Akurat w tych dniach sporo o Ameryce. Głównie za sprawą zamachu na Donalda Trumpa, ale także ważnej decyzji o wystawieniu J.D. Vance’a jako Trumpowego kandydata na wiceprezydenta. Wspominam o nim nieprzypadkowo – to autor książki „Elegia dla bidoków” z 2016 r. (po polsku wydanej dwa lata później przez Marginesy).

„Elegia…” była w zasadzie o tym samym co książka Willa Sommera. I jedna, i druga to opowieści o Ameryce splądrowanej przez neoliberalizm ekonomiczny i liberalizm obyczajowy. O zapomnianych przez Boga i ludzi – a konkretnie przez polityczno-medialny establishment trzęsący Stanami Zjednoczonymi od pół wieku – rejonach i klasach największej potęgi gospodarczej świata. To są mateczniki trumpizmu. Tak było w wyborach roku 2016 i tak jest teraz.

ikona lupy />
Will Sommer „Uwierz w Plan. Skąd się wziął QAnon i jak namieszał w Ameryce”, przeł. Hanna Jankowska Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024 / Materiały prasowe

Na sprawę można spojrzeć na różne sposoby. Z tkliwością i zrozumieniem jak Vance (to są moi ludzie, znam ich losy i rozumiem, dlaczego stawiają na populizm). W przeciwieństwie do wielu przed nim i po nim przyszły kandydat na veepa nie dopisał sakramentalnego (i oczekiwanego przez elity) „no, ale Trump i trumpizm nie są rozwiązaniem”. Wsłuchał się w wycie pasa rdzy tak uważnie, że sam zaczął podzielać polityczne recepty „bidoków”. Z biegiem czasu poszedł nawet dalej. Dziś jest jednym z najzdolniejszych polityków Ameryki i możliwym następcą Trumpa w roli przywódcy nowego republikanizmu.

A co zrobił Will Sommer? Niby też pisze o Ameryce pogrążonej w sieci teorii spiskowych z empatią. Też mówi „ci ludzie wierzą w QAnon, bo Ameryka ich zawiodła, przeżuła i wypluła”. Ale w jego opowieści za dużo jest ugładzonego dydaktyzmu. Zbyt wiele tu jakby dopisanych niewidzialną – a może widzialną – ręką cenzora (redaktora) obowiązkowych antytrumpizmów. Zbyt mocno ma się to podobać tym, co trzeba. To czyni jego opowieść kolejną kpiną ze zidiociałych wyznawców teorii o podziemnych fabrykach adrenochromu i dzieje się tak pomimo wrzuconych tu i ówdzie zapewnień, że jest inaczej. I że autor sam jest przecież chłopakiem z Południa, który wychował się na audycjach Rusha Limbaugha i innych republikańskich kaznodziejów.

Która z tych dróg (i książek) mnie bardziej inspiruje? Którą uważam za uczciwszą? To chyba oczywiste. ©Ⓟ