Wzrost kosztów, spadek zamówień oraz cyfryzacja i nowe technologie – to główne powody planowanych redukcji zatrudnienia.
W 12 wojewódzkich urzędach pracy, które odpowiedziały na pytania DGP, ponad 90 firm zgłosiło w I kw. zamiar zwolnienia niemal 8 tys. pracowników. Przed rokiem działające na ich terenie przedsiębiorstwa brały pod uwagę rozwiązanie stosunku pracy z nieco ponad 4 tys. osób, a zgłoszenia pochodziły od ponad 80 zakładów. Mamy do czynienia z wyraźnym trendem wzrostowym. Jak wynika z danych GUS, w roku ubiegłym w całym kraju 364 zakłady zgłosiły 30,6 tys. pracowników do zwolnienia. To odpowiednio o 6,7 proc. i ponad 47 proc. więcej niż w 2022 r.
Jak informują pracownicy urzędów pracy, z miesiąca na miesiąc zwiększa się liczba firm planujących grupowe redukcje i ich skala. – W marcu zwolnienia grupowe wpłynęły od czterech zakładów na 362 osoby. W lutym to był jeden zakład i sześć osób, a w styczniu zero. Przed rokiem w I kw. odnotowano sześć zgłoszeń dotyczących 161 osób – mówi nam Maciej Smolarek z WUP w Toruniu.
Podobnie sytuacja wygląda w innych województwach. W Małopolsce 13 firm zapowiedziało rozstanie się z 1289 pracownikami. W I kw. 2023 r. było to trzech pracodawców, którzy zgłosili 177 osób do zwolnienia. – W naszym województwie jest więcej o 26,7 proc. zakładów planujących zwolnienia grupowe i o 41,7 proc. więcej osób zgłoszonych do zwolnienia – mówi Wiesława Lipińska, rzecznik prasowy WUP Mazowsze.
Są też dwa województwa, które zanotowały spadek liczby zgłoszeń – to Opolszczyzna i Wielkopolska.
Powody planowanych redukcji to przede wszystkim sytuacja gospodarcza, w tym spowolnienie obserwowane w strefie euro, które przekłada się na spadek zleceń, a co za tym idzie kłopoty finansowe rodzimych przedsiębiorców. Bo jednocześnie rosną koszty prowadzenia biznesu, choćby z powodu wzrostu płac.
Wśród branż zwalniających najwięcej osób są przetwórstwo przemysłowe i sektor IT. Ten ostatni padł poniekąd ofiarą swojego sukcesu. Branża rosła w pandemii, kiedy konieczność przestawienia się na pracę i naukę zdalną napędzała wzrost wspierany dodatkowo płynącymi z różnych źródeł pieniędzmi przeznaczanymi na cyfrową transformację. Teraz wiele projektów, które rozpoczęto w tamtym czasie, zostało zakończonych lub zbliża się do finału. Firmy dostosowują więc zatrudnienie do warunków rynkowych, czego efektem jest spadek liczby ofert w stosunku do poprzedniego roku o 30 proc. Poza tym, jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów, zaległości finansowe sektora IT sięgają 264 mln zł, a średnie zadłużenie jednej firmy to 38 tys. zł. Problemy z płatnościami ma prawie 7 tys. podmiotów.
Zwalniają też pracodawcy z sektora handlu i napraw, budownictwa czy prowadzący tzw. działalność profesjonalną, naukową i techniczną. Już niedługo, zdaniem ekspertów, kolejnym sektorem, gdzie będzie widać duży przyrost zwolnień, będzie transport. Firmy mierzą się nie tylko z mniejszą liczbą kontraktów, ale też dwucyfrowym spadkiem cen frachtów.
Wśród powodów nasi rozmówcy wymieniają też restrukturyzacje i zmiany technologiczne, w tym automatyzację czy szukanie oszczędności przez outsourcing. – W branży motoryzacyjnej mogą mieć związek z zapowiadanym przestawianiem się na produkcję aut elektrycznych. Wysokie ceny energii elektrycznej, wzrost kosztów pracy spowodowany podwyżką płacy minimalnej mogły przyczynić się do zamykania zakładów produkcyjnych czy likwidacji firm prowadzących działalność związaną z oprogramowaniem lub świadczące inne usługi – wyjaśnia Małgorzata Majka-Ciepły z Dolnośląskiego WUP.
Zwalniają małe i duże firmy. W tym roku o planach w tym zakresie poinformowały już ING, IKEA, ABB czy BNP Paribas Bank Polska. Infosys postanowił zlikwidować swój poznański oddział, na skutek czego pracę straci w sumie 200 osób. O redukcji zatrudnienia poinformowała też Nokia, która zapowiedziała zmniejszenie swojego zespołu w Polsce o ponad 800 osób, oraz koncern Michelin, który zdecydował się przenieść produkcję opon do ciężarówek do Rumunii, przez co tnie zatrudnienie w fabryce w Olsztynie.
– Widać, że niektóre firmy przenoszą cały polski oddział do innego kraju, gdzie są niższe koszty zatrudnienia. Inni dostosowują strukturę zatrudnienia do mniejszego popytu czy zastępują pracowników technologią AI – mówi Karolina Schiffter, partner, adwokat w kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter Stępień Kanclerz | Littler, doradzającej przedsiębiorcom.
Eksperci sygnalizują, że sytuacja na rynku pracy jest dużo poważniejsza, niż wynika z danych o zwolnieniach grupowych. W branży IT pracuje bowiem wiele osób na kontrakty b2b. Ich zwolnienia grupowe nie obejmują, a pracę tracą. Poza tym wiele firm stara się ominąć tę procedurę, bo jest sformalizowana i wymaga od pracodawcy podjęcia szeregu działań. – Niektórzy pracodawcy wolą jej nie stosować i rozłożyć zwolnienia w czasie, aby pozostać poniżej progów ustawowych zwolnień grupowych. Trzeba jednak pamiętać, że takie podejście jest jedynie wtedy możliwe, jeżeli zwalnianie na raty jest uzasadnione obiektywnymi potrzebami biznesowymi, takimi jak np. potrzeba zapewnienia sprawnej realizacji procesu restrukturyzacji zatrudnienia. W przeciwnym razie takie działanie pracodawcy może zostać potraktowane jako obejście przepisów – dodaje Karolina Schiffter. ©℗