Rozpoczyna się kolejna runda negocjacji w sprawie uregulowania sztucznej inteligencji w UE. Polski resort cyfryzacji ogłosił w tej sprawie konsultacje, ale wyłącznie dla podmiotów gospodarczych.

Do piątku resort cyfryzacji zbierał opinie dotyczące aktu o sztucznej inteligencji. To przygotowane przez Komisję Europejską rozporządzenie, które ma stworzyć ramy działania AI na Starym Kontynencie. Tak zwany AI Act będzie pierwszą taką regulacją na świecie.

Choć nowe prawo będzie miało wpływ na wszystkich mieszkańców, to resort zwrócił się o opinie na jego temat tylko do biznesu. W internetowej ankiecie pyta m.in. o to, jak przedsiębiorcy oceniają definicję AI, katalog zakazanych na terenie UE systemów wykorzystujących sztuczną inteligencję czy obowiązek oznaczania treści wygenerowanych przez komputery. Zadaje też pytanie o ocenę przyjętej w czerwcu poprawki PE obejmującej dodanie obowiązku rozwijania modeli generatywnej sztucznej inteligencji tak, by tworzone przez nie treści nie naruszały prawa UE.

Dlaczego ministerstwo pyta o zdanie tylko firmy? Do czego wykorzysta przesłane przez nie odpowiedzi? I czy w przyszłości podobne konsultacje przeprowadzi także z obywatelami lub organizacjami pozarządowymi? Nie wiadomo. Na przesłane do resortu pytania do chwili zamknięcia tego wydania nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Tymczasem stanowisko rządu jest dla negocjacji „AI Act” bardzo ważne. W Strasburgu trwa właśnie procedura trilogu, czyli negocjacji ostatecznego kształtu dokumentu pomiędzy przedstawicielami Komisji, Parlamentu i Rady Europejskiej. To ostatnie ciało składa się z przedstawicieli rządów unijnych państw. Polska jak do tej pory nie zajęła w nim oficjalnego stanowiska.

Najbliższe negocjacje w formie trilogu będą się odbywać 2 i 3 października. I, jak przekonują uczestnicy procesu, wszystko jeszcze może się wydarzyć. Zwłaszcza że wciąż nie zostało osiągnięte porozumienie w kilku kluczowych aspektach. Kością niezgody jest choćby art. 6, który określa, kiedy systemy sztucznej inteligencji należy uznać za wysokiego ryzyka. To takie narzędzia, których dopuszczenie do użytku wymagałoby podporządkowania się bardziej rygorystycznym normom.

– Kluczowe jest określenie, czym jest system wysokiego ryzyka i jak wygląda sam proces klasyfikacji. Część biznesu dąży do rozmycia definicji tak, by później móc korzystać z luk lub niejasności w przepisach – ocenia Filip Konopczyński, analityk fundacji Panoptykon.

Ale to niejedyna kontrowersja. Inne dotyczą m.in. zasad wykorzystywania systemów AI typu open source i zastosowania sztucznej inteligencji do celów bezpieczeństwa narodowego.

Choć negocjacje powinny się zakończyć jeszcze w tym roku, a akt miałby zacząć obowiązywać w 2026 r., w kuluarowych dyskusjach pojawiają się głosy, że to zbyt optymistyczne terminy, a porozumienie może nie zostać osiągnięte. Problem w tym, że strony trilogu mają bardzo zróżnicowane oczekiwania względem ostatecznego tekstu. Przykładowo: choć członkom PE zależy, by zakazać systemów biometrycznego rozpoznawania twarzy w czasie rzeczywistym, to Francja chciałaby wyjątków od tej reguły związanych z narodowym bezpieczeństwem.

– Jesteśmy w połowie procesu i wszystko jest możliwe, zarówno brak porozumienia i odroczenie go aż do wyborów w UE, jak i osiągnięcie go do końca roku. Nikt nie umie teraz powiedzieć, co się stanie – ocenia Kai Zenner, dyrektor biura i doradca ds. polityki cyfrowej europosła Axela Vossa (grupa EPL) w Parlamencie Europejskim.

Gdyby faktycznie trilog został przerwany, oznaczałoby to wstrzymanie prac nad „AI Act” co najmniej do połowy przyszłego roku – powrót do rozmów byłby możliwy dopiero po wyłonieniu nowego składu europarlamentu i posiedzeniach technicznych. To z kolei dałoby czas na intensywny lobbing i możliwość wprowadzenia do regulacji kolejnych zmian.

– Z naszych badań wynika, że obywatele Polski chcą regulacji AI. Moim zdaniem brak porozumienia byłby bardzo niekorzystny, bo obecnie na rynku mamy do czynienia z wolną amerykanką jak na początku internetu. A to nie służy ani konsumentom, ani europejskiemu biznesowi, dla którego ważna jest przewidywalność – uważa Piotr Mieczkowski, prezes fundacji Digital Poland.

Brak porozumienia może być na rękę spółkom amerykańskim, które dzięki niejasnościom legislacyjnym mogą rozwijać biznes na własnych warunkach. ©℗

Część biznesu dąży do rozmycia definicji, by później móc korzystać z luk