Choć transformacja rolnictwa nie jest pierwszym skojarzeniem, które przychodzi na myśl podczas dyskusji o czynniku środowiskowym w ramach ESG, to zrównoważone praktyki rolne mogą zmienić oblicze przemysłu spożywczego i przełożyć się na jakość żywności, która trafia na nasze stoły. Żeby tak się stało, potrzebne jest jednak wsparcie dla procesu transformacji rolnictwa, w tym dla rolników regeneratywnych.
Rolnictwo regeneratywne to zbudowanie modelu produkcji rolnej, który jest zorientowany na obniżenie kosztów produkcji gospodarstwa rolnego przy jednoczesnym odtworzeniu i zachowaniu kapitału naturalnego w tym gospodarstwie i w całym ekosystemie, w jakim gospodarstwo jest osadzone. – To da się pogodzić – przekonuje Anna Danylczenko, prezes Fundacji Grunt od Nowa, i wprowadza rolników i biznes w świat rolniczego ESG .
Na początku jest bez-orka
Sama Fundacja Grunt od Nowa została nagrodzona w II edycji konkursu Liderzy ESG nagrodą diamentową za program edukacyjny „Akademia Rolnika Regeneratywnego”, którego celem jest modernizacja polskiego rolnictwa w kierunku tworzenia gospodarstw zrównoważonych.
Model rolnictwa regeneratywnego opiera się na czterech filarach. Pierwszy z nich to zaprzestanie głębokiej orki. – Orka niszczy strukturę gleby, życie mikrobiologiczne, doprowadza do erodowania gleby, a w dodatku jest kosztowna, jeśli uwzględni się rosnące ceny paliw i koszty pracy ludzkiej wynikające z przejazdów przez pole – wskazuje Anna Danylczenko. Zachęca do zastosowania tzw. upraw uproszczonych, czyli takich, które jak najmniej ingerują w głąb profilu glebowego.
Drugą praktyką jest całoroczne zazielenienie. – Sprowadza się ono do stosowania roślin okrywowych po to, żeby ziemia nigdy nie była naga – wyjaśnia ekspertka. Dla lepszego zobrazowania korzyści wynikających z tej praktyki porównuje rośliny porastające pole w ramach całorocznego zazielenienia do ubrań noszonych przez człowieka. Zarówno w okresie dużego chłodu, jak i w czasie upałów lub ostrego słońca ubranie chroni człowieka przed trudniejszymi warunkami atmosferycznymi. Tak samo działa to w przypadku roślin i gleby. Całoroczna okrywa roślinna chroni glebę przed erozją i utratą wody, magazynuje wodę, a dodatkowo – podkreśla Anna Danylczenko – fotosyntetyzuje, czyli pochłania CO2 z powrotem do ziemi.
Z tego dwutlenku węgla w procesie fotosyntezy wytwarzana jest energia w postaci cukrów ciekłych, które roślina – wraz z systemem korzeniowym – wypuszcza do gleby. Żywi życie glebowe, czyli mikroorganizmy kluczowe między innymi dla udostępniania składników pokarmowych roślinom w przyswajalnej dla nich formule. W tym kontekście znaczenia nabiera kolejna praktyka regeneratywna, czyli redukcja użycia nawozów syntetycznych i chemii rolniczej.
– Sztuczne nawożenie i chemiczną ochronę można porównać do szpitala polowego – rośliny są na dokarmianiu zewnętrznym, pewnego rodzaju kroplówkach, które warunkują ich wzrost i przetrwanie, ale równie dobrze mogłyby czerpać znaczną część składników pokarmowych z magazynu zbudowanego w glebie dzięki roślinom okrywowym oraz nawozom organicznym i kompostom, jedynie uzupełniając potencjalne niedobory zewnętrznym nawożeniem – obrazuje prezes Fundacji Grunt od Nowa.
Wskazuje też na czwarty z filarów zrównoważonego rolnictwa, jakim jest zachowanie żywych korzeni w glebie. Roślina, mimo że ścięta, to w okresie od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy może żywić życie glebowe korzeniami, które pozostały. W tym czasie pozostałości po zebranych roślinach są równolegle rozkładane przez mikrobiom glebowy i tworzą podstawę węglową dla kolejnej produkcji roślinnej.
Dodatkowym działaniem regeneratywnym w warunkach polskich, gdzie mamy dość zakwaszone gleby, powinno być wapnowanie. W praktyce sprowadza się ono do stosowania nawozów węglanowych, czyli zmielonej skały wapiennej, która reguluje odczyn gleby.
Anna Danylczenko podkreśla, że zanim gospodarstwo rolne przejdzie na tryby zrównoważone i zacznie przynosić wyższe zyski, potrzeba ok. 3–5 lat. W okresie transformacji rolnicy muszą przygotować się na niższe zyski gospodarstwa i wyższe koszty. – Nie chcemy tworzyć mitów, że przejście do regeneratywnego modelu uprawy jest bezkosztowe, bo nie jest. Pierwsze lata są z reguły trudne, dlatego warto zaczynać stosowanie praktyk regeneratywnych na mniejszym areale, np. na „trudnym” polu, które i tak nie przynosi zysków, za to sprawia kłopoty, i na nim uczyć się, jakie praktyki najszybciej przynoszą oczekiwane rezultaty – radzi.
Kruszą się łańcuchy dostaw
Stosowanie praktyk regeneratywnych ma proste przełożenie na efekty w obszarze środowiskowym w ramach ESG. Może też przełożyć się na realne korzyści biznesowe – zarówno dla rolnika, jak i dla dużego biznesu. Zwłaszcza że ten ostatni mierzy się z rosnącymi problemami w zakresie dostępności surowców rolnych o określonej jakości.
– Biznes jest zbyt optymistyczny, myśląc, że może nadal nie korzystać masowo z producentów rolnych stosujących zrównoważone praktyki w rolnictwie. Firmom z przemysłu spożywczego pomału będą kruszyć się łańcuchy dostaw. W tym momencie mamy już trudną sytuację w przypadku ziemniaków i groszku. Za chwile problemy pojawią się z innymi warzywami i owocami. Mamy zmieniający się klimat, zanieczyszczenie powietrza, gleby i wody, naprzemienne okresy suszy i ulewnych deszczy oraz nowe rodzaje patogenów, przez co część roślin staje się niewiarygodnie trudna w uprawie i skazuje gospodarstwa na ogromne straty – wskazuje Anna Danylczenko.
Inna kwestia związana z rolnictwem regeneratywnym to tzw. kredyty węglowe. Duży biznes może skorzystać z potencjału związanego z absorbcją CO2 przez rolnictwo węglowe. W uproszczeniu oznacza to, że firmy mogą kupować od rolników „pochłonięte” – przez odpowiednio prowadzone uprawy – tony dwutlenku węgla i odliczać je od swojego śladu węglowego. I już to robią, chociaż system certyfikacji pochłaniania dwutlenku węgla nadal wymaga dopracowania tak, żeby unikać węglowego greenwashingu. Nad regulacjami w tym obszarze intensywnie pracuje Komisja Europejska.
Premia za wartość odżywczą
Kredyty węglowe nie rozwiązują problemu kosztów transformacji rolnictwa w bardziej zrównoważonym kierunku. Za 1 t zredukowanego CO2 rolnik może otrzymać kilkadziesiąt euro od hektara. Anna Danylczenko mówi o kwotach rzędu 15–30 euro i wskazuje, że to niewiele. Dodatkowo absorbcja dwutlenku węgla jest największa w początkowej fazie stosowania praktyk regeneratywnych, przede wszystkim na etapie zaprzestania orki (później ziemia staje się magazynem węgla z wychwyconego CO2). Oznacza to dość szybkie wykluczenie kredytów węglowych ze źródeł finansowania transformacji jednostkowego gospodarstwa rolnego.
W ocenie prezeski Fundacji Grunt od Nowa potrzebne jest wsparcie finansowe dla zrównoważonego rolnictwa – zarówno ze środków publicznych, jak i od dużego biznesu. Inwestycji wymaga nie tylko wymiana lub adaptacja parku maszynowego na przystosowany do nowych metod uprawy, lecz także edukacja. Zwłaszcza że baza agronomów, którzy mogą wykładać rolnikom zasady regeneratywnego rolnictwa i służyć radą we wdrażaniu nowych praktyk – jest ograniczona.
Na wsparciu transformacji rolnictwa przemysł spożywczy może zyskać stabilizację łańcuchów dostaw w obecnym modelu biznesowym, a także udział w budowaniu nowych modeli biznesowych, w których nacisk jest kładziony na żywność wysokiej jakości.
– Wartości odżywcze płodów rolnych pozyskiwanych w regeneratywnych modelach produkcji są, jak wskazują najnowsze badania, nawet do trzech razy wyższe niż w modelach konwencjonalnych. Chodzi np. o niezbędne dla naszej odporności kwasy tłuszczowe w mięsie czy w produktach mlecznych – wyjaśnia Anna Danylczenko. I dodaje: – Zdrowie gleby to zdrowie roślin. To zaś równa się zdrowiu człowieka.
– Dla producentów żywności jest to ostatni dzwonek, żeby wesprzeć rolników, zbudować sobie stabilne, lokalne łańcuchy dostaw. Po ich zbudowaniu kluczowe jest wymyślenie sposobu, jak można płacić za wartość odżywczą, żeby rolnikowi dodatkowo opłacał się podjęty wysiłek transformacyjny. Żeby wiedział, że jeżeli wyprodukuje jabłko, w którym jest o 20 proc. więcej witaminy C niż w jabłku od kolegi, który chemizuje uprawę, to firma z przemysłu spożywczego zapłaci mu te X proc. więcej – nakreśla prezeska Fundacji Grunt od Nowa.
Zachęca też biznes do stworzenia systemu premiowania surowców rolnych o wyższej wartości odżywczej oraz wykorzystania tej argumentacji do zbudowania wartości dodanej sprzedawanych produktów. Rynek konsumenta jest bowiem coraz bardziej wrażliwy na informacje o żywności czystej chemicznie i bogatej w niezbędne dla zdrowia wartości odżywcze
***
Instytucje, które prowadzą działalność edukacyjną w zakresie zrównoważonego rozwoju, a także firmy, które wdrażają ESG w swoich organizacjach, mogą ubiegać się o tytuł Lidera ESG w 3. edycji konkursu organizowanego przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie i PwC Polska. Termin zgłoszeń upływa 16 października br.
Organizatorzy: