Lista nielegalnych składowisk odpadów jest tajna. GIOŚ wykrył ponad 300 miejsc o szczególnym zagrożeniu. Politycy obozu rządzącego chcą je ujawnić.

W Polsce jest 311 miejsc, w których nielegalnie nagromadzono niebezpieczne odpady – wynika z najnowszej inwentaryzacji przeprowadzonej przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska i wojewódzkie inspektoraty. To niemal 50 proc. więcej niż pół roku wcześniej – wtedy GIOŚ zidentyfikował 214 takich miejsc. Lista została jednak zastrzeżona.

– W stosunku do wielu z tych miejsc toczą się postępowania karne i nie możemy udostępniać tej listy – mówiła 7 marca podczas komisji sejmowej Anita Sowińska, wiceminister klimatu.

Jak tłumaczy nam adw. Marta Hermanowicz, zastępczyni szefa działu prawa karnego w kancelarii Filipiak Babicz, to zrozumiałe w przypadku nielegalnych miejsc porzucenia odpadów, które do pewnego momentu mogą być objęte tajemnicą śledztwa. – Jeżeli zostały wykryte nielegalne składowiska odpadów i toczy się w związku z tym postępowanie, szczególnie na etapie czynności operacyjnych, to jest ono tajne. Informacje pochodzące z czynności są objęte tajemnicą nie bez powodu – upublicznianie ich mogłoby zniweczyć wysiłki służb zmierzające np. do wykrycia zorganizowanych grup przestępczych, które porzucają odpady w miejscach do tego nieprzeznaczonych – mówi.

Jak zauważa, czym innym jest jednak lista składowisk odpadów niebezpiecznych, które zostały skontrolowane przez GIOŚ. – Jeżeli w ramach kontroli ujawniono nieprawidłowości, to można te informacje ujawniać – niedawno Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) przesądził, że jest to informacja publiczna – mówi adw. Hermanowicz.

Chodzi o decyzję NSA z grudnia 2023 r. Sąd oddalił wtedy skargę kasacyjną GIOŚ i w ten sposób potwierdził, że inwentaryzacja nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych jest informacją publiczną. Chodziło o listę stworzoną jeszcze w 2020 r., na którą powoływał się ówczesny sekretarz stanu Jacek Ozdoba. Według Stowarzyszenia Instytut Remediacji Terenów Zanieczyszczonych, które pozwało w tej sprawie GIOŚ, jest to wiedza konieczna, aby uniknąć poważnych zagrożeń dla życia i zdrowia ludzi oraz skażenia środowiska naturalnego.

Lista nadal nie została opublikowana. Podczas posiedzenia komisji 7 marca zastępca dyrektora departamentu kontroli odpadów w GIOŚ, Paweł Łagowski, zapewniał, że „trwają prace nad wykonaniem tego wyroku”. Tłumaczył także, że ujawnienie najnowszej listy 311 nielegalnych miejsc składowania odpadów mogłoby uaktywnić szarą strefę. – Mogłaby dorzucić tam dodatkowe odpady. Wiąże się to też z dodatkowym zagrożeniem w postaci samozapłonu, wybuchów, pożarów – może komuś przyjdzie do głowy coś podpalić – mówił. Dodał, że mogłoby to także doprowadzić do eskalacji sąsiedzkich.

Gabriela Lenartowicz (KO), przewodnicząca podkomisji ds. monitorowania gospodarki odpadami, uważa, że to naiwne tłumaczenie, i zapowiada zwrócenie się z tą sprawą do NIK. – Nie wnoszę o to, żeby prokuratura opublikowała dane z prowadzonego śledztwa. Chodzi o działania GIOŚ, czyli organu państwa – tłumaczy, odwołując się także do wyroku NSA. – Jeśli mieszkam w sąsiedztwie bomby ekologicznej, to nie będę bezpieczniejsza, nie wiedząc o niej. Z kolei odpady z reguły podpalali ci, którzy te odpady pozostawiali, żeby zatrzeć ślady, a nie osoby z zewnątrz – mówi DGP.

Zwraca też uwagę na to, że jest potrzebne wsparcie finansowe dla samorządów. Według Anity Sowińskiej rząd zagwarantował w budżecie 153 mln zł na zagospodarowanie nielegalnie zgromadzonych odpadów, które według wcześniejszej wersji ustawy nie były zapewnione. Jak sama jednak zauważyła, nie jest to duża kwota, liczy jednak na kolejne środki w przyszłości – szacowany koszt utylizacji jednego nielegalnego składowiska w Rogowcu to paręset milionów złotych. Tymczasem w analizie GIOŚ wskazano, że pięć miejsc wymaga niezwłocznego usunięcia odpadów, a 125 – pilnego. Całość przedsięwzięcia to miliardy złotych.

Sowińska mówiła DGP w lutym, że chciałaby stworzyć fundusz w formie programu na kilka lat, może nawet 10. – Ograniczają nas nie tylko środki finansowe, lecz także moce przerobowe. Nie chcę doprowadzić do sytuacji, w której odpady są tylko przenoszone z miejsca na miejsce, a nie są unieszkodliwiane – dodawała. W trakcie komisji wskazywała, że są też możliwe zmiany legislacyjne, które pomogą w prewencji, m.in. dotyczące rozszerzonej odpowiedzialności producenta.

Temat nielegalnych odpadów pojawia się w lokalnych kampaniach samorządowych. W poniedziałek szef dolnośląskiej PO, Michał Jaros, zapowiedział, że chce przeprowadzić audyt wszystkich składowisk z pozwoleniami oraz ujawnić te nielegalne w regionie.

Marta Hermanowicz podkreśla, że obietnica ujawnienia listy wszystkich nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych może się okazać niewykonalna z racji toczących się postępowań.Jednak samo pojawienie się tematu w kampanii jest dobrym znakiem, ponieważ często jest zamiatany pod dywan. Co więc mogą obiecać samorządy? – Mogą zadeklarować, że będą nalegały na większą liczbę kontroli składowisk odpadów niebezpiecznych. Ważnym aspektem jest też finansowanie utylizacji nielegalnych składowisk. Samorządy mogą zadeklarować, że będą się starać pozyskiwać te pieniądze lub zabezpieczą pewną kwotę – uważa Hermanowicz. ©℗

ikona lupy />
Miejsca nielegalnego nagromadzenia odpadów, które mogą stanowić szczególne zagrożenie / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe