Firmom pomagały paliwa, gdy ich ceny szły w dół. Trend się odwrócił. A o wzrost przychodów trudno z powodu braku zleceń.
Prognozy dla rynku paliw nie są dobre. Zdaniem Rafała Zywerta, analityka rynków finansowych w spółce Reflex, do końca miesiąca benzyna zdrożeje o kolejne 10–15 gr na litrze, a olej napędowy o ok. 5 gr. Tym samym ceny obu paliw zrównają się i wyniosą ok. 6,75 zł za litr.
– Na tym jednak nie koniec. Kolejny kwartał również utrzyma się w trendzie wzrostowym. Powody są dwa. Po pierwsze, oczekiwany wzrost zużycia w II i III kw., a po drugie, decyzja OPEC o przedłużeniu cięć produkcji ropy naftowej do końca II kw. tego roku – dodaje Zywert i zaznacza, że o ile I kw. tego roku zakończy się tańszym paliwem niż przed rokiem, to w II kw. będzie już widoczny wzrost w porównaniu z podobnym okresem poprzedniego roku.
To zła wiadomość dla branży transportowej, gdzie koszt paliwa w ogólnych wydatkach ponoszonych na działalność wynosi 30–35 proc. Każda zmiana ceny wpływa więc negatywnie na wynik finansowy firmy. Szczególnie że branża funkcjonuje dziś na marżach o połowę niższych niż przed pandemią. Sięgają ok. 1–2 proc. wobec 4–5 proc. przed pojawieniem się koronawirusa.
– Miesięczny koszt paliwa do jednego auta, które przejeżdża średnio 11,5 tys. km, to wydatek na poziomie ok. 16 tys. zł – tłumaczy Piotr Magdziak, członek zarządu firmy Magtrans. I dodaje, że zmiana ceny diesla o prognozowane 5 gr oznacza dodatkowy wydatek rzędu 150 zł na każdy samochód.
– Na początku roku cena diesla wynosiła ok. 5 zł netto za litr. Od tamtego czasu koszt związany z zakupem paliwa wzrósł więc o 1 tys. zł na każdy pojazd. W przypadku średniej wielkości firmy daje to nakłady wyższe o 100 tys. zł – wylicza Magdziak.
Branża działa na marżach o połowę niższych niż przed pandemią
Branża podkreśla, że poradziłaby sobie z takimi dodatkowymi kosztami, gdyby nie to, że stawki za usługi spadły, jednocześnie wzrosły pensja minimalna, koszty ZUS dla pracowników, o kilkadziesiąt procent zdrożały nowe auta (trzeba je co kilka lat wymieniać). Do tego dochodzi wzrost opłat drogowych w Niemczech o 100 proc., co na każdy pojazd dało wydatek większy o ponad 6 tys. zł.
Jak mówią przewoźnicy, poprzedni rok i pierwsze miesiące obecnego to pod względem rentowności najgorszy okres dla branży od dekad.
– Firmy wciąż walczą z brakiem zleceń oraz konkurencją ukraińską – mówi Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka.
Nie bez znaczenia jest też umocnienie złotego. - Przychody firm zajmujących się międzynarodowym transportem są głównie w euro. Podobnie jak większość kosztów, które ponoszą, a które są związane z zakupem paliwa, opłaceniem autostrad czy zapłaceniem rat leasingowych. To, co zostaje, przelicza się na złote i opłaca pozostałe koszty, takie jak podatki, pensje dla kierowców. Przy mocnym złotym zysk dla firmy transportowej jest niższy – tłumaczy jeden z przewoźników.
Dalszy wzrost cen paliw może mieć przełożenie na koszt usług dla klienta ostatecznego, co może znaleźć odzwierciedlenie w produktach na półce sklepowej.
Branża transportowa przyznaje, że nie wszyscy klienci są gotowi płacić więcej. – Niektórzy przewoźnicy mogą próbować absorbować wzrost kosztów paliwa przez pewien czas, ale w dłuższej perspektywie mogą być zmuszeni do podwyższenia cen – dodaje Joanna Wojnarska, kierownik przetargu w Raben Transport.
Dlatego firmy podejmują różne działania w celu zabezpieczenia się przed podwyżkami cen paliwa, takie jak negocjowanie długoterminowych umów z dostawcami paliwa, inwestowanie w bardziej efektywne technologie lub strategie oszczędzania energii, a także przemyślane zarządzanie flotą pojazdów w celu minimalizacji zużycia paliwa. Coraz popularniejsze stają się też klauzule paliwowe, których celem jest dostosowanie stawek za usługę do aktualnych cen paliwa, bez konieczności dodatkowych negocjacji i aneksowania umowy.
Klauzule obowiązują przy zleceniach kontraktowych, czyli realizowanych w ramach dłuższej umowy. – Klauzule nie chronią w 100 proc. Pomagają jednak w jakiejś części rekompensować ewentualne podwyżki na stacjach – mówi Marek Latkowski z Company Owner Legarto Logistic. ©℗