Państwo nie powinno zastępować bez wyraźnej konieczności lokalnych i regionalnych wspólnot zorganizowanych w samorząd terytorialny, przedsiębiorców oraz ich samorządów i zrzeszeń, organizacji pozarządowych, samorządów zawodów zaufania publicznego. W ostatnich latach próbowało to robić. Czas wrócić do fundamentu polskiego sukcesu: samorządności.

Od 1997 r. we wszystkich swych działaniach państwo polskie opiera się – lub też powinno opierać – na wyrażonej w preambule konstytucji zasadzie pomocniczości (subsydiarności). Zgodnie z nią (jak orzekł w sprawie K 54/05 Trybunał Konstytucyjny), „państwo nie powinno wykonywać zadań, które mogą być wykonywane w sposób bardziej efektywny przez mniejsze wspólnoty obywateli”.

– To truizm, ale wart powtarzania: bez samorządności nie ma rozwoju gospodarczego kraju. Z perspektywy Krakowa i innych polskich gmin samorządności zawdzięczamy właściwie wszystko to, co osiągnęliśmy po 1989 r. – powiedział Jerzy Muzyk, zastępca prezydenta Krakowa, podczas debaty „Motory rozwoju: samorządność”, która odbyła się podczas naszego INFORum Gospodarczego. W pełni zgodził się z nim Benedykt Węgrzyn, wójt gminy Dobra, organizator I Samorządowego Okrągłego Stołu Open Eyes Economy Summit.

Doktor Marcin Sala-Szczypiński, dziekan Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie, i Justyna Zając-Wysocka, przewodnicząca Małopolskiego Oddziału Krajowej Izby Doradców Podatkowych, wyjaśnili, dlaczego samorządność musi być podstawą działania i rozwoju kluczowych dla rozwoju cywilizacyjnego środowisk zawodów zaufania społecznego. Katarzyna Woszczyna, doświadczona liderka biznesu, prezeska Alliance Business Connect ABC, podkreślała, jak ważna jest samoorganizacja i samorządność przedsiębiorców: bez niej nie da się wcielać w życie pożądanej przez biznes (i nie tylko) zasady: „Nic o nas bez nas”.

Wszyscy uczestnicy panelu przyznali, że każda dotychczasowa opcja polityczna po dojściu do władzy miała pokusę centralnego regulowania kwestii wpływających bezpośrednio lub pośrednio na funkcjonowanie samorządu, czyli de facto mieszkańców i wszystkich lokalnych społeczności. W zgodnej opinii panelistów jest to zawsze złe, ponieważ właśnie konstytucyjnej zasadzie subsydiarności Polki i Polacy zawdzięczają epokową poprawę poziomu i jakości życia.

Samorządność i finanse

– Konieczne jest jasne oddzielenie zadań samorządowych od zadań centralnych. Wiadomo, że takie dziedziny jak obronność, bezpieczeństwo, polityka zdrowotna czy przemysły strategiczne są domeną państwa. Ale w większości pozostałych obszarów należy zostawić wszystko, co możliwe, wspólnotom obywateli. Obowiązuje tu ta sama zasada, co w przypadku przedsiębiorczości: im więcej centralnych regulacji, im mniej wolności w działaniu, tym gorsze efekty – wyjaśnił wiceprezydent Krakowa.

Podkreślił, że w parze ze swobodą musi iść odpowiednie finansowanie powierzonych zadań. Nie ma samorządności bez wolności, ale też nie ma jej bez stabilności finansowej, czyli przewidywalnych środków własnych, które można przeznaczać na ważne dla wspólnoty cele. – Miasto jest największym inwestorem nie tylko w gminie Kraków, lecz także w całym regionie. W ciągu roku na inwestycje w drogi, obiekty użyteczności publicznej, szkoły, przedszkola, obiekty inżynierskie, obiekty sportowe, zieleń itp. wydaliśmy około 1,5 mld zł. Zatem samorząd mocno kreuje gospodarkę, a robi to tym lepiej, im większymi środkami własnymi dysponuje – tłumaczył Jerzy Muzyk.

W jego opinii miasto było w stanie przyciągnąć czołowych na świecie inwestorów, w tym liderów IT, ponieważ dzięki samorządności i puli własnych środków stworzyło odpowiednie warunki do funkcjonowania topowych firm oraz do życia ponad 100 tys. specjalistów, w tym wielu cudzoziemców. – Aby tak nadal było, musi być zapewniony mechanizm dający samorządom stabilność i bezpieczeństwo finansowe. Tymczasem w ostatnich latach mieliśmy do czynienia ze zmianami przepisów, głównie w podatku PIT, w efekcie których tylko w tym roku nie wpłynęło do kasy Krakowa blisko 700 mln zł. To niemal połowa budżetu inwestycyjnego naszego miasta. Te pieniądze zostały de facto wypracowywane przez krakowian, ich aktywność, działalność gospodarczą i powinny zostawać tutaj, żeby realizować najpilniejsze zadania publiczne. Warto zauważyć, że my tworzymy warunki nie tylko dla naszych mieszkańców, lecz także ogromnej rzeczy przyjezdnych i codziennie dojeżdżających, którzy tu pracują, uczą się oraz, oczywiście, turystów – stwierdził Jerzy Muzyk.

Przypomniał, że samorządy wykonują również wiele zadań zleconych przez państwo, na czele z oświatą. Ten obszar stale się poszerza, co wymaga odpowiedniego finansowania i sprawnej administracji. Wzrost środków nigdy jeszcze nie nadążył jednak za ogromem nowych zadań.

– Musimy mieć świadomość, że rozwiązania podnoszące jakość życia kosztują – i to nie tylko na etapie inwestycji, ale też potem, na etapie utrzymania. Potrzebujemy więc zatem pilnie debaty na temat finansowania samorządów w tych nowych realiach – zaapelował wiceprezydent Krakowa.

Równe szanse dla wszystkich

Z podobnymi wyzwaniami, choć w innej skali i proporcjach, mierzy się małopolska gmina Dobra. Jej wójt, Benedykt Węgrzyn, jest aktywny w samorządzie od ponad dwóch dekad. – Mamy tyle samo dróg publicznych, ile Kraków: 300 km. Równocześnie w mniejszych społecznościach pewne wyzwania i problemy są jeszcze bardziej wyraźne. Tym większa rola samorządu, który jest jedną z kilku rzeczy, które po 1990 r. niewątpliwie nam się udały – podkreślił wójt Dobrej.

Przypomniał, że samorządność była głównym postulatem pierwszej Solidarności. Wedle wywodzących się z tego wolnościowego ruchu twórców samorządu terytorialnego komunistyczne władze PRL zgodziły się na ów „eksperyment”, bo były przekonane, że samorządowe wspólnoty nie poradzą sobie – i szybko zwrócą się o pomoc do centrali. Ku zdumieniu wielu tak się nie stało. Lokalne społeczności potrafiły się organizować, rozliczać i prowadzić politykę zaspokajania potrzeb mieszkańców. Okazało się, że robią to o wiele efektywniej niż w systemie scentralizowanym, w którym „gospodarz” był daleko, a tak naprawdę wcale go nie było. Samorządy niejako z automatu zostały też szybko zdekomunizowane, bo wszyscy musieli się przestawić całkiem inny sposób działania.

– Samorządność działa. A działa przede wszystkim dlatego, że wiąże się z bezpośrednim weryfikowaniem przez mieszkańców tego, co robią radni, co robi wójt, burmistrz, prezydent. W mniejszej gminie to jest weryfikacja szybka. Jak mieszkańcom coś się nie spodoba, to mogą być pod urzędem w 15 minut. A mój gabinet jest na parterze, pierwszy przy wejściu – mówił Benedykt Węgrzyn.

Wyjaśnił, że zainicjował I Samorządowy Okrągły Stół z troski o to, by ten fundament polskiego dobrobytu mieszkańców nie został poważniej naruszony. – Rozmawiam na co dzień z koleżankami i kolegami wójtami i pojawiła się wśród nas obawa, że proces destrukcji fundamentów naszej samorządności, który nie rozpoczął się w ciągu ostatnich ośmiu latach, tylko wcześniej, zaprowadzi nas donikąd. Rozumiemy, że władza centralna chciałaby mieć większy wpływ na to, co się dzieje na dole. Ba, niektórzy mieszkańcy miewają takie ciągotki, żeby np. premier kazał wójtowi coś zrobić. Tylko że cała idea samorządności zasadza się na tym, że to nie ma tak działać. Wójt odpowiada tylko przed mieszkańcami, którzy go wybrali, i prawem – przypomniał Benedykt Węgrzyn. Podkreślił, że uczestnicy okrągłego stołu liczą na refleksję władzy centralnej w tym obszarze.

– Samorządność jest w naszym wspólnym interesie, niezależnie od opcji politycznej i innych poglądów czy zapatrywań. Polityka na poziomie centralnym to jest taka trochę małpa z brzytwą i my się musimy organizować, żeby się wspólnie przed skutkami takiej polityki bronić, jasno wyrażając konkretne cele wspólnot mieszkańców. Jednostki we współczesnym świecie są coraz bardziej samotne. Silne mogą być tylko siłą wspólnoty – zaznaczył wójt Dobrej.

Wspólny głos biznesu

– Uwagi pana wójta o samotności jednostki są bardzo trafne. Faktycznie musimy się łączyć, bo z łączenia wynikają same dobre rzeczy. Dotyczy to również przedsiębiorców. Możemy wymieniać się doświadczeniami i wiedzą oraz wspierać wszędzie tam, gdzie nie wspiera nas państwo. Możemy wspólnie występować w interesie przedsiębiorców, bo wtedy nasz głos jest bardziej słyszalny. I nie mówię tutaj o jednej organizacji czy kilku organizacjach. Uważam, że głos wszystkich organizacji gospodarczych działających w Polsce jest bardzo ważny, zwłaszcza że każda ma trochę inny profil działalności, nieco inną perspektywę i dopiero razem tworzymy komplementarny obraz sytuacji i potrzeb, dzięki czemu możemy w pełni reprezentować biznes – stwierdziła Katarzyna Woszczyna, inicjatorka ogólnopolskiego sojuszu przedsiębiorców i menedżerów.

Przyznała, że przedsiębiorcy w Polsce mają trudniej niż np. w Niemczech, gdzie od lat działa powszechny samorząd gospodarczy, izby gospodarcze mają osobowość publiczno-prawną i władza ma obowiązek konsultowania z nimi wszystkich przepisów dotyczących prowadzenia biznesu.

– Musimy sobie jednak radzić w takiej rzeczywistości, jaką mamy, i jedynym sposobem jest samoorganizacja przedsiębiorców i ścisła współpraca między organizacjami. Tu, w Małopolsce, wypracowaliśmy formułę INFORum, która sprawdza się całkiem dobrze. Nasza samorządność obejmuje wszystkie organizacje przedsiębiorców po to, by głos środowiska biznesowego był słyszalny. Szkoda, że on nie był w ostatnich latach wystarczająco dobrze słuchany przez władzę centralną, zabrakło konstruktywnego dialogu. Bardzo liczymy na to, że to się radykalnie zmieni. Chcemy być dla decydentów różnych szczebli partnerami. Oferujemy swoją wiedzę i doświadczenie wynikające z prowadzenia biznesu od dekad – mówiła Katarzyna Woszczyna.

Zaapelowała o zaufanie dla tych, którzy prowadzą firmy, zatrudniają ludzi, płacą podatki – i postanowili się zorganizować, by mówić jednym głosem. – Jeżeli mamy w konstytucji zapisane, że nasz kraj opiera się na samorządnych wspólnotach, to musimy ufać tym, którzy te wspólnoty tworzą, ich wiedzy, ich kompetencjom. Fundamentem tego zaufania jest domniemanie, że samorządy działają dla ogólnego pożytku, a nie tylko we własnym interesie. Tak jest w przypadku samorządów terytorialnych, samorządów zawodów zaufania publicznego i zrzeszeń przedsiębiorców – podkreśliła szefowa ABC, dodając, że może to ocenić z perspektywy kilkunastoletniego doświadczenia w tym środowisku.

– Wiem, jak wielu mamy mądrych ludzi, praktyków biznesu, ekspertów. Niezliczoną ilość razy przekazywaliśmy władzy gotowe rozwiązania palących problemów. Kiedy władza chciała nas słuchać, efekt okazywał się korzystny dla rozwoju gospodarczego i społecznego. Kiedy była głucha na nasze postulaty i uwagi, skutki były opłakane, czego klinicznym przykładem jest tzw. Polski Ład. Bardzo szkoda, że decydenci tak często nie umieją wykorzystać potencjału współpracy – ubolewała Katarzyna Woszczyna. Podkreśliła, że organizacje przedsiębiorców są naturalnymi sojusznikami mądrego państwa (w nazwie jej organizacji jest „Alliance”, czyli właśnie „Sojusz”) gotowymi współdziałać na rzecz zrównoważonego rozwoju i wielkim błędem jest traktowanie ich jako przeciwników albo wręcz wrogów z jakiejś drugiej strony barykady.

– Tę, ustawioną nie przez nas barykadę trzeba szybko rozebrać, by wspólnie pracować dla ogólnego pożytku. Potrzeba nam po stronie władzy centralnej – bo ta lokalna i regionalna to rozumie – fundamentalnej refleksji, że przecież wszyscy gramy do jednej bramki, że rozwój każdego państwa jest uzależniony od rozwoju gospodarczego, a ten tworzą przedsiębiorcy – skwitowała Katarzyna Woszczyna.

Zaufanie do zaufanych

Justyna Zając-Wysocka podkreśliła, że jako przewodnicząca Małopolskiego Oddziału Krajowej Izby Doradców Podatkowych reprezentuje nie tylko swój samorząd, ale w dużym stopniu wszystkie samorządy siedemnastu zawodów zaufania społecznego, które postanowiły w Małopolsce działać wspólnie, tworząc regionalne Forum.

– Słowo „zaufanie” jest tutaj kluczowe. Chodzi o zaufanie do poszczególnych osób wykonujących te nasze zawody – lekarza, doradcy podatkowego, radcy prawnego, adwokata itd. Ale także zaufanie do samorządów, które reprezentują te grupy zawodów. Budowa tak szeroko rozumianego zaufania jest możliwa tylko w warunkach demokratycznego państwa prawa – stwierdziła Justyna Zając-Wysocka.

Wyjaśniła, że doradcy podatkowi, podobnie jak zaprzyjaźnieni radcowie prawni, chodzą do przedszkoli, szkół, uczelni, by przekazywać młodym pokoleniom wiedzę na temat funkcjonowania państwa i samorządnego społeczeństwa obywatelskiego. – Tłumaczymy, że trzeba płacić podatki, bo dzięki temu nasza lokalna wspólnota – samorząd terytorialny – oraz nasze państwo mają środki na zaspokojenie naszych potrzeb, czyli stworzenie oczekiwanych przez nas przestrzeni i usług publicznych. Równocześnie akcentujemy, że to wszystko winno się odbywać na podstawie prawnej – opisywała szefowa małopolskiego samorządu doradców podatkowych.

Przypomniała, że ten sam postulat dotyczy od lat systemu podatkowego: z jednej strony podatnicy mają obowiązek płacić podatki, ale z drugiej – mają absolutne prawo płacić te podatki zgodnie z przepisami. Istotne jest zatem, by te przepisy były możliwie proste, a na pewno – jasne, jednoznaczne i zrozumiałe. O to właśnie starają się dbać, w imieniu klientów, w tym setek tysięcy przedsiębiorców, doradcy podatkowi.

Justyna Zając-Wysocka zaapelowała w imieniu wszystkich doradców podatkowych i przedsiębiorców o poprawne tworzenie przepisów, z uwzględnieniem rzetelnych (realnych!) konsultacji z kompetentnymi gremiami oraz zapewnieniem odpowiedniego vacatio legis. Dodała, że najbardziej oczekiwana przez biznes i otoczenie biznesu jest stabilność i przewidywalność regulacji, zwłaszcza tych kluczowych przy prowadzeniu i rozwijaniu biznesu.

– Rozumiem, że mamy niesamowity rozwój technologiczny i prawo musi za tym nadążać. Ale może nadążać w sposób naprawdę bardziej cywilizowany niż dotąd. Zasady poprawnej legislacji przecież się nie zmieniły i powinniśmy się ich trzymać, zwłaszcza że ostatnie lata nauczyły nas, iż każde odstępstwo od nich kończy się małą lub większą katastrofą – przekonywała Justyna Zając-Wysocka.

Zaapelowała do polityków o więcej zaufania do samorządów zaufania publicznego oraz o to, by nie ograniczać samorządności – co miało miejsce w ostatnich latach w bardzo wielu wymiarach. Z jednej strony pojawiła się silna tendencja do ingerowania centralnych służb i instytucji w tajemnicę zawodową, z drugiej – uwidoczniły się ciągotki do podporządkowywania istotnych dziedzin, jak ocena etyczna i sądownictwo dyscyplinarne, organom centralnej władzy wykonawczej.

– Nie idźmy tą drogą, bo to jest całkowicie sprzeczne z konstytucyjną zasadą pomocniczości i wszystkim nam szkodzi. Decydentom odradzam kontynuacje odgórnych nacisków, by nam te samorządy po swojemu układać. Zachęcam ich natomiast gorąco do korzystania z naszej wiedzy i naszych kompetencji – skwitowała szefowa samorządu małopolskich doradców podatkowych.

By prawo było prawem

– Radcowie prawni są wszędzie: i w samorządzie terytorialnym, i w biznesie, i w administracji centralnej. System prawny jest niezwykle skomplikowany, więc musimy służyć pomocą tym, którzy jej potrzebują – mówił dr Marcin Sala-Szczypiński. Podkreślił przy tym, że każdy zawód zaufania publicznego musi cały czas pracować na zaufanie – swoje i tworzących go profesjonalistów. Chodzi zarówno o zaufanie do kompetencji, jak i do dyskrecji, czyli tajemnicy zawodowej, co wymaga wysokiego poziomu merytorycznego i etycznego.

Ale jest jeszcze inny wymiar zaufania, wywiedziony z tego, że państwo (właśnie w zaufaniu) powierza danej grupie zawodowej – w tym wypadku samorządowi radców prawnych – wykonywanie części swoich obowiązków, np. prowadzenie aplikacji, przeprowadzanie egzaminów, wyznaczanie pełnomocników z urzędu.

– Niestety, ta nasza samorządność, czy w ogóle samorządność wszystkich zawodów zaufania publicznego, była w ostatnich latach cierniem w oku rządu. Dowodem na to może być złożony do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie niezgodności z konstytucją przepisów ustawy o samorządzie radców prawnych i analogicznych przepisów ustawy o samorządzie adwokatów. Przez polityków współtworzących układ władzy zakwestionowane zostało terytorialne kryterium przynależności. Dziś OIRP w Krakowie obejmuje obszar mniej więcej województwa małopolskiego, a politycy Solidarnej Polski postulowali, żeby można było przyjmować inne kryteria przynależności do samorządu. De facto chodziło o to, żeby samorząd nie był silny, żeby nie mówił jednym głosem i żeby ten głos nie był donośny – ocenił dziekan krakowskiej OIRP.

Innym przykładem centralistycznych zakus może być, w jego opinii, zapis w ustawie zwanej powszechnie „lex Tusk”, zakładający, że nadzwyczajna komisja sejmowa może zwolnić radcę prawnego z tajemnicy zawodowej, jeżeli uzyskanie dowodu w inny sposób byłoby „nadmiernie utrudnione”; dotąd stosowano w tym wypadku regulację zapisaną w kodeksie postępowania karnego, zgodnie z którą zwolnienie z tajemnicy bierze się pod uwagę wyłącznie wtedy, gdy „nie jest możliwe uzyskanie dowodu na innej drodze”.

Dziekan przyznał, że samorząd radcowski w tej chwili nie wygląda tak, jakby sobie wymarzył, bo – w jego opinii – widać w nim mocne, a niepokojące wielu radców prawnych tendencje do centralizacji i koncentracji władzy. Bardzo podobne do tych, jakie obserwowaliśmy przez osiem ostatnich lat na poziomie państwa. Liderzy krakowskiej OIRP i części innych izb sprzeciwiają się temu – m.in. stoją od dłuższego czasu na stanowisku, że w samorządach nie należy łączyć stanowisk na najwyższych szczeblach. Dotyczy to także, a może przede wszystkim, samorządu radcowskiego.

– Uważam, że musimy zrobić z tym porządek, do czego niezbędna jest otwarta dyskusja nad propozycjami możliwych rozwiązań. Dziś wytykamy błędy, bo uważamy, że jako grupa zawodowa radców prawnych powinniśmy cały czas rzetelnie pracować na zaufanie naszych klientów i całego społeczeństwa. Samorządność temu zaufaniu służy, centralizm nie – podsumował dr Marcin Sala-Szczypiński.