W 2024 roku sytuacja finansowa Polaków powinna się stopniowo poprawiać, a 2025 rok powinien być pod tym względem już "bardzo dobry" - oceniają eksperci Krajowego Rejestru Długów. Na tę chwilę Polacy zgromadzili oszczędności na różnym poziomie - niektórzy dysponują sumą ponad 20 tys. złotych "na czarną godzinę", a część w ogóle nie ma odłożonych żadnych pieniędzy. Do tego wciąż zwiększają się długi Polaków - średnie zadłużenie rodaka to obecnie nieco ponad 20 tys. zł. Wraz z ekspertem analizujemy najnowsze dane dotyczące sytuacji materialnej Polaków.
Ze statystyk* wynika, że 1/5 Polaków obecnie w ogóle nie posiada żadnych oszczędności. W tej grupie przeważają kobiety, osoby w średnim wieku (między 45 a 54 rokiem życia) oraz osoby słabiej wykształcone. Co czwarty ankietowany ma zgromadzone skromne środki w wysokości do 5 tys. złotych. 17,4 proc. badanych oszczędziło od 5 tys. do 20 tys. zł. Z kolei 23,2 proc. może pochwalić się zabezpieczeniem w wysokości ponad 20 tys. zł - najczęściej są to mężczyźni z wyższym wykształceniem z największych miast.
Oszczędności Polaków - wzrosły czy zmalały?
Czy obecna sytuacja gospodarcza sprzyja oszczędzaniu przez Polaków? Czy raczej stopniowo bogacimy się, czy z powodu wysokiej inflacji jesteśmy zmuszeni do wydawania swoich oszczędności? Andrzej Kulik, dyrektor Departamentu Analiz Rynkowych i Komunikacji oraz rzecznik prasowy Krajowego Rejestru Długów mówi, że nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. - Z naszego badania wynika, że mamy do czynienia ze sporym rozwarstwieniem polskiego społeczeństwa jeśli chodzi o oszczędności. Mamy trzy grupy respondentów o podobnej liczebności, z których jedna deklaruje że jej oszczędności w ostatnim roku wzrosły (34,4 proc.), druga że zmalały (34,4 proc.) i trzecia, że ich wartość pozostała bez zmian (31,1 proc.). Przy czym osoby, które posiadają większe oszczędności istotnie częściej uważają, że ich wartość w ostatnim roku wzrosła. Z kolei osoby o najmniejszych oszczędnościach zdecydowanie częściej informują o zmniejszeniu się wartości zaoszczędzonych środków.
- To pokazuje, że mamy do czynienia w Polsce z takim samym zjawiskiem, jak w innych krajach. Osoby zamożne, nawet w kryzysie, przy wysokiej inflacji, są w stanie gromadzić więcej środków niż ci, którzy zarabiają mniej - dodaje Andrzej Kulik. - Interesująca jest analiza odpowiedzi na pytanie skierowane do tych, których oszczędności się zmniejszyły, dlaczego tak się stało. Otóż 43 proc. odpowiedzi wskazywało, że powodem była konieczność pokrycia bieżących wydatków. To bardzo niepokojące, bo pokazuje że mamy sporą grupę Polaków, których bieżące wydatki są wyższe niż osiągane dochody. Na kolejnych pozycjach wskazywano pokrycie nagłych wydatków (leczenie, naprawa samochodu itp.), czy remont mieszkania (29 proc.). Mniejszy odsetek wskazań (10-11 proc.) dotyczył spłaty zadłużenia, realizację zaplanowanych przyjemności (podróże, zakupy) czy inwestycji (kupno mieszkania, samochodu). To nie jest nic złego. Ostatecznie jednym z powodów oszczędzania jest zabezpieczenie się na wypadek niespodziewanych okoliczności czy odłożenie pieniędzy na realizację późniejszych planów.
Konta oszczędnościowe i lokaty - tam trzymamy środki
Ci Polacy, którzy są w stanie oszczędzać najczęściej lokują swoje środki w pewnych instrumentach finansowych. - Opierając się na wynikach naszego badania można wysnuć wniosek, że wybieramy bardzo tradycyjne sposoby oszczędzania – oprocentowane konto w banku (30 proc.) i oprocentowana lokata (30 proc.). Znacznie rzadziej Polacy inwestują w akcje i obligacje (10 proc.), złoto (9 proc.), nieruchomości (7 proc.) czy kryptowaluty (5 proc.). Wynika to zapewne z tego, że te formy nie tyle oszczędzania, ile pomnażania oszczędności wymagają specjalistycznej wiedzy, która najwyraźniej nie jest dostępna dla szerszego grona Polaków. Konto czy lokatę potrafi założyć większość - ocenia przedstawiciel Krajowego Rejestru Długów.
Statystyczny Polak ma ponad 20 tys. zł długu
Pomimo posiadania oszczędności przez większość Polaków, wciąż zwiększają się ich długi. Jak przyznaje Andrzej Kulik, rok 2023 nie był najlepszy pod tym względem. - W ciągu pierwszych 10 miesięcy zadłużenie konsumentów wzrosło o 2,4 mld zł, zwiększył się też średni dług do 20,1 tys. zł. To oznacza, że powiększyły się kłopoty tych, którzy już je wcześniej mieli. Ale wiele wskazuje na to, że najgorsze mamy za sobą, a nowy rok powinien przynieść poprawę jeśli chodzi o poziom zadłużenia. Już wstępne dane za listopad i grudzień pokazują, że wartość zadłużenia zaczęła maleć. Prognozujemy, że tak będzie też w 2024 roku. Już teraz rośnie siła nabywcza pensji, podwyżki zaczęły znowu wyprzedzać inflację. To oczywiście dotyczy tylko sektora przedsiębiorstw, a więc firm zatrudniających powyżej 10 pracowników. Ale także sytuacja budżetówki powinna się poprawić. Zapowiedziane podwyżki płac, w tym 30 proc. podwyżki dla nauczycieli, sprawią że sytuacja finansowa także tej grupy pracowników ulegnie poprawie, zwiększy się więc spłacalność długów, mniej osób będzie w długi wpadać. Nie należy wpadać jednak w nadmierny optymizm, bo nie spodziewamy się, że te spadki zadłużenia będą olbrzymie.
Rozmówca zwraca przy tym uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Trzeba pamiętać, że zwiększenie zdolności kredytowej wielu osób może spowodować większą chęć do zaciągania kolejnych zobowiązań, nawet jako odreagowanie na wcześniejsze zaciskanie pasa. To może być z kolei początkiem kłopotów, jeśli nie zachowa się umiaru.
Zakup mieszkania, sprzęt RTV/AGD, meble - to najczęściej finansujemy kredytem
Na pewno nie należy liczyć na spektakularny spadek liczby bankructw. - Upadłość jest finałem kilkuletniego procesu, zatem poprawy w tym zakresie należy oczekiwać najwcześniej w II połowie 2025 roku.Pod względem wartości udzielanych kredytów zawsze najwięcej ich jest przeznaczanych na zakup domu czy mieszkania. Jeśli uwzględnić liczbę zawieranych umów, to są to kredyty gotówkowe lub na zakupy ratalne - sprzęt RTV i AGD czy meble - mówi rzecznik prasowy KRD.
Z kolei, jak uważa rozmówca, największe zadłużenie dwóch grup wiekowych, czyli 36-45 i 46-55 wynika z naszego cyklu życia. - To okres, kiedy kupujemy mieszkania i domy oraz wyposażenie do nich, pojawiają się dzieci, których wychowanie też sporo kosztuje. Wiele wydatków jest finansowanych kredytem, często wieloletnim. Z jednej strony mamy więc kumulację dużych wydatków, z drugiej nie najwyższe jeszcze pensje, myślę zwłaszcza o tej najmłodszej grupie, czyli trzydziestolatków.
Optymistyczne prognozy na 2024 i 2025 rok
Andrzej Kulik mówi jednak o tym, że sytuacja finansowa Polaków ogółem powinna się stopniowo poprawiać. - To nie tylko wynik pensji rosnących szybciej od inflacji, czy dużych podwyżek dla budżetówki, ale też coraz lepszych prognoz dla gospodarki. Nie zapominajmy też o odblokowywaniu pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, co powinno pobudzić inwestycje w gospodarce. Choć akurat tu efekt będzie bardziej widoczny raczej w 2025 roku. O ile oczywiście nie zajdą niespodziewane sytuacje, których teraz się nie da przewidzieć (nikt nie przewidział pandemii czy wybuchu wojny na Ukrainie), to rok 2024 będzie dobry, a 2025 bardzo dobry - podsumowuje ekspert Krajowego Rejestru Długów.
* Badanie „Barometr oszczędności 2023” przeprowadzone przez IMAS International na zlecenie
Krajowego Rejestru Długów w listopadzie 2023 r. metodą CAWI na reprezentatywnej próbie 1007
Polaków w wieku 18-74 lata.