego konfliktu między dwoma największymi globalnymi gospodarkami. Meksyk, kolejne państwo, które musi się liczyć z negatywnymi rezultatami w razie wygranej Trumpa, to również czołowy przedstawiciel emerging markets.

– Jeśli Donald Trump będzie realizował swój program, to rynki wschodzące na tym ucierpią – tak sytuację postrzegają obecnie inwestorzy, więc chętniej wycofują kapitał, niż dokonują nowych zakupów – dodaje Ryczko.

Ekonomiści oceniają, że propozycje Donalda Trumpa sugerują umocnienie dolara, w razie jego zwycięstwa. A silny dolar to kolejny czynnik, które niekorzystnie wpływa na wycenę akcji notowanych na rynkach wschodzących. Część ekspertów uważa, że w miarę zbliżania się wyborów w USA dolar umocni się – także w odniesieniu do złotego – bez względu na to, kto będzie faworytem do zwycięstwa. Bo same wybory są istotnym czynnikiem ryzyka, skłaniającym inwestorów do redukowania pozycji w ryzykowanych aktywach – jak akcje notowane na rynkach wschodzących – i ucieczki w kierunku gwarantującego bezpieczeństwo dolara.

Bezpośredni sygnał do ostatniej przeceny na globalnych rynkach akcji dały spadki notowań na Wall Street. Stany Zjednoczone zawsze były uważane za wyznacznik trendów w skali świata, ze względu na wielkość tamtejszego rynku akcji. W ostatnich miesiącach jednak, za sprawą wzrostu kursów firm technologicznych, powiązanych ze sztuczną inteligencją, dominacja USA osiągnęła niespotykane rozmiary.

Długie miesiące wzrostu notowań sprawiły, że wyceny amerykańskich spółek, w stosunku do wypracowywanych przez nie wyników finansowych, stały się wysokie. Żeby usprawiedliwić kursy swoich akcji, czołowe technologiczne spółki muszą spełniać oczekiwania inwestorów odnośnie do tempa wzrostu przychodów i zysków. W trwającym właśnie sezonie publikacji wyników za II kw. nie wszystkim się to udaje. Na przykład Alphabet (dawny Google), choć na poziomie zysku netto osiągnął wyniki lepsze od oczekiwań analityków, to jednak miał niższe niż w poprzednim kwartale tempo wzrostu przychodów, a także nie spełnił oczekiwań, jeśli chodzi o przychody reklamowe z serwisu YouTube. To wystarczyło, żeby kurs akcji spadł w środę o 5 proc. i kolejne 3 proc w czwartek. Dla Alphabet II kw. zakończył rok obrotowy, w którym firma miała 47,3 mld dol. zysku netto, o 43 proc. więcej niż poprzednio. Akcje Tesli, czołowego producenta aut elektrycznych, zostały przecenione w środę o 12 proc., po tym, jak spółka nie osiągnęła prognozowanego przez analityków poziomu zysków.

W przyszłym tygodniu wyniki opublikują Microsoft i Apple, dwie największe pod względem wartości rynkowej amerykańskie korporacje. Każda jest wyceniana na ponad 3 bln dol. Inwestorzy obawiają się, że też mogą rozczarować wynikami, więc sprzedają akcje. Eksperci są jednak dalecy w prognozowaniu końca hossy, rozgrywającej się w wokół sztucznej inteligencji. ©℗