Małe i średnie firmy w Polsce są u progu lub w trakcie wielkiej zmiany. Świadomy przedsiębiorca wie, że aby zachować konkurencyjność musi dokonać skoku technologicznego, a zarazem już dziś podjąć wyzwania ESG. Skąd wziąć na to pieniądze? Jaką rolę odgrywa państwo i sektor finansowy?

– Co dziś najbardziej uwiera MŚP? Niewątpliwie brak kapitału oraz trudny rynek pracy. Te dwie kluczowe kwestie bardzo się ze sobą wiążą – stwierdziła Krystyna Sadowska, dyrektorka działu obsługi inwestora w Krakowskim Parku Technologicznym, podczas drugiego panelu naszego INFORum Gospodarczego 2.0.

– Dostrzegam duży problem z percepcją tego, co ma lub może mieć ogromny wpływ na funkcjonowanie firm, a nawet na ich byt. Z poziomu banku widzimy, że duzi kontrahenci naszych klientów coraz częściej pytają na przykład: „Jak jest u was ze śladem węglowym?”. Dobrze by było, gdyby MŚP, które dostarczają coś do dużej globalnej firmy, wiedziały, co odpowiedzieć i jak się w tym obszarze poruszać – radził Jarosław Sułkowski, dyrektor Regionalnego Centrum Korporacyjnego PKO BP w Krakowie.

Józef Puzyna, dyrektor departamentu wsparcia biznesu Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH), podkreślił, że wspierająca ekspansję polskich przedsiębiorców agencja obserwuje wyraźny wzrost zainteresowania ze strony MŚP wychodzeniem na zagraniczne rynki: w całym zeszłym roku do PAIH wpłynęło 5 tys. zapytań eksportowych, a do początku grudnia 2023 r. już 13 tys. – Równocześnie z naszych badań wynika, że zaledwie 10 proc. firm mających odpowiedni potencjał do wyjścia na rynki zagraniczne decyduje się na ten krok. Jest tak, bo statystyczny polski przedsiębiorca traktuje ekspansję zagraniczną bardziej jako… porażkę. Ekspansja jest w jego przekonaniu dowodem na to, że mu się w kraju nie udało. To trochę szokujące, ale taki pogląd dominuje. Statystyki pokazują zarazem wielki potencjał rozwoju, który możemy i powinniśmy wykorzystać – podkreślił Józef Puzyna.

ESG: zauważysz lub zginiesz

– Uczestniczyłem w dużej konferencji, podczas której równoległe prowadzone były dwa panele: o karierach kobiet w biznesie i o wyzwaniach ESG. Na pierwszym sala była wypełniona po brzegi. Na drugim było może z 10 osób. To w dużym stopniu obrazuje podejście przedsiębiorców i przedsiębiorczyń – stwierdził Jarosław Sułkowski.

W największych firmach świadomość wagi nowych wymogów środowiskowych jest bardzo wysoka, natomiast w MŚP – prawie jej nie ma. Tymczasem wpływ tych wymogów na wszystkich przedsiębiorców, również najmniejszych, będzie przeogromny. – Weźmy dużą firmę spożywczą działającą na terenie Polski, która mówi, że w ciągu dwóch lat opakowania jej produktów będą się składać w co najmniej 30 proc. z tworzywa organicznego. Ten komunikat jest skierowany nie tylko do konsumentów, którzy oczekują działań służących ochronie klimatu, ale też do przedsiębiorców. Wszyscy dostawcy tej firmy muszą go sobie wziąć do serca, bo będą musieli przestroić swoje procesy produkcyjne, a być może poszukać innych dostawców komponentów, innych źródeł energii – przestrzegał Jarosław Sułkowski.

Dodał, że sektor bankowy ma tutaj do wypełnienia ważną misję. – Nasz bank, z uwagi na wielkość i znaczenie dla gospodarki, dla firm i ich klientów, stara się skuteczne wspierać przedsiębiorców, dostarczając im wiedzy i proponując instrumenty pozwalające bezpiecznie prowadzić i rozwijać biznes w skomplikowanych realiach. Dysponujemy tutaj całym zestawem elastycznych i sprawdzonych narzędzi, od faktoringu po akredytywę dokumentową. Kto jest zainteresowany, może łatwo uzyskać informacje u naszych doradców – zachęcał dyrektor.

Polskie firmy są u progu lub w trakcie wielkiej zmiany. To oznacza konieczność poniesienia kosztów, które często przekraczają aktualne możliwości firmy. – Wiemy doskonale, że głównym źródłem finansowania są w takim wypadku banki. Jednak znowu: jako bank oferujemy wtedy nie tylko wsparcie finansowe, ale i transfer niezbędnej wiedzy – deklarował Jarosław Sułkowski. Przypomniał, że bank organizuje webinary dotyczące ESG, odbudowy Ukrainy, wchodzenia na rynki zagraniczne.

A może do Azji?

– Obserwujemy wyraźny wzrost zainteresowania wśród polskich przedsiębiorców ekspansją zagraniczną i staramy się im pomagać poprzez usługi doradcze oraz finansowe wsparcie – mówił Józef Puzyna. Dodał, że oprócz pokutującego wśród przedsiębiorców paradoksalnego poglądu, że ekspansja zagraniczna to raczej porażka niż sukces, barierą w uwolnieniu wielkiego potencjału polskiej gospodarki pozostaje brak wiedzy naszego biznesu na temat obcych rynków.

– Przedsiębiorca nic nie wie o potencjalnym kierunku ekspansji, więc się boi. Jest przekonany, że aby wystartować za granicą, musi zbudować firmę właściwie od nowa. Owszem, niezbędne jest dostosowanie produktu, rozwinięcie marketingu, zbudowanie sieci kontaktów zagranicznych, ale wszystko to są wyzwania, z którymi wbrew pozorom można sobie szybko i metodycznie poradzić przy pomocy ekspertów oraz praktyków, którzy mają to już za sobą – zachęcał Józef Puzyna.

PAIH oferuje nieodpłatne wsparcie w tym zakresie. Specjaliści w zagranicznych biurach handlowych pomagają przedsiębiorcom poznać rynek, kluczowe instytucje administracji i otoczenia biznesu, regulacje, niezbędne certyfikaty, zezwolenia czy ewentualne bariery wejścia. – Do tego dochodzi pomoc finansowa, np. jesteśmy partnerami w licznych misjach zagranicznych, w targach, w spotkaniach służących nawiązywaniu relacji z kontrahentami i bezpłatnie zapraszamy przedsiębiorców do udziału w takich przedsięwzięciach – wyliczał przedstawiciel PAIH.

Skoro raptem 10 proc. polskich firm z potencjałem decyduje się na ekspansję, to mamy ogromny potencjał i bardzo ciekawe perspektywy rozwoju. Musimy tylko umiejętnie ów potencjał uwalniać. – W tym celu stosujemy zachęty, dzielimy się wiedzą, ale też podpowiadamy ciekawe kierunki ekspansji, np. na rynkach afrykańskich czy azjatyckich. Według prognoz demograficznych i gospodarczych właśnie te regiony świata będą się najbardziej rozwijały i nasz biznes może na tym skorzystać. Staramy się wspierać polskich przedsiębiorców w odnajdywaniu się w tamtejszych realiach i pozyskiwaniu wiarygodnych partnerów – mówił Józef Puzyna.

Krystyna Sadowska przypomniała, że województwo małopolskie, Małopolska Agencja Rozwoju Regionalnego SA i Krakowski Park Technologiczny stworzyły Centrum Business in Małopolska, wyjątkową w skali kraju inicjatywę oferującą zintegrowany system obsługi inwestorów oraz eksporterów. Centrum jest partnerem PAIH.

– Nasza agencja też wkrótce otworzy w Krakowie swoje centrum regionalne. Już dziś zapraszamy wszystkich zainteresowanych – zapowiedział Józef Puzyna.

Prawo do poprawki

Sebastian Chwedeczko, prezydent Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie, zrzeszającej i firmy z sektora MŚP, i te wielkie, w tym globalne korporacje, przyznał, że mniejsze przedsiębiorstwa mają poważny problem z podjęciem najbardziej palących wyzwań, rzadko myślą o inwestycjach i jeszcze rzadziej o ekspansji – ponieważ wiele z nich próbuje przetrwać kolejny rok. Dane makroekonomiczne mówią o pogarszającej się płynności finansowej i coraz większych brakach kadrowych, w najnowszych ankietach członkowie IPH wskazują też wyjątkowo irytujące i męczące obciążenia biurokratyczne.

– W tym pojęciu mieści się zmienność przepisów, ich skomplikowanie i niejasność. Nie chodzi tylko o kwestie podatkowe, ale ogólne warunki prowadzenia biznesu, które znacząco się pogorszyły. O wiele dotkliwiej odczuwają to mniejsi przedsiębiorcy, bo nie mają zasobów, by sprostać biurokratycznej mitrędze – podkreślił Sebastian Chwedeczko.

Mecenas Karolina Kolary, wicedziekan Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie, zauważyła, że w dobie wielu globalnych kryzysów i innych wyzwań polscy przedsiębiorcy oczekują od państwa przyjaznych warunków, a nie mnożenia problemów tworzonych na miejscu.

– Z tym było w ostatnich latach bardzo źle. Wedle raportu Grant Thornton, w pierwszym półroczu 2023 r. „wzbogaciliśmy się” o 800 aktów prawnych, które zajęły około 20 tys. stron maszynopisu. Nie wszystkie z nich dotyczyły samej gospodarki, ale istotne jest to, że było ich o 35 proc. więcej niż w pierwszym półroczu 2022 r. i o 135 proc. więcej niż w pierwszym półroczu 2021 r. Mówiąc zgryźliwie, produktywność bardzo nam się tutaj podniosła. Niestety nie można tego powiedzieć o jakości – oceniła mec. Karolina Kolary.

Zaznaczyła, że środowisko radców prawnych, adwokatów, doradców podatkowych i cała reszta specjalistów w otoczeniu biznesu stara się przedsiębiorcom pomóc w codziennym radzeniu sobie z tym, co wytworzyła władza centralna, ale poruszanie się po prawie złej jakości, niespójnym, zawiłym, chaotycznym – niekonsultowanym z zainteresowanymi oraz z ekspertami praktykami – jest trudne nawet dla specjalistów.

– Mamy wielką nadzieję, że to się teraz zmieni – stwierdziła wicedziekan krakowskiej OIRP. Dodała, że politycy już wcześniej dostrzegli problem, który sami stworzyli i postanowili pomóc przedsiębiorcom, upraszczając przepisy. W efekcie w parlamencie procedowano… równolegle dwa odrębne projekty deregulacji – pierwszy opracowało Ministerstwo Rozwoju, drugi sejmowa komisja nadzwyczajna ds. deregulacji. Jeden przewidywał, że nowe przepisy dla biznesu będą wchodzić dwa razy w roku, 1 czerwca i 1 grudnia, a drugi zakładał miesięczne vacatio legis.

– Natychmiast pojawiły się dwie różne interpretacje tego, co zapisano w tych projektach. Pierwsza mówi, że będziemy wprowadzać przepisy tak, żeby one miały miesięczne vacatio legis, ale wchodziły 1 czerwca i 1 grudnia. Druga głosi, że przepis późniejszy uchyli wcześniejszy, a więc wszystko zależy od tego, co zostanie uchwalone wcześniej, a co później. Intencje były dobre, bo wszyscy chcieli poprawić otoczenie prawne biznesu, a wyszło jak zwykle – oceniła mec. Karolina Kolary.

Podkreśliła, że równie ważna, co sam proces stanowienia prawa, jest dla biznesu ocena skutków już przyjętych regulacji, czyli tego, jak przepisy funkcjonują w praktyce. – Powinien to robić biznes, a nie rząd, bo rząd zawsze będzie chciał się pochwalić, jakie to fajne prawo uchwalił. A przecież nie o to chodzi – skwitowała wicedziekan OIRP w Krakowie.

Szkolcie siebie i kadry!

Stefan Życzkowski, szef Rady Strategicznej ASTOR i komisji ekspertów Alliance Business Connect, współinicjator Forum Automatyki i Robotyki Polskiej, przez ponad trzy dekady jeździł po Polsce, by automatyzować i robotyzować firmy. – Zauważyłem charakterystyczne zjawisko: statystyczny Polak – menedżer i pracownik, zajmujący się automatyzacją, robotyzacją w strukturach korporacji zachodniej – jest bardziej świadomy, bardziej douczony, bardziej kompetentny niż podobnie wykształcony Polak, tak samo wykształcony, zatrudniony u polskiego pracodawcy. Na podstawie licznych rozmów i obserwacji doszedłem do wniosku, że to wynika z siły inspiracji. Jeżeli ktoś pracuje w korporacji zachodniej, to pojedzie do innych oddziałów, do Niemiec, Danii, Ameryki i coś zobaczy. W ramach polskich globalnych korporacji też to się dzieje, ale mamy ich wciąż relatywnie mało, więc skala inspiracji jest mniejsza – opisywał Stefan Życzkowski.

ikona lupy />
Stefan Życzkowski / Materiały prasowe

Zauważyłem charakterystyczne zjawisko: statystyczny Polak – menedżer i pracownik, zajmujący się automatyzacją, robotyzacją w strukturach korporacji zachodniej – jest bardziej świadomy, bardziej douczony, bardziej kompetentny niż podobnie wykształcony Polak, tak samo wykształcony, zatrudniony u polskiego pracodawcy – stwierdził Stefan Życzkowski

Z jego doświadczenia wynika, że podpatrywanie dobrych wzorców bardzo rozwija ludzi, dodaje im odwagi do zmian. – Namawiam polskich przedsiębiorstw, żeby dawali czas sobie i swoim ludziom na inspiracje. Na początek niech to będzie udział w szkoleniach. W zbyt wielu firmach ludzie nie chodzą na szkolenia, bo nie zostało to zapisane w modelu biznesowym. Są na to nawet pieniądze, ale szef sądzi, że to niepotrzebne. To wielki błąd. Przedsiębiorca powinien dać swoim pracownikom minimum dwa, a najlepiej pięć dni w roku na szkolenia, żeby nauczyli się czegoś nowego, czymś się zainspirowali. Ja tak zawsze robiłem i… to jest jedna z tajemnic sukcesu naszej firmy – podkreślił założyciel ASTOR.

W Krakowie łatwiej o inspirację, bo ASTOR i KPT, we współpracy z uczelniami i innymi podmiotami, stworzyły hub przemysłu 4.0 z fabryką przyszłości. Można tam na własne oczy zobaczyć urządzenia i rozwiązania technologiczne służące automatyzowaniu procesów, rozszerzaniu produkcji, podnoszeniu jakości, optymalizacji kosztów, windowaniu efektywności. Każdy przedsiębiorca może się tym inspirować pod kątem własnych potrzeb i planów rozwojowych.

Skąd brać pracowników

Bezrobocie w Polsce zeszło do 2,6 proc., gdy w Hiszpanii oscyluje wokół 12 proc. Równocześnie wynagrodzenie za godzinę wynosi w naszym kraju średnio 12 euro, a w Niemczech 40 euro. – U naszych zachodnich sąsiadów też występują braki kadrowe, łatwo więc przewidzieć rosnącą presję na naszych pracodawców. Ona w największym stopniu dotknie MŚP. Wiele z nich tego nie wytrzyma – oceniła Krystyna Sadowska.

Problem widać wyraźnie w Krakowie, gdzie średnie wynagrodzenie przebiło 10 tys. zł i jest najwyższe w kraju, bo windują je bardzo wysokie płace w sektorze GBS, zwłaszcza w IT. Takich pieniędzy nie zarabia się w innych częściach regionu, ani w firmach przemysłowych. – A przecież mniejsze firmy też potrzebują specjalistów na poziomie. Bardzo trudno ich pozyskać w realiach braku rąk i głów do pracy. Tymczasem firmy działające w ramach KPT sygnalizują, że afera wizowa doprowadziła do zahamowania napływu robotników i specjalistów z zagranicy. Jedynym wyjściem wydaje się w tej sytuacji radykalna zmiana modelu rozwoju w kierunku intensywnej robotyzacji, automatyzacji, cyfryzacji przedsiębiorstw – stwierdziła przedstawicielka KPT.

– Wszystkie narzędzia wsparcia programowane przez nowy rząd powinny uwzględniać opisane tu zjawiska, wyzwania i problemy. Jeśli polskie MŚP mają konkurować w skali krajowej i globalnej, muszą zyskać narzędzia, które pozwolą im sprostać aktualnym wyzwaniom. Potrzebują do tego pieniędzy, ale też odpowiedniej wiedzy i kapitału ludzkiego – skwitowała Krystyna Sadowska.

Zmienić definicję MŚP

– Skąd bierze się lęk małych firm przed innowacyjnością? Obecnie niewypłacalnych jest ok. 6 proc. firm i są prognozy, że ta liczba w przyszłym roku wzrośnie do 10 proc., bo płynność firm się pogarsza i wiele z nich nie jest w stanie zwiększyć swoich rezerw gotówkowych w realiach długotrwałego kryzysu gospodarczego. To dlatego większość firm nie mówi ani o innowacjach, ani w ogóle o inwestycjach, tylko zastanawia się, jak przetrwać kolejny rok bez redukcji zatrudnienia. Małe firmy są nieinnowacyjne, bo nie przeznaczają na innowacje żadnych środków. A nie przeznaczają, bo ich nie mają. To błędne koło, bo stają się przez to jeszcze mniej konkurencyjne – opisywał Sebastian Chwedeczko.

Podkreślił, że trudno mierzyć mikrofirmy i większość firm małych tą samą miarą, co te zatrudniające 100, czy ponad 200 osób, z wielomilionowymi obrotami. – To jest zupełnie inna skała działalności i zarządzania, a więc i reagowania na to, co przynosi rzeczywistość. Teraz w dużych firmach absolutnie kluczowe jest przygotowanie do raportowania ESG, bo wszyscy tam są świadomi, że przenicuje to każdy obszar działalności. A w mikro i małych firmach widzimy w reakcji na to hasło wzruszenie ramion. Robimy szkolenia z ESG, a pojawia się 10, 15, może 20 osób. Słyszymy: to nie dla nas, nie ma czasu, a jeśli nawet jest, to nie ma pieniędzy na zmiany. To się musi szybko zmienić! – apelował prezydent IPH w Krakowie.

Jego zdaniem należy wyodrębnić najmniejsze podmioty z nomenklatury, metodologii i klasyfikacji, aby lepiej diagnozować ich specyficzne potrzeby i przygotować adekwatne rozwiązania prawne oraz instrumenty wsparcia. – Nie możemy pozwolić, by naszym mikro- i małym firmom umknęły trendy, takie jak ESG, od których zależy ich byt. Musimy o tym mówić, musimy je w tym zakresie edukować i wspierać. Konieczna jest tutaj kompleksowa pomoc ze strony państwa i jego instytucji. Same organizacje gospodarcze tego nie uniosą – zaapelował Sebastian Chwedeczko.