Hogg: Historia pokazuje, że zawsze, gdy powstają innowacje w płatnościach, handel na tym korzysta.
Fundamentem usług finansowych jest wymiana wartości między ludźmi. Odbywała się ona najpierw w ramach barteru, następnie zaczęto korzystać z monet, potem posługiwano się listami kredytowymi, a dzisiaj mamy płatności cyfrowe. Wraz z kolejnymi przełomami coraz więcej ludzi na świecie mogło zacząć kupować i sprzedawać. Widzę coś wspaniałego w tym, co robimy: konsumenci mogą kupić coś w dowolnym miejscu globu z niezachwianą pewnością, że płatność dotrze do sprzedawcy, a oni w zamian otrzymają to, czego chcą. Rzeczywistość staje się coraz bardziej cyfrowa i mobilna, a na świecie istnieje wiele różnych metod płatności.
W ostatnim czasie umożliwiliśmy przepływ pieniędzy w odwrotną stronę – od firm do konsumentów. Idąc dalej, co stoi na przeszkodzie, by umożliwić przesyłanie pieniędzy bezpośrednio między ludźmi? Innym kierunkiem naszych działań będzie dostarczanie wraz z płatnościami znacznie większej ilości informacji. W przypadku karty korporacyjnej firma potrzebuje wiedzieć nie tylko, że miała miejsce płatność, lecz także na co zostały wydane pieniądze. Gdy firmy zaczynają realizować płatności między sobą, potrzebują więcej informacji o tym, jak przepływają środki. Międzynarodowe i wewnątrzkrajowe połączenia między ludźmi otwierają ogromne możliwości. Możemy wykorzystać obecną, stale poszerzaną infrastrukturę, by dostarczać coraz więcej danych płynących z tych powiązań, a następnie tworzyć na ich podstawie kolejne usługi.
W płatnościach obowiązuje coś na kształt piramidy Maslowa. W przypadku każdej płatności podstawowym założeniem jest, że będzie ona niezawodna i świetnie chroniona. To niezwykle trudno zapewnić. Podczas czarnego piątku przetwarzaliśmy w Europie ok. 9 tys. transakcji na sekundę. Każda była analizowana pod kątem potencjalnego oszustwa – zajmuje nam to 5 milisekund. W tym czasie musimy zdecydować, czy płatność powinna zostać zrealizowana, czy też nie. Dla porównania mrugnięcie okiem trwa 120 milisekund. Zapewnienie tego poziomu dostępności i bezpieczeństwa jest rzeczą absolutnie podstawową. W tym celu od wielu lat inwestujemy w uczenie maszynowe.
Konkurencji nigdy dość. Te firmy mogą być jednocześnie i naszymi konkurentami, i naszymi klientami. Naszą specjalizacją jest przesyłanie pieniędzy, więc Visa jest przez te firmy wykorzystywana jako platforma służąca do tego celu. Mogłyby one się stać naszymi konkurentami, ale budowanie tych samych kompetencji we własnym zakresie wiąże się z powielaniem nakładów inwestycyjnych. Cały czas inwestujemy w otwartą bankowość czy nowe narzędzia do zwalczania oszustw, niezmiennie też zastanawiamy się, jak nasze rozwiązania mogą wesprzeć firmy. To skierowana do partnerów odpowiedź na coraz ciekawsze i konkurencyjne środowisko.
Ale więcej świata cyfrowego to zarazem więcej oszustw i wzrost ryzyka cyberataków. Dlatego w ostatnich pięciu latach zainwestowaliśmy w cyberbezpieczeństwo ok. 9 mld dol. To pokaźna suma, ale tak naprawdę największe znaczenie mają bieżące koszty zapewnienia bezpieczeństwa całej sieci.
Ilekroć powstają innowacje w płatnościach, odbywa się to z ogromną korzyścią dla handlu. Im łatwiej jest z tych rozwiązań korzystać, tym więcej transakcji się odbywa.
Proszę spojrzeć na swój telefon. Zapisane jest w nim coś, co nazywamy tokenem. To nasza technologia, którą możemy opisać jako szyfr złożony z 16 cyfr, przypisany do tego urządzenia. Dzięki niemu bezpieczeństwo płatności znacząco wzrasta. Więcej pewności ma także sprzedawca, u którego dokonujemy jakiegoś zakupu. Gdybyśmy pięć lat temu wyszli z domu, mając przy sobie tylko telefon, nasze możliwości kupowania różnych rzeczy byłyby mocno ograniczone. Ale nie chodzi tylko o cyfrową rewolucję. Nawet w świecie rzeczywistym ludzie mogą dziś robić rzeczy, których dotąd robić nie mogli. Najlepiej zilustruje to przykład transportu publicznego. 15 lat temu każdy kraj miał własny system, w którym płaciło się za bilet autobusowy. Od tego czasu pomogliśmy zrealizować w Europie ok. 85 projektów, dzięki którym można płacić kartą za korzystanie z transportu publicznego.
Widzę tu wiele kierunków. Weźmy jako przykład drobnych przedsiębiorców. W czasie pandemii dowiedzieliśmy się, że małe firmy przyjmujące tylko gotówkę miały trudności z pozyskiwaniem nowych klientów. W czerwcu 2020 r. przyjęliśmy więc szeroko zakrojony plan: postanowiliśmy, że doprowadzimy do ucyfrowienia 50 mln małych przedsiębiorstw na świecie. Ostatecznie skończyło się na 67 mln, z czego 13,5 mln w Europie. Z punktu widzenia tych małych firm przyjmowanie płatności cyfrowych to szansa na dotarcie do klientów, których w przeciwnym razie nigdy by nie pozyskały. Ale chodzi tu także o płatności realizowane przez same firmy, np. płacenie dostawcom, którzy mogą znajdować się gdzieś daleko. Mamy teraz cały zestaw narzędzi, dzięki którym te płatności mogą docierać w różne miejsca.
Nie powiedziałabym, że jakoś szczególnie odczuwamy problem. Nie licząc Wielkiej Brytanii, przez ostatnie trzy i pół roku w Europie zwiększyliśmy zatrudnienie około dwuipółkrotnie. I nie biorę tu pod uwagę pracowników firm, które w tym czasie kupiliśmy. Możemy zaoferować ludziom karierę w dziedzinie technologii i usług finansowych, a także możliwość pracy w wielu krajach.
Weźmy kwestię narodowości. Jesteśmy obecni w 38 krajach w Europie. Kiedy omawiamy jakieś kwestie strategiczne czy inicjatywy, poznanie zdania naszych pracowników w Polsce pomaga nam w zrozumieniu tego, co powinniśmy zrobić w Hiszpanii czy Turcji. Dzięki temu, że stwarzamy przestrzeń do dzielenia się różnymi doświadczeniami i omawiania różnych perspektyw, dostajemy lepsze odpowiedzi na pytanie, co w danej sytuacji zrobić.
Czyż Europa nie jest fascynująca pod tym kątem? Czasami gdy zestawiamy ze sobą zachowania konsumentów w różnych krajach, silniej uwypuklają się pewne ogólne prawdy. W Niemczech gotówka odgrywa dużo większą rolę niż w Wielkiej Brytanii. To przywiązanie do gotówki wynika jednak z czegoś bardziej uniwersalnego – z potrzeby pewności, jak kształtują się nasze finanse. Jeżeli w jakimś kraju dostrzegamy wyraźne postawy, możemy odnieść je do innego rynku, bardziej efektywnie go analizując. Widzimy, że w poszczególnych krajach pewne wspólne potrzeby ludzi manifestują się z różną intensywnością i na różne sposoby, ale nie zmienia to faktu, że ich znajomość pomaga nam usprawnić nasze rozwiązania.
Jednym z większych wdrożeń wprowadzonych w ostatnich latach w Wielkiej Brytanii są karty dla osób niezarządzających samodzielnie swoimi finansami. To coś jak kieszonkowe, które dostają dzieci, ale w postaci karty. Przewaga nad kieszonkowym jest taka, że mamy kontrolę nad wydatkami takiej osoby. W Wielkiej Brytanii to rozwiązanie przyjęło się nadspodziewanie dobrze. Obserwujemy to obecnie także na innych rynkach. Inny przykład – władze publiczne często próbują przekazać ludziom pieniądze z założeniem, że zostaną one wydane zgodnie z określonym przeznaczeniem. Uruchomiliśmy więc szereg programów, dzięki którym obywatele mogą otrzymać pieniądze na kartę i przeznaczyć je na wskazany cel.
Po wprowadzeniu takiego rozwiązania zarządzający systemem transportu będą mieć dane o całych przebytych trasach. Kiedy ktoś wsiądzie do autobusu, potem do tramwaju, a na końcu znowu do autobusu, zarządzający transportem publicznym będą mieć podgląd całej trasy, ilu ludzi ją wybiera i kiedy. To istotna wiedza w kontekście planowania sieci transportu publicznego.
Wśród dotychczasowych form płatności nie ma takiej, która zniknęłaby całkowicie, choć oczywiście niektóre stawały się mniej popularne. Mój mąż wciąż kolekcjonuje karty baseballowe i wymienia się nimi z innymi. Naszym celem nie jest wyeliminowanie innych form płatności, lecz sprawienie, by płacenie było jak najwygodniejsze. ©℗