Przedsiębiorcy szukają ludzi za granicą. Propozycji kierowanych do urzędów pracy w kraju ubywa.

Od stycznia do września pracodawcy zgłosili do urzędów pracy o 10 proc. mniej ofert zatrudnienia niż w analogicznym okresie ub.r. – wynika z danych pozyskanych przez DGP z 13 regionów kraju. W tych województwach w ciągu trzech kwartałów pojawiło się ponad 692 tys. ofert zatrudnienia.

Spadki są widoczne wszędzie – poza Mazowszem, gdzie liczba ofert wzrosła w porównaniu z ubiegłym rokiem o 11 proc.

– To największy rynek pracy, do tego bardzo różnorodny. Firmy są zlokalizowane nie tylko w stolicy, lecz także wokół niej. Niezależnie od lokalizacji i branży wszystkie walczą o tego samego pracownika – mieszkańca województwa – tłumaczy Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Lewiatana, organizacji przedsiębiorców.

Rozmówca DGP zauważa, że mniejsza liczba ofert pracy w urzędach nie przeczy tezie, że firmy mają problem z pozyskaniem rąk do pracy i szukają ich za granicą.

– Popyt na pracowników i ich podaż nie rozkładają się równo. Z reguły pracy szukają mieszkańcy regionów wschodnich, a pracowników pracodawcy Polski centralnej czy zachodniej. Do tego trudno przekonać osoby w kraju, by podążały za pracą, czyli zmieniły miejsce zamieszkania. Łatwej jest firmom pozyskać fachowców z zagranicy – uzupełnia Mariusz Zielonka.

Firmy z branży przetwórczej tłumaczą natomiast, że mimo składanych ofert pracy nikt nie odpowiada na ich ogłoszenia. Dotyczy to np. sektora mięsnego.

– Polacy nie chcą już się zatrudniać w zakładach mięsnych. Mamy też coraz większy problem ze znalezieniem na ich miejsce pracowników z Ukrainy. Dlatego sięgamy po fachowców z dalekich rynków – mówi przedstawiciel PPUH Prosper, firmy działającej na rynku drobiu.

Zdaniem przedstawicieli urzędów pracy przyczyny spadku napływu ofert można też upatrywać w tym, że u pracowników zmniejszyła się skłonność do podejmowania ryzyka związanego ze zmianą miejsca pracy. Wpływa to na zmniejszenie dynamiki pojawiania się wakatów.

Działają też inne czynniki. Część zakładów zmienia system pracy, np. poprzez ograniczenie liczby zmian obsługujących działające linie produkcyjne. Przedsiębiorstwom pozwala to zachować etaty stałej załogi, redukują zatrudnienie tymczasowe.

Eksperci dodają, że w wielu branżach można też zaobserwować nieobsadzanie stanowisk, nawet gdy się zwolnią. To następstwo pogorszenia koniunktury i spadku liczby zamówień nie tylko z Polski, lecz także z zagranicy.

Tomasz Robaczewski z WUP w Gdańsku informuje z kolei, że wydłuża się czas dostępności ofert. – Na koniec września tego roku mieliśmy 929 takich, które były niewykorzystane dłużej niż 30 dni. W 2022 r. o tej porze było ich 890 – zaznacza.

Najwięcej ofert pochodzi z branży przetwórczej, budowlanej, ale i finansowej, medycznej czy edukacyjnej. Stałe nabory kadr ogłaszają też służby mundurowe.

– Decydującą rolę odgrywają oferowane wynagrodzenie oraz czas pracy, w tym zmianowość. Ważne są również warunki, w jakich potencjalny pracownik musiałby pracować. Dodatkowo występują problemy w przypadku ofert pracy na część etatu, głównie dotyczy to nauczycieli – mówi Paweł Nowak z WUP w Szczecinie. Przyznaje, że w takich branżach jak: budownictwo, edukacja, opieka zdrowotna, przemysł, transport i logistyka czy gastronomia oferty pracy mogą czekać nawet przez kilka miesięcy, zanim znajdzie się chętny.

– Wpływ na to ma brak odpowiednich kwalifikacji i doświadczenia, jakich wymagają pracodawcy od kandydatów do pracy. Dotyczy to z jednej strony absolwentów, ale z drugiej strony również osób starszych, którym brak wymaganych kwalifikacji czy umiejętności – tłumaczy Paweł Nowak. ©℗

ikona lupy />
Ile ofert napłynęło do powiatowych urzędów pracy od stycznia do września / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe