Na naszych drogach będzie przybywało aut schodzących z tej samej linii produkcyjnej, a różniących się tylko logo producenta.

Koncerny motoryzacyjne idą na współpracę przy produkcji aut, bo chcą obniżyć koszty produkcji danego modelu. Takich wypadków będzie coraz więcej, bo każdy koncern będzie chciał mieć możliwie szeroką ofertę. – Będzie to dotyczyło tylko niszowych modeli, których roczna produkcja osiąga 60-70 tys. sztuk – zaznacza jednak Romuald Rytwiński, dyrektor generalny General Motors Poland. Prognozuje, że podobny model współpracy nie będzie rozwijał się w segmencie aut kompaktowych, które są wizytówką każdego koncernu. Do niedawna jego firma produkowała w Tychach model sprzedawany pod marką Opel Agila albo Suzuki Wagon R. – Współpraca ta będzie kontynuowana przy opracowywaniu i produkcji następcy tego modelu – mówi Łukasz Oster, rzecznik Suzuki. Obecnie Suzuki w swojej fabryce na Węgrzech produkuje około 60 tys. małych, quasi-terenowych aut dla innego potentata, Fiata. – Potrzebowaliśmy partnera, który jest specjalistą w konstrukcji napędu na cztery koła – tłumaczy motywy współpracy Bogusław Cieślar, rzecznik Fiat w Polsce. Z kolei Łukasz Oster z Suzuki tłumaczy, że jego firma szukała producenta silników diesla, których jego firma nie ma w ofercie. Efekt jest taki, że po naszych drogach jeżdżą bliźniaczo podobne Fiaty Sedici i Suzuki SX4. Przy czym Fiat oferuje tylko auta z napędem na cztery koła, a więc droższe, podczas gdy w Suzuki można znaleźć tańsze modele z napędem na dwa koła (cena zaczyna się od ok. 49 tys. zł) i automatyczną skrzynią biegów.