TRANSPORT
Pierwszego lipca mają wejść w życie francuskie przepisy ustawy o rozwoju, działalności i równych szansach gospodarczych (loi Macron) wraz z przepisami wykonawczymi zawartymi w dekrecie nr 2016–418. Wynika z nich, że kierowcy firm transportowych mają być traktowani jako pracownicy delegowani. Oznacza to konieczność stosowania wobec nich minimalnego wynagrodzenia na poziomie 9,61 euro za godzinę i nakłada liczne obowiązki administracyjne dla zagranicznych firm transportowych (np. konieczność zgłaszania kierowców, wyznaczenia stałego przedstawiciela na terenie Francji itp.).
– Zakres tych regulacji nie jest do końca znany, bo trwają prace nad zmianą tamtejszego kodeksu transportowego, które mogą skutkować objęciem przepisami loi Macron każdej operacji transportowej – tłumaczy Maciej Wroński, prezes Transportu i Logistyki Polskiej. Dlatego związek zaskarżył w części ustawę oraz w całości dekret do Komisji Europejskiej.
W skardze do Brukseli TLP zarzuca francuskim przepisom niezgodność z art. 56 Traktatu o Funkcjonowaniu UE poprzez tworzenie barier prawnych naruszających swobodę świadczenia usług, jak też naruszenie art. 94–96 tegoż traktatu. Chodzi o stosowanie rozwiązań prawnych dyskryminujących przewoźników ze względu na przynależność narodową poprzez wprowadzenie znacznych, nieproporcjonalnych obciążeń, które wykluczą z rynku podmioty niefrancuskie (szczególnie z sektora MśP). Zdaniem TLP przepisy naruszają prawidłowe funkcjonowanie rynku wewnętrznego i zaprzeczają tworzeniu jednolitego obszaru transportowego. W dodatku uznanie pracowników wysoko mobilnych, jakimi są kierowcy, za pracowników delegowanych, oznacza, że będą oni podlegali kilku porządkom prawnym jednocześnie. Zwłaszcza że podobne regulacje zostały w ub.r. wprowadzone przez Berlin.
– Namawiamy organizacje skupiające przewoźników z innych państw do składania skarg do Komisji Europejskiej. Mamy nadzieję, że Francja zmodyfikuje swoje przepisy – przyznaje Wroński.
– Przestrzegamy też, aby nie patrzeć na problem francuskiej czy niemieckiej ustawy osobno, jak na oddzielne cegiełki, które same w sobie nie są groźne. Jeśli przedsiębiorcy nie będą reagować, a poszczególne państwa będą dokładały swoje cegiełki, to ani się obejrzymy, a wyrośnie z nich mur, który podzieli Europę na biedniejszą i bogatszą; i firmy z tej biedniejszej części nie będą mogły świadczyć po tej bogatszej stronie swoich usług – konkluduje prawnik. ©?