Problem z utrzymaniem produkcji węgla na odpowiednim poziomie i nieustanny wzrost kosztów sprawiają, że perspektywy spółki na najbliższą przyszłość nie są zachęcające
W ciągu dwóch lat zysk netto czołowego unijnego producenta węgla koksowego i koksu spadł z rekordowych ponad 2 mld zł kwartalnie do zera w pierwszych trzech miesiącach 2024 r. Odbiciem pogarszających się wyników firmy jest spadek kursu na GPW – od początku roku notowania akcji obniżyły się o ponad jedną trzecią i jest to najsłabszy wynik w indeksie WIG20, skupiającym najważniejsze giełdowe firmy.
– Za pogorszenie wyników JSW odpowiada spadek cen węgla – zarówno typu hard, w którego produkcji specjalizuje się firma, jak i energetycznego, który też stanowi istotną część przychodów. Niekorzystne dla spółki jest umocnienie złotego względem dolara. Wciąż rosną także koszty operacyjne, mimo spadku przychodów. Do tego firma ma problemy z utrzymaniem produkcji węgla na odpowiednim poziomie – wylicza Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ. Ekspert dodaje, że trudno jest obecnie wskazać czynniki, które mogłyby w najbliższym czasie pomóc firmie odwrócić niekorzystne trendy w wynikach finansowych.
Słabe wydobycie
13,5 mln t urobku węgla w 2023 r. to najsłabszy wynik przynajmniej od dekady. W porównaniu z poprzednim rokiem spółka obniżyła produkcję o 4 proc. Tymczasem strategia JSW zakłada, że do 2030 r. wzrośnie ona do 16,1 mln t, z czego 90 proc. stanowić będzie węgiel koksowy.
W zeszłym roku Unia Europejska ponownie wpisała węgiel koksowy na listę surowców strategicznych, kluczowych w transformacji energetycznej. Z tego rodzaju węgla powstaje koks, który jest niezbędnym surowcem w procesie wytwarzania stali, wykorzystywanej z kolei w turbinach wiatrowych czy panelach słonecznych. W 2023 r. udział węgla koksowego w całym wydobyciu JSW sięgnął 80 proc.
„W strategii zostało ujęte wydobycie ze złoża Bzie-Dębina w Ruchu Bzie, kopalni Borynia-Zofiówka-Bzie. Już po przyjęciu strategii – podczas dalszego rozpoznania złoża Bzie-Dębina –okazało się, że jest w nim bardzo dużo uskoków i spółka zmuszona będzie do zweryfikowania planów funkcjonowania Ruchu Bzie. Po zakończeniu prac zarząd JSW zdecyduje, czy będzie potrzebna aktualizacja strategii spółki pod kątem wielkości wydobycia” – napisał w odpowiedzi na pytania DGP Tomasz Siemieniec, rzecznik prasowy JSW. Dodaje on, że osiągnięcie poziomu wydobycia założonego w strategii wciąż nie jest wykluczone. Na 2024 r. spółka zapowiada utrzymanie produkcji na zeszłorocznym poziomie.
– Po słabych pod względem produkcji wynikach w I kw. spółce może być trudno zrealizować ten cel. Firma inwestuje w poszerzenie frontu wydobywczego, co ma swoje odbicie w kosztach, a mimo to produkcja spada – zwraca uwagę Łukasz Prokopiuk. Wiceprezes spółki Remigiusz Krzyżanowski zapowiedział w rozmowie z redakcją PAP Biznes, że JSW zamierza zmniejszyć tegoroczne wydatki inwestycyjne, które były planowane na ok. 4 mld zł.
Produkcja węgla w JSW mogłaby być wyższa o ok. 0,5 mln t rocznie, gdyby nie katastrofy i pożary, które zdarzyły się w kopalniach spółki w dwóch poprzednich latach. Przed dwoma miesiącami kolejny pożar dotknął kopalnię Budryk.
Koszty rosną, akcje tanieją
W wynikach finansowych za I kw. 2024 r. uwagę zwracają przeciwne trendy w przychodach firmy i jej kosztach – te pierwsze spadły o ponad 20 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem, a te drugie o ponad 10 proc. wzrosły. Spółka nie ma większego wpływu na poziom swoich przychodów, bo rynek węgla koksowego i koksu ma charakter globalny i JSW nie jest w stanie dyktować cen, pozostaje jej zatem kontrolowanie kosztów.
– Ograniczenie kosztów to dla JSW bardzo trudny temat. W poprzedniej dekadzie, w trudnych czasach dla branży, spółka miała program ich redukcji, co miało później korzystny wpływ na wyniki finansowe. Tylko co z tego, skoro wszystkie te oszczędności zniknęły, kiedy nadeszły lepsze czasy i rekordowe zyski. Politykę firmy w ostatnich latach trudno określić inaczej jak rozdawnictwo, polegające na tym, że spełniane było każde żądanie związków zawodowych dotyczące podwyżki wynagrodzeń – mówi Łukasz Prokopiuk.
W zeszłym tygodniu działające w JSW związki zawodowe poinformowały o braku porozumienia co do poziomu wynagrodzeń w 2024 r. Zarząd zaproponował zwiększenie funduszu płac o 6,5 proc. w porównaniu z 2023 r., ale kwestią sporną pozostaje to, czy bazą do wyliczania podwyżek mają być tylko zasadnicze wynagrodzenia, czy należy do nich dodać dwie wypłacone w zeszłym roku nagrody. Koszty świadczeń pracowniczych wzrosły w JSW w ubiegłym roku o niemal 30 proc. do 7,4 mld zł, a średnia płaca wyniosła 17,5 tys. zł brutto i była wyższa niż rok wcześniej o 26 proc.
Bieżące przychody spółki nie wystarczają na pokrycie kosztów i zarząd zdecydował się na sięgnięcie po pieniądze z funduszu inwestycyjnego, w którym odkładane są pieniądze na trudne czasy. Na koniec marca zgromadzono 6,1 mld zł, do końca roku JSW chce z tego wycofać 1,5 mld zł.
– Przy obecnych warunkach na rynku JSW ma 2–3 mld zł deficytu gotówki rocznie z podstawowej działalności. Kapitał zgromadzony w funduszu zapewni firmie środki na funkcjonowanie przez mniej więcej trzy lata – ocenia Łukasz Prokopiuk.
Inwestorzy woleliby, żeby spółka ich przekonała, że jej sytuacja się poprawi. Kurs akcji przed dwoma laty sięgał 80 zł, a obecnie nie przekracza 30 zł i jest najniższy od trzech lat. Duże wahania notowań to cecha charakterystyczna JSW. W poprzedniej dekadzie zdarzało się, że w trudniejszych dla branży okresach kurs spadał nawet o 90 proc. – ze 100 do 10 zł. ©℗