Do zarządzania zostali wyznaczeni menedżerowie z bogatym doświadczeniem w swoich branżach, często związani wcześniej z firmami, w których dziś pracują.

Siedem miesięcy po wyborach parlamentarnych, które doprowadziły do zmiany władzy, na ostatniej prostej jest wymiana kadr w państwowych spółkach. Do takiego wniosku prowadzi analiza składów zarządów i rad nadzorczych w 24 firmach bezpośrednio i pośrednio kontrolowanych przez Skarb Państwa, notowanych na warszawskiej giełdzie. Wymienione zostały już rady nadzorcze, natomiast w niektórych firmach trwają jeszcze konkursy na członków zarządu. Tak jest na przykład w Pekao i Aliorze, bankach wchodzących w skład grupy kapitałowej PZU. PKP Cargo zaprosiło menedżerów do składania swoich kandydatur dopiero w zeszłym tygodniu. Nowych władz nie ma na razie budowlany Polimex-Mostostal, kontrolowany przez firmy energetyczne. Nic natomiast nie wskazuje na to, żeby miał się zmienić zarząd producenta rur Ferrum, gdzie największym akcjonariuszem jest Polski Fundusz Rozwoju.

Menedżerowie wyznaczeni do zarządzania instytucjami finansowymi muszą jeszcze otrzymać zgodę na objęcie swoich funkcji przez Komisję Nadzoru Finansowego. W takiej sytuacji są np. nowi szefowie PZU i PKO BP.

Dotychczas dokonane zmiany pozwalają też stwierdzić, jakiego rodzaju menedżerowie przejęli władzę w państwowych spółkach.

Życiorysy osób powołanych do zarządów wskazują, że do organów wykonawczych zostały powołane niemal bez wyjątku osoby z wykształceniem i doświadczeniem pasującym do profilu danej firmy. Tak jest na przykład w Orlenie, największej krajowej firmie, grupującej aktywa paliwowe kontrolowane przez Skarb Państwa, czy w KGHM, jednym z czołowych producentów miedzi na świecie. Odpowiednio Ireneusz Fąfara i Andrzej Szydło nie tylko mają bogate CV, lecz także wcześniej pracowali w firmach, którymi teraz będą zarządzać. To istotna różnica w porównaniu z prezesami tych spółek w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy. Daniel Obajtek obejmował prezesurę Orlenu w 2018 r., mając doświadczenie przede wszystkim jako samorządowy polityk (i przez rok prezes Energi), natomiast Tomasz Zdzikot, ostatni prezes KGHM za czasów poprzedniej koalicji, spędził karierę zawodową głównie jako ministerialny urzędnik.

Także w innych firmach – energetycznych PGE i Enei czy w Grupie Azoty z branży chemicznej – na stanowisko prezesa zostały powołane osoby wcześniej pracujące dla swoich spółek. Tak samo jak niektórzy członkowie zarządu. Na ogół udało się też dotrzymać wyborczej obietnicy o wyłanianiu nowych menedżerów w drodze konkursu.

Również w zarządach spółek z sektora finansowego pojawili się eksperci z branży. Wśród nominowanych menedżerów nie ma ani jednego przypadku transferu ze świata polityki, tak jak za poprzedniej władzy zdarzyło się w przypadku Maksa Kraczkowskiego, który z Sejmu trafił do zarządu PKO BP, czy Małgorzaty Sadurskiej, wybranej do zarządu PZU bezpośrednio z kancelarii prezydenta. Interesujące powiązania nowych menedżerów dotyczą przede wszystkim ich przeszłości zawodowej. Na przykład nominowany na prezesa PKO BP Szymon Midera i szef PZU Artur Olech rozwijali na początku poprzedniej dekady wspólnie ramię finansowe Poczty Polskiej, gdy prezesem tej firmy był Jerzy Jóźkowiak. Z kolei Olech i Jarosław Mastalerz, który wygrał konkurs na prezesa PZU Życie, pracowali razem w ubezpieczeniowej grupie Generali.

W radach nadzorczych, gdzie też na poziomie analizy życiorysów trudno doszukać się ludzi, których kompetencje można by podważyć, widoczny jest inny trend. Wśród ponad 120 osób powołanych do organów państwowych spółek notowanych na GPW jest 55 prawników. To ponad 40 proc. wszystkich nominacji. Prawnicy są przewodniczącymi w radach nadzorczych Orlenu, KGHM, PGE, Enei, PZU oraz PKP Cargo.

– Obecność prawników w radach nadzorczych, w szczególności w radach spółek kontrolowanych przez państwo, jest zjawiskiem naturalnym i pożądanym. Naturalnym, bo w trakcie edukacji i zdobywania uprawnień zawodowych adwokaci i radcowie prawni nabywają również umiejętności, żeby rzetelnie wykonywać obowiązki członków rad nadzorczych. A pożądanym, bo wykonywanie zawodów prawniczych jest oparte na zaufaniu i niezależności, cechach ważnych także w sprawowaniu nadzoru nad spółkami. Dlatego obecność adwokatów i radców prawnych w radach wzmacnia wiarygodność firm – mówi Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.

Zwraca uwagę na zapisy ustawy o zarządzaniu mieniem państwowym. Zgodnie z nimi zdobycie uprawnień adwokata lub radcy prawnego jest wystarczającym warunkiem, żeby zostać wskazanym jako kandydat na członka rady nadzorczej przez ministra wykonującego prawa z akcji posiadanych przez Skarb Państwa. To z jednej strony potwierdza, że predyspozycje wprost związane z wykonywanym zawodem są pożądane w nadzorze nad spółkami, z drugiej – ułatwia prawnikom otrzymanie nominacji do rady.

Rozmieszczenie prawników w poszczególnych firmach jest jednak nierównomierne. Żadnego przedstawiciela tego zawodu nie ma w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Z kolei w PGE, największym producencie prądu w Polsce, w dziewięcioosobowej radzie zasiada sześć osób z wykształceniem prawniczym.

– Co do zasady do nadzoru nad spółkami najlepiej będą pasować prawnicy specjalizujący się w prawie handlowym. Można też być ekspertem od węższych dziedzin, takich jak: podatki, regulacje, konkurencja, prawo energetyczne czy karne. W niektórych spółkach może być zapotrzebowanie na specjalistyczną wiedzę z kilku obszarów prawa, więc to, ilu ostatecznie prawników trafi do rady nadzorczej, zależy od specyfiki działania danej firmy – mówi Pietrzak. Zastrzega, że jego wypowiedzi nie odnoszą się do żadnego konkretnego podmiotu. Sam jest jednym z czterech prawników zasiadających od lutego w radzie nadzorczej Orlenu. ©℗