Firmy bez niezbędnych pracowników z zagranicy, zagrożone inwestycje, pośrednicy z realnymi stratami. Takie są skutki afery wizowej.

Afera wizowa - wyrabianie wizy dla pracownika nie działa

– Wcześniej proces wyrabiania wizy dla potencjalnego pracownika trwał długo, ale się toczył. Po aferze stanął. Spotkania wizowe w konsulatach nie były wyznaczane albo jeśli już do nich dochodziło, to i tak zapadały decyzje odmowne – opowiada DGP Artur Sawastian, prezes APS Profit. To jeden z wielu naszych rozmówców, którzy twierdzą to samo: afera wizowa uderzyła w ich bieżącą działalność i inwestycje, a brak pracowników oznacza straty. – Do momentu wybuchu afery sprowadziłem do Polski z Azji 102 osoby. Przyjechać miało kolejne 100 osób – wylicza prezes APS Profit. Dziś nie wie, czy uda mu się ich sprowadzić do końca roku.

– W naszym przypadku mamy średnio jedno spotkanie tygodniowo w konsulacie. Dotyczy to takich krajów, jak: Filipiny, Uzbekistan, Indie, Wietnam, skąd chcemy sprowadzić w sumie ok. 100 pracowników – wylicza Valeriia Shcherba, kierownik ds. administracyjnych w Profi Staff. I dodaje, że w tym tempie załatwienie wiz potrwa miesiące. – Pytanie, czy do tego czasu firmy, dla których szukamy rąk do pracy za granicą, nie rozmyślą się – zastanawia się Valeriia Shcherba.

Skutki afery wizowej? Firmy odczuwają brak pracowników

Najmocniej brak pracowników odczuwają przedsiębiorstwa z branży spożywczej i transportowej. Kłopotów spodziewają się też firmy magazynowe, które szczególnie przed grudniowymi świętami potrzebują dodatkowych rąk do pracy. Problem ma także sztandarowa inwestycja Orlenu – Olefiny III w Płocku. Obecnie na placu budowy pracuje tam ok. 1600 obcokrajowców. Kolejnych 900 miało dotrzeć w styczniu – już wiadomo, że nie przybędą na czas. Przedstawiciele Orlenu uspokajają i twierdzą, że realizacja inwestycji nie jest zagrożona, ale nieoficjalnie DGP dowiedział się, że sytuacja jest patowa – jeśli pracownicy, którzy są na miejscu, wyjadą, to nie dostaną ponownie wizy, a przyjazd nowych to wielka niewiadoma.

– Sytuacja jest coraz gorsza, bo nie ma kim realizować zamówień. Szczególnie że Ukraińcy odpływają z Polski – twierdzi Joanna Mleczak, dyrektor spółki Intra. Firmy próbują się ratować, szukając pracowników w Egipcie, Algierii, Zim babwe czy Kolumbii.

W kręgu ich zainteresowań znalazły się też Kirgistan i Tadżykistan, ale tam chętnych na przyjazd do Polski jest niewielu.

– Staramy się o 100 pracowników z tych kierunków. Jak na razie tylko sześciu udało się umówić na spotkanie wizowe, z czego dwa już doszły do skutku. Wizy otrzymali, ale mamy obawy o pozostałych. Bezpośrednio po aferze były same odmowy – mówi Artur Sawastian, prezes zarządu APS Profit Polska, i dodaje, że dziś obowiązuje system loteryjny w wyznaczaniu terminów spotkań. Jak tłumaczy, na stronie konsulatu trzeba wypełnić formularz, a o tym, która z zarejestrowanych osób stawi się na najbliższe spotkanie, decyduje system.

W jednej z najbardziej obciążonych placówek zagranicznych, jaką jest wydział konsularny Ambasady RP w New Delhi, który obsługuje mieszkańców znacznej części Indii, Bangladeszu i Nepalu, potwierdziliśmy, że umawianie wizyt w sprawie złożenia wniosku o wizę faktycznie odbywa się na podstawie losowania. Składając wniosek o spotkanie 31 października, można wziąć udział w losowaniu 6 listopada i mieć nadzieję na wizytę w dniach 18–25 listopada. Jeśli wniosek przepada w loterii, trzeba rozpocząć procedurę od początku i ponownie wziąć udział w losowaniu, jednak bez gwarancji sukcesu.

– Mamy informacje, że jak na razie trzy osoby, które chcemy sprowadzić do Polski, odbędą rozmowę wizową. W zasadzie wyznaczane jest jedno spotkanie tygodniowo. To stanowczo za mało, bo przyjazd tych pracowników do Polski potrwa miesiące. Na nasze pisma w sprawie tego, co jest powodem spowolnienia, z konsulatu otrzymujemy odpowiedzi, że nie jesteśmy stroną postępowania – mówi Valeriia Shcherba, kierownik ds. administracyjnych w Profi Staff.

Zdaniem agencji pośrednictwa pracy i firm rekrutacyjnych, które szukają pracowników przez własne oddziały za granicą lub miejscowe spółki rekrutacyjne, sytuacja po aferze wizowej znacznie się pogorszyła. – Nasi kandydaci do pracy tkwią w zawieszeniu, bo do spotkań z nimi w konsulatach nie dochodzi. Rodzi to nie tylko problem dla polskich pracodawców, z którymi współpracujemy, czyli dla których staramy się o pracowników z Azji, ale też dla nas – słyszymy od przedstawiciela HR Kono Outsourcing, który dodaje, że zezwolenia na pracę są ważne na rok, co oznacza, że jeszcze trochę i nie będzie sensu w oparciu o nie występować o wizę.

– Żadnemu pracownikowi nie będzie opłacało się przyjechać do pracy w Polsce na kilka miesięcy. Dlatego zastanawiamy się nad anulacją zezwoleń i rozpoczęciem procedury raz jeszcze. Teraz jednak będziemy starali się o wystawienie ich z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, by był czas na uzyskanie wizy przez pracownika z Azji – tłumaczy i obawia się, że to może się skończyć zerwaniem kontraktów z niektórymi polskimi firmami. Podstawą może być niedostarczenie kadry w wyznaczonym terminie.

O to samo obawiają się też inne firmy, zwłaszcza te, które specjalizują się w dostarczaniu pracowników tymczasowych. A to oznacza dla nich realne straty. To na ich barkach spoczywa bowiem opłacenie wydania zezwolenia, przetłumaczenia i wysłania dokumentów na potrzeby udzielenia wizy czy wynajęcia mieszkania, w którym po przyjeździe do Polski będzie mieszkał obcokrajowiec.

Problemy z dostępnością pracowników z krajów azjatyckich zgłasza także Hyundai Engineering, wykonawca należącego do Orlenu kompleksu Olefiny III w Płocku. Obecnie na budowie pracuje 2400 robotników, z czego 60–70 proc. to osoby z krajów azjatyckich, takich jak Filipiny, Bangladesz i Indie. Zgodnie z harmonogramem do końca stycznia 2024 r. na plac budowy powinno trafić dodatkowych 900 pracowników.

Jakub Zgorzelski, dyrektor operacyjny Hyundai Engineering Poland, przyznaje, że jego firma dostrzega wydłużenie procesu z uzyskiwaniem wiz dla pracowników z krajów azjatyckich. Dodaje, że w związku z tym liczba pracowników pozyskiwanych dotychczas z tych rynków musiała zostać zrewidowana. – Dotychczas kiedy dokonywaliśmy zgłoszeń pracowników poprzez odpowiednie wnioski wizowe np. w kwietniu i maju, pojawiali się na placu budowy w ciągu trzech miesięcy – tłumaczy DGP.

Zatory tworzą się też w polskich instytucjach. Jak mówi pragnący zachować anonimowość pracownik jednej z firm, która sprowadza pracowników z krajów azjatyckich, okres oczekiwania na pozwolenie na pracę, które wydają urzędy wojewódzkie, znacznie się wydłużył. W przypadku woj. mazowieckiego do ok. miesiąca. Czekając na niezbędne zezwolenia, nie mogą wrócić do swoich krajów np. na urlop ani wyjechać do jakiegokolwiek innego kraju, ponieważ wtedy nie mogliby wrócić do pracy nad Wisłę. – Od jednostek konsularnych w Indiach czy w Turcji dostaliśmy oficjalną informację, że proces wizowy został ponownie uruchomiony według nowych przepisów prawa.

Kto dziś w największym stopniu czeka na pracowników z dalekich rynków? Poza branżą przetwórczą, spożywczą także transport i magazyny. Te ostatnie szczególnie na nich liczyły. Nadchodzi bowiem czas żniw w branży, czyli Black Friday oraz Boże Narodzenie. – Brakuje nam ludzi do pracy. Jeszcze w zeszłym roku była kolejka oczekujących do pracy w magazynach. Dziś to firmy magazynowe czekają w kolejce. Efekt jest taki, że pracownicy muszą brać nadgodziny, żebyśmy wyrobili się z pracą. Bez dodatkowych rąk możemy mieć problem z realizacją zamówień w terminie – mówi przedstawiciel jednej z firm magazynowych.

Jak sobie radzą w tej sytuacji firmy? Nie ukrywają, że właśnie przenoszą się z szukaniem pracowników na inne rynki. Choć jak przyznają, w Indiach, Nepalu, a właściwie w całej Azji było bardzo wielu chętnych na przyjazd do pracy. Widać to po statystykach. Jeszcze w 2015 r. w ZUS było zarejestrowanych 1900 pracowników z Indii, a w 2022 r. już 16 tys., z Bangladeszu ich liczba zwiększyła się z 298 do 3,1 tys., a z Filipin z 237 do 6,9 tys.

W innych krajach tak łatwo o nich nie jest. – Próbujemy szukać w Kolumbii, gdzie jest o tyle prościej, że nie potrzebują wiz do Polski. Ale chętnych jest mało – mówi Valeriia Shcherba. Podobnie jak w Kirgistanie czy Tadżykistanie, gdzie też przeniosły się poszukiwania rąk do pracy.

Zaczyna się też podkupywanie pracowników, którzy są już w Polsce. A to oznacza oferty lepszych stawek za przejście do innego pracodawcy czy załatwianie nowego zezwolenia i prawa pobytu, gdy stare dokumenty wygasają. ©℗