W UE aktualne przepisy o stosowaniu chemikaliów wynikają z dwóch rozporządzeń: Reach (rejestracja, ocena, zezwolenia, stosowanie ograniczenia w zakresie chemikaliów) oraz CLP (klasyfikacja, oznakowanie, pakowanie). W USA reguluje je TSCA – ustawa o kontroli substancji toksycznych. W Europie bardzo restrykcyjnie podchodzi się do zapisów obu obowiązujących na kontynencie dokumentów, czego przykładem może być lista 1372 substancji zakazanych przy produkcji kosmetyków. W USA są to tylko dwa preparaty. Podobnie jest w przypadku pestycydów. Aż 82 stosowane w USA środki są zakazane w Europie. Inne są też wymogi dotyczące umieszczania informacji na etykietach. Dyrektywa Reach, którą Unia wprowadziła po katastrofach ze stosowaniem DDT i azbestu, oparta jest na zasadzie przezorności. Tymczasem z przecieku wynika, że jako wyjściowe dla ustaleń w obrębie TTIP przyjęto niższe, ujęte w Codex Alimentarius, organie ONZ, który zajmuje się międzynarodowymi normami żywności i ustala globalne limity dla pestycydów.
W UE aktualne przepisy o stosowaniu chemikaliów wynikają z dwóch rozporządzeń: Reach (rejestracja, ocena, zezwolenia, stosowanie ograniczenia w zakresie chemikaliów) oraz CLP (klasyfikacja, oznakowanie, pakowanie). W USA reguluje je TSCA – ustawa o kontroli substancji toksycznych. W Europie bardzo restrykcyjnie podchodzi się do zapisów obu obowiązujących na kontynencie dokumentów, czego przykładem może być lista 1372 substancji zakazanych przy produkcji kosmetyków. W USA są to tylko dwa preparaty. Podobnie jest w przypadku pestycydów. Aż 82 stosowane w USA środki są zakazane w Europie. Inne są też wymogi dotyczące umieszczania informacji na etykietach. Dyrektywa Reach, którą Unia wprowadziła po katastrofach ze stosowaniem DDT i azbestu, oparta jest na zasadzie przezorności. Tymczasem z przecieku wynika, że jako wyjściowe dla ustaleń w obrębie TTIP przyjęto niższe, ujęte w Codex Alimentarius, organie ONZ, który zajmuje się międzynarodowymi normami żywności i ustala globalne limity dla pestycydów.
/>
KOMENTARZ
Transatlantyckie Partnerstwo w Dziedzinie Handlu i Inwestycji nie będzie pierwszym porozumieniem handlowym, które obejmie swoim zasięgiem kwestie sanitarne i fitosanitarne. Potrzeba uregulowania tych spraw pojawiła się już wcześniej, czego owocem jest „Porozumienie w sprawie stosowania środków sanitarnych i fitosanitarnych”, czyli tzw. porozumienie SPS. Weszło ono w życie w 1995 r. wraz z utworzeniem Światowej Organizacji Handlu. Warto przy tym zwrócić uwagę, że SPS nie doprowadził do obniżenia standardów bezpieczeństwa żywności. Porozumienie pozwala sygnatariuszom na stosowanie takich środków ochrony konsumentów, jakie uznają za właściwe – o ile przemawiają za tym dowody naukowe. Dokument zezwala również na stosowanie zasady ostrożności, czyli podjęcia przez rządy tymczasowych środków zapobiegawczych w sytuacji, kiedy zachodzi podejrzenie, że np. dana substancja jest szkodliwa, ale jeszcze nie ma przemawiających za tym dowodów naukowych.
Największe spory handlowe dotyczące amerykańskiej żywności toczyły się już po wejściu porozumienia w życie. W efekcie na europejskie stoły nie trafiły ani wołowina pochodząca od zwierząt, którym podawany był hormon wzrostu, ani żywność zmodyfikowana genetycznie. W przypadku wołowiny strona amerykańska argumentowała, że zakaz sprowadzania takiego mięsa pełni funkcję bariery handlowej. Chociaż Komisja Europejska spór na forum Światowej Organizacji Handlu przegrała, zakaz nie został zniesiony. W związku z tym WTO zezwoliła na wprowadzenie działań odwetowych. Ostatecznie jednak strony porozumiały się i w zamian za zniesienie środków odwetowych Unia zezwoliła na sprowadzanie w ramach bezcłowego kontyngentu wołowiny, pod warunkiem jednak, że nie będzie to mięso od zwierząt, którym podawano hor mon wzrostu. Na mocy Porozumienia SPS strona amerykańska starała się wykazać również, że nieuprawnioną barierę dla handlu stanowią unijne regulacje i procedury w zakresie wprowadzania na rynek żywności zmodyfikowanej genetycznie.
TTIP w zamyśle negocjatorów ma być bardziej ambitny niż SPS, ale nie oznacza to sprowadzenia standardów do najniższego, wspólnego poziomu, tylko wypracowanie mechanizmów, które pozwolą na wzajemne uznanie standardów. Przykładem chociażby są europejskie małże, które nie mogą być sprowadzane do Stanów Zjednoczonych. Tamtejsze regulacje wymagają bowiem, aby woda, w której małże są hodowane, była poddawana testom na obecność bakterii Escherichia coli. Unia również wymaga przeprowadzania takich testów, ale po naszej stronie Atlantyku pod tym kątem bada się mięso małż. TTIP ma ułatwić i przyspieszyć uznawanie ekwiwalencji, czyli uznanie, że chociaż procedury stosowane przez drugą stronę są inne, to w efekcie zapewniają taką samą ochronę.
Znacznie większe kontrowersje budzi kwestia oznaczeń geograficznych, takich jak: oscypek, ser feta czy truskawka kaszubska. Z perspektywy amerykańskiej stanowią one barierę dla handlu, bowiem w USA trakt uje się je po prostu jako nazwy rodzajowe produktów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama