Gdybym zapytał kogoś na ulicy, o co chodzi w przymusowej restrukturyzacji, nie wiedziałby. Ludzie wiedzą jednak, że mogą ufać sektorowi bankowemu i władzom. - mówi Dominique Laboureix, przewodniczący Single Resolution Board (jednolitej rady ds. restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji), unijnego organu przymusowej restrukturyzacji sektora bankowego.

W jakiej kondycji jest w tej chwili europejski sektor bankowy?
ikona lupy />
Dominique Laboureix, przewodniczący Single Resolution Board (jednolitej rady ds. restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji), unijnego organu przymusowej restrukturyzacji sektora bankowego / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

Patrząc od strony zarządzania kryzysowego – ponieważ nie jestem nadzorcą – widzimy, że sektor charakteryzuje się dziś dużą odpornością. To efekt w szczególności wysokich stóp procentowych, które sprawiły, że banki były w stanie wygenerować większy niż dotychczas zysk, przy jednoczesnym wyższym pokryciu rezerwami kredytów zagrożonych z ostatniej dekady. Widzimy przy tym, że wskaźnik kredytów zagrożonych z roku na rok spada, także dzięki czynnikom makroekonomicznym, jak stopa zatrudnienia.

Obecne poziomy współczynników wypłacalności są niezwykle wysokie w porównaniu z tym, co mieliśmy 10 lat temu. Zatem odporność sektora bankowego jest bardzo wyraźna. Od strony zarządzania kryzysowego mogę to potwierdzić. Przede wszystkim dlatego, że mamy osiągnięte pewne kluczowe elementy.

Po pierwsze, banki wniosły wkład do jednolitego funduszu restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji, który osiągnął swój cel w postaci 1 proc. depozytów gwarantowanych, czyli 78 mld euro. Po drugie, banki osiągnęły cele w zakresie zdolności do absorpcji strat, tzw. MREL, czyli minimalny wymóg zobowiązań kwalifikowanych. W przypadku przymusowej restrukturyzacji banku może to być wykorzystane do pokrycia strat.

Jakie są słabe punkty sektora?

Nie powinniśmy popadać w samozadowolenie. Nadal jest wiele do zrobienia w zakresie zdolności do przymusowej restrukturyzacji. Ale w tej chwili źródła słabszych punktów są zasadniczo poza sektorem bankowym. Mam na myśli ryzyko polityczne czy cyberataki. One rosną i przybierają różne kształty. Wspomnę też o potencjalnej konkurencji, np. za sprawą sztucznej inteligencji. Kolejna rzecz: kontrahenci banków mogą się okazać od nich słabsi. Mam na myśli w szczególności niektóre niebankowe instytucje finansowe, świat bitcoina, wszystkie te obszary, które są mniej uregulowane lub w ogóle nie są uregulowane. Banki współpracują z tymi kontrahentami lub klientami, którzy mają z nimi związki. Istnieje zatem ryzyko zarażenia, którego nie możemy wykluczyć.

A potencjalne problemy w samym sektorze bankowym?

Razem z kolegami z nadzoru bankowego EBC uważnie monitorujemy sektor kredytów hipotecznych, a dokładniej sektor nieruchomości komercyjnych. W niektórych krajach on nie jest w zbyt dobrej kondycji. To ryzyko sektorowe, które nie neguje mojego wcześniejszego stwierdzenia na temat generalnej odporności sektora bankowego w unii bankowej i szerzej w Europie.

Porozmawiajmy o samej przymusowej restrukturyzacji, czyli resolution. Ile takich przypadków było w UE w ramach istniejącej od prawie dekady dyrektywy BRRD (Bank Recovery and Resolution Directive; dyrektywa ustanawiająca ramy na potrzeby prowadzenia działań naprawczych oraz restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji)?

Ostatnia taka decyzja dotyczyła Getin Noble Banku w Polsce.

To było w 2022 r. A w unii bankowej?

Były dwa główne przypadki: Banco Popular w 2017 r. i Sbierbank w 2022 r. Ten ostatni dotyczył rosyjskiej grupy posiadającej filie w krajach unii bankowej: Austrii, Chorwacji i Słowenii. Kilka mniejszych przypadków odnotowano także w kilku innych krajach. Zasadniczo dla małych banków borykających się z trudnościami najlepszym rozwiązaniem jest postawienie ich w stan likwidacji.

Resolution niekoniecznie jest najłatwiejszym narzędziem w użyciu. Należy go używać, gdy bank spełnia określone funkcje krytyczne. Inaczej mówiąc: jeśli taki bank upadnie i zniknie z rynku, będzie to miało konsekwencje dla stabilności finansowej i klientów.

Jeśli jednak chodzi o mały bank, z małą liczbą klientów i bez funkcji krytycznych, być może najlepszym rozwiązaniem będzie skierowanie go do sądu w celu likwidacji. I w ostatnich latach kilka banków zniknęło w wyniku likwidacji, znacznie mniej w wyniku przymusowej restrukturyzacji.

W Polsce zdecydowano o resolution w odniesieniu do bardzo małego banku spółdzielczego (chodzi o BS Przemków). Definicję funkcji krytycznej wypełniało to, że były tam depozyty władz lokalnych.

Funkcje krytyczne nie są łatwe do zmierzenia. Musi być spełnionych szereg kryteriów. A potem musimy wykazać, i to jest bardzo ważne, że rozwiązanie, które proponujemy jako organ ds. przymusowej restrukturyzacji, daje lepszy efekt niż likwidacja. Jesteśmy zobowiązani wykazać, że wierzyciele banku, a nie akcjonariusze, przy resolution nie są w gorszej sytuacji w porównaniu z likwidacją. Bo w takim przypadku lepszym rozwiązaniem dla nich byłoby dopuszczenie do likwidacji.

To wszystko wymaga czasu. W sprawie Banco Popular decyzję podjęliśmy w 2017 r., a ocenę zakończyliśmy na początku 2020 r. – dwa i pół roku po wydaniu decyzji.

Pytałem o liczbę spraw, bo chciałbym wiedzieć, czy resolution poprawiło odporność sektora? Jeśli tak, czy wynikało to z załatwiania konkretnych przypadków, czy odporność sektora zwiększa po prostu istnienie ram prawnych przymusowej restrukturyzacji?

Rozumiem pytanie: chce pan wiedzieć, czy jesteśmy opłacani za nic! Jeżeli ramy będą skuteczne i jeśli będziemy je właściwie wdrażać, to i liczba spraw będzie coraz mniejsza. Zatem to, że w ciągu ostatnich lat przeprowadzono tylko kilka spraw dotyczących resolution, nie oznacza, że ludzie nic nie robią, nie oznacza samozadowolenia. Wręcz przeciwnie, oznacza to, że budujemy odporność sektora bankowego.

Następne pytanie będzie brzmieć: co robicie, gdy nie prowadzicie przymusowej restrukturyzacji. Budujemy zdolność do tych procesów. To trzeci element, o którym chciałem wspomnieć, opisując odporność sektora. Aby decyzja o przymusowej restrukturyzacji była skuteczna, bank powinien być na nią przygotowany.

Chodzi o plany resolution tworzone przez banki?

Tak. I o wszystkie środki, które podejmujemy, łącznie z testowaniem tych planów z bankami. Bardzo istotna jest tu współpraca pomiędzy różnymi organami ds. przymusowej restrukturyzacji, np. z Bankowym Funduszem Gwarancyjnym w Polsce. Ta codzienna praca w oczywisty sposób wzmacnia siłę sektora bankowego, choć zwykli ludzie nie zdają sobie z niej sprawy. Gdybym zapytał kogoś na ulicy, o co chodzi w przymusowej restrukturyzacji, nie wiedziałby. Ludzie wiedzą jednak, że mogą ufać sektorowi bankowemu i władzom. Właśnie dlatego, że istniejące ramy prawne poprawiają generalną sytuację sektora.

Porównuję sytuację banków europejskich z sytuacją banków amerykańskich w marcu 2023 r.: Silicon Valley Bank i innych. SVB i inne banki lokalne nie osiągnęły progów skali działania, od których wchodziły bardziej rygorystyczne regulacje. Mieściły się pod poprzeczką. W Europie nie ma poprzeczki. Regulacje wchodzą natychmiast: mając licencję bankową, jesteś pod kontrolą nadzorcy i potencjalnie organu ds. przymusowej restrukturyzacji. Przepisy obejmują taki podmiot natychmiast. Co robimy przy takim poziomie kontroli? Patrzymy zwłaszcza na zarządzanie i modele biznesowe.

W szczególności EBC, będący organem nadzorczym, poświęca coraz więcej czasu na analizę modeli biznesowych i zarządzania, zwłaszcza z punktu widzenia zarządzania ryzykiem. Popatrzmy na SVB. Model biznesowy był szczególny: 95 proc. depozytów inwestowano w obligacje długoterminowe. Bez prawdziwego zarządzania ryzykiem. Bez jasnego podziału ról itp. Czy jest to możliwe w Europie? Coraz mniej. Mamy silnych nadzorców, silne władze odpowiedzialne za sprawdzanie, czy model biznesowy jest zrównoważony, a ryzyko dobrze zmierzone. Jeżeli nie, stosujemy środki z tzw. Filaru 2 (pozwala na nałożenie dodatkowych wymogów kapitałowych – red.). A jeśli nie jesteśmy zadowoleni od strony zarządzania kryzysowego, także prosimy banki o poprawę niektórych elementów.

Zatem taki przypadek jak SVB nie zdarzy się w Europie?

Ujmijmy to odwrotnie: czy coś wydarzyło się w Europie w marcu 2023 r.?

„Wydarzył się” Credit Suisse, który musiał zostać przejęty przez UBS.

Tak, ale to Unia Europejska. W Polsce, o ile wiem, w marcu 2023 r. nie było upadłości banku. Podobnie w unii bankowej. Czy widzieliśmy niepokój w mediach społecznościowych? Tak. Ale czy były nawet początki runu bankowego? Nie. Widzieliśmy dużą stabilność depozytów w europejskim sektorze bankowym.

Nie obiecuję, że tak będzie następnym razem, ale wtedy nasi klienci, nasi obywatele uznali, że mogą pozostawić pieniądze w bankach. Chodzi o zaufanie. Można uważać „mój bank jest za drogi” itp. Ale jeśli trzyma się w nim pieniądze, dowodzi to przekonania, że istnieją ramy regulacyjne i organy odpowiedzialne za sprawdzanie i wdrażanie tych ram, którym można ufać.

Jeśli chodzi o te ramy: co należy w nich poprawić lub zmienić? Wspomniał pan, że istnieje tylko kilka przypadków rozstrzygania sporów na mocy dyrektywy. W ubiegłym roku ogłoszono projekt regulacji CMDI. Komisja Europejska stwierdziła wówczas: „Doświadczenie ostatnich lat pokazało, że w przypadku upadku średnich i mniejszych banków w UE władze znajdowały rozwiązania poza zharmonizowanymi unijnymi ramami przymusowej restrukturyzacji”. Może więc kraje są w pewnym sensie pozostawione same sobie?

Jako przedstawiciel organu odpowiedzialnego za wdrażanie decyzji w sprawie restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji mogę powiedzieć, że moim zdaniem to, co wdrażamy, sprawdza się dobrze. Mamy dobre ramy prawne. One są oczywiście złożone. Mogą być dotkliwe dla akcjonariuszy banków i czasami trudne do zrozumienia.

Czy możemy ulepszyć te ramy? Tak. Nie chodzi o to, żeby je całkowicie zmieniać – bo myślę, że mamy dobry punkt wyjścia – ale tak, żeby były bardziej przydatne dla całego społeczeństwa.

Jak to zrobić?

CMDI była propozycją Komisji Europejskiej, aby umożliwić mniejszym bankom dostęp do jednolitego funduszu restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji, zamiast dopuszczać do ich likwidacji, potencjalnie z wykorzystaniem środków publicznych (tak dzieje się przy konieczności wypłaty środków gwarantowanych upadłego banku – red.). Ale wciąż trwają prace nad tą propozycją.

Dodam, że polskie władze zawsze popierały tę reformę. Mając praktyczne, aktualne doświadczenie w realizacji przymusowej restrukturyzacji, polskie władze dobrze rozumieją, jak możemy ulepszyć europejskie ramy przymusowej restrukturyzacji.

W Polsce BFG kładzie duży nacisk na to, aby banki spełniały część wymogów MREL za pomocą instrumentów dłużnych. Czy tak samo jest w przypadku banków strefy euro?

To ciekawy pomysł, jednak nie jest to powszechny obowiązek w Europie. Uważam, że w pewnych okolicznościach kwestia, którą podnosi BFG, jest bardzo słuszna. Obowiązek pokrycia części MREL innymi formami kapitału niż CT1 (fundusze podstawowe banku – red.) jest sposobem na dywersyfikację źródeł pokrywania strat. To prawda, że w momencie kryzysu nie jest wykluczone, że kapitał akcyjny jest już bardzo niski. Zatem w zależności od jakości i lokalizacji długu możemy go wykorzystać w procesie resolution, zamieniając go w kapitał lub pokrywając straty. ©℗

Rozmawiał Łukasz Wilkowicz
Cały wywiad na forsal.pl