Europa ma duże zapasy i dziesiątki miliardów metrów sześciennych dostaw zakontraktowanych na kolejne lata.
Ciepła końcówka zimy przyniosła powiew optymizmu na rynku gazu w Unii Europejskiej. W hubie TTF w Rotterdamie cena wynosiła ok. 25 euro/MWh. To symboliczny powrót do cenowego status quo sprzed kryzysu energetycznego nękającego Europę od czasu wprowadzenia ograniczeń w handlu gazem przez Gazprom przed sezonem grzewczym 2021/2022.
Brak odbicia popytu
Łagodna zima sprawiła, że w marzec kraje UE weszły z magazynami gazu zapełnionymi w ponad 60 proc., co pozwala myśleć ze spokojem także o kolejnym sezonie zimowym. Zapasy przekraczały 70 mld m sześc., co stanowiło wartość rekordową dla tej pory roku. Ale pogoda to niejedyny czynnik, który pozwolił na uspokojenie sytuacji na rynkach europejskich.
Według danych Instytutu Ekonomii Energii i Analiz Finansowych (IEEFA) w trzy lata Unia rozbudowała swoją infrastrukturę do odbioru dostarczanego drogą morską gazu skroplonego (LNG) o 40 proc. Pozwoliło jej to z nawiązką odzyskać możliwości importowe utracone m.in. w związku z wyłączeniem z użytkowania przez Rosjan biegnącego przez Polskę gazociągu jamalskiego oraz podbałtyckiego Nord Streamu.
Na korzyść UE działa też utrzymywanie od początku kryzysu obniżonego zużycia gazu.
Według szacunków brukselskiego think tanku Bruegel w pierwszych 11 miesiącach ub.r. popyt na błękitne paliwo na unijnych rynkach był o 19 proc. niższy niż przeciętnie w latach 2019–2021. W zeszłym tygodniu KE wyszła z inicjatywą, by państwa członkowskie dalej oszczędzały gaz. Zaproponowała, by w dalszym ciągu obowiązywał orientacyjny pułap redukcji zapotrzebowania o 15 proc. względem wieloletniej średniej. Teraz Bruksela nie zakłada już jednak możliwości – która istniała w poprzednim sezonie – nadania cięciom obligatoryjnego charakteru w przypadku wystąpienia kryzysu podażowego.
Chociaż nie ma już bodźców do redukowania zużycia gazu w gospodarce, to nie widzimy jak dotąd sygnałów mocnego odbicia popytu. To sygnał, że odpowiedź Unii na kryzys – której filarem było przyspieszenie transformacji energetycznej i zastępowanie gazu alternatywnymi źródłami – ma trwałe, systemowe następstwa. W zeszłym roku unijna produkcja prądu ze źródeł odnawialnych była o kilkanaście procent wyższa niż w 2022 r.
Przetargi działają
Dodatkowo sukcesem zakończyła się lutowa odsłona wspólnych zakupów gazu w UE. Instrument, który w poprzednich, nastawionych na krótkoterminowy efekt, czterech edycjach zebrał oferty dostawców na łącznie 55 mld m sześc., tym razem przewidywał możliwość zakontraktowania dostaw sezonowych w perspektywie średnioterminowej: na lata 2024–2029.
Formuła spotkała się z gigantycznym pozytywnym odzewem, zwłaszcza ze strony eksporterów gazu. Łącznie zgłoszono oferty na dostarczenie do Europy niemal 100 mld m sześc. paliwa, prawie trzykrotnie więcej, niż wynosiło zagregowane zapotrzebowanie unijnych firm biorących udział w przetargu. Z perspektywy odbiorców to korzystny punkt wyjścia do negocjowania warunków kontraktów.
Może to być punkt zwrotny dla mechanizmu, który – zgodnie z ustaleniami instytucji europejskich z końca zeszłego roku – ma się zadomowić w Unii na stałe. Jak podkreślał niedawno Maroš Šefčovič, wiceprzewodniczący Komisji odpowiedzialny za Europejski Zielony Ład, ma wspierać już nie tylko bezpieczeństwo dostaw, lecz także pozycję konkurencyjną europejskiego przemysłu na arenie globalnej. Wewnątrz UE wspólne zakupy pozwalają z kolei zwiększyć szanse na pozyskanie gazu na dobrych warunkach krajom o mniejszej sile przetargowej niż Niemcy czy Włochy.
Choć KE podkreśla, że konsekwencje kryzysu są nadal odczuwalne dla Europy, to uruchomienie średniookresowych zakupów to jeden z sygnałów, że jesteśmy już na innym etapie. – Najgorsze powinno być już za nami – przekonuje Šefčovič.
Gazowe napięcia
Korzystnym dla unijnych odbiorców trendom towarzyszyła stopniowa utrata znaczenia importu z Rosji, a więc także wzmocnienie odporności rynku na ewentualne manipulacje Gazpromu. Według oficjalnych danych KE dostawy rosyjskiego gazu, które jeszcze w 2021 r. sięgały 155 mld m sześc., rok później były o niemal połowę mniejsze (80 mld m sześc.), a w zeszłym roku znowu ograniczono je jeszcze o 46 proc. (do 43 mld m sześc.).
Ale w unijnej „27” pojawiają się też napięcia z gazem w tle. Jednym z ich źródeł są specjalne opłaty wprowadzone przez Berlin, które mają zrekompensować koszty poniesione na zakup surowca w okresie najwyższych cen. Skutki mogą odczuć sąsiedzi Niemiec, bo dodatkowe koszty mają ponosić wszyscy odbiorcy gazu sprowadzanego z wykorzystaniem niemieckich rurociągów. Według pięciu państw Europy Środkowej, m.in. Czech i Polski, opłaty, które mogą podnieść dzisiejsze koszty transportu gazu przez Niemcy o ok. 5 proc., grożą fragmentaryzacją unijnego rynku i utrudnią odwracanie się od Rosji. Dotyczy to zwłaszcza krajów bez dostępu do morza. Kwestia ta ma być jednym z tematów dzisiejszego spotkania unijnych ministrów energii. ©℗