Koreańczycy inwestują w Polsce z myślą o ekspansji w całej Europie. Dla Polski to ważne, bo chodzi o bardzo zaawansowane technologie. Na dynamicznym rozwoju relacji skorzystają obie strony – przekonuje dr inż. Mikołaj Oettingen

Szybko przybywa w Polsce firm z Korei. W okolicach Wrocławia jest ich już tak dużo, że LOT uruchomi niebawem bezpośrednie połączenie ze stolicy Dolnego Śląska do Seulu. Skąd taka kumulacja koreańskich przedsiębiorstw w jednym miejscu?
ikona lupy />
Mikołaj Oettingen jest wykładowcą koreańskiej KEPCO International Nuclear Graduate School, adiunktem na Wydziale Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie / Materiały prasowe

To jest w ogromnej mierze uwarunkowane historią: przemysł koreański rósł i umacniał się po kolejnych decyzjach rządu o budowie silnych obszarów gospodarczych. W tych obszarach Koreańczycy rozwijają nie tylko produkcję, lecz także własne know-how. Owoce pracy centrów badawczo-rozwojowych stały się źródłem ich przewag konkurencyjnych. To dzięki temu produkty koreańskie zaczęły podbijać świat. A mówimy tu o kraju – zwłaszcza jak na Azję – niewielkim. Podobny schemat widzimy właśnie w okolicach Wrocławia, który stał się polskim hubem firm koreańskich.

Powierzchnia ponad trzy razy mniejsza od Polski, ok. 52 mln ludności – przy Chinach czy Indiach, ale też Pakistanie, Indonezji, Bangladeszu czy Japonii – to faktycznie maluch.

Właśnie. I mówimy tu o kraju będącym de facto wyspą, który lądową – zamkniętą – granicę ma tylko z Koreą Północną. Pamiętajmy też, że to historycznie Północ była o wiele bogatsza. Dziś gospodarka Korei Północnej stanowi… 2 proc. Południowej. To pokazuje z jednej strony skalę spustoszenia Północy pod rządami Kimów, ale z drugiej – gigantyczny sukces Republiki Korei, która wyrosła na 10. gospodarkę świata. Źródłem tego sukcesu stały się właśnie obszary gospodarcze – tworzone wedle zasad będących dziwną, ale skuteczną mieszanką amerykańskiego kapitalizmu z centralnym sterowaniem. To rząd zdecydował, gdzie powstanie centrum gospodarcze i jakie technologie będą tam rozwijane.

A dlaczego Koreańczycy tworzą taki obszar gospodarczy w Polsce?

Koreańczycy inwestują u nas z myślą o ekspansji na całym kontynencie. Dla nas jest to ważne, ponieważ chodzi o bardzo zaawansowane, często przełomowe technologie. W tym obszarze myśmy standardowo współpracowali z partnerami w Europie i w USA. Dziś to się zmienia, przede wszystkim dlatego, że Korea wyrasta na azjatyckiego – może jeszcze nie lidera, ale już na pewno kluczowego partnera do współpracy z Europą. Dlatego tak zależy jej na zbudowaniu centrum przemysłowego – rozumianego nowocześnie, jako miejsce rozwoju strategicznych technologii.

Koreańczycy rozwijają u nas m.in. produkcję baterii.

Na koreańskiej ulicy można szybko dostrzec, dokąd zmierza świat: auta elektryczne i ładowarki stały się tam standardem. Koreańczycy mają bardzo duże doświadczenie nie tylko w stosowaniu, lecz także tworzeniu oraz wdrażaniu tej technologii. Co istotne, rozwijają u nas nie tylko fabryki baterii, lecz także centra badawcze pracujące nad rozwojem nowoczesnych technologii dla elektromobilności.

W jakich jeszcze obszarach przyspiesza polsko-koreańska współpraca?

Zaczęło się na dobre kilka lat temu od zrazu nieśmiałej kooperacji w obszarze AGD. Ona się dynamicznie rozwija za sprawą inwestycji LG czy Samsunga. Równolegle pojawiła się kooperacja w sektorze automotive. Prawdziwym przełomem okazały się jednak kontrakty militarne.

Za ponad 27 mld zł kupimy 180 czołgów K2 oraz 48 haubic K9. Kolejne armatohaubice mają powstawać już od przyszłego roku w Polsce. A w 2026 r. dojdzie do tego produkcja koreańskich czołgów. Kupimy ponadto samoloty bojowo-szkoleniowe FA-50…

Współpraca militarna jest kluczowa, gdyż obejmuje najbardziej zaawansowane technologie. Podobnie jest w dwóch innych obszarach: energetycznym i teleinformatycznym. Koreańczycy są dziś jedynym dostawcą technologii jądrowej potrafiącym wykonać inwestycje na czas i w określonym budżecie. Udowodnili to na budowie reaktorów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – w skrajnie niesprzyjających warunkach klimatycznych. Niedawno zatwierdzili decyzję o budowie dwóch kolejnych reaktorów nowego typu u siebie. To nie są papierowe projekty, stoi za nimi doświadczenie – zarówno eksploatacyjne, jak i budowlane.

A na ile w tej naszej współpracy ważna jest szeroko pojęta kultura?

Kultura – od muzycznej po kulinarną – to eksportowa soft power Korei. K-pop, w wielu odmianach, podbił świat. To samo dzieje się teraz z K-foodem. My na razie niewiele wiemy o koreańskiej kuchni, ale jestem pewien, że to się niebawem zmieni.

Zwłaszcza że Daesang Corporation, globalny potentat spożywczy, zamierza uruchomić w Krakowie produkcję kimchi.

To jest element większej układanki. Należy się tutaj spodziewać inwestycji w szeroko pojętej kulturze, od branży muzycznej przez modową, kosmetyczną aż po kulinarną.

A Koreańczycy znają Chopina, naszych noblistów i wiedzą, że jedna z symfonii Pendereckiego nazywa się „koreańska”?

Oczywiście, wie to koreańska elita silnie zanurzona w kulturze. W tym kręgu mamy bardzo silną markę i możemy to wykorzystać. Aby jednak z naszą kulturą zaistnieć w szerokich kręgach, musielibyśmy dotrzeć do koreańskich influencerów. Koreańczycy, jeśli przyjmują coś z zewnątrz, to za pośrednictwem własnych celebrytów. Na razie do ich świadomości przebił się jeden Polak.

Kto?

Jeśli powiesz w Korei, że jesteś z Polski, zawsze usłyszysz: Robert Lewandowski. A mówiąc całkiem poważnie: czeka nas bardzo dynamiczny rozwój relacji Polski i Korei, nie tylko gospodarczych. Obie strony niesamowicie na tym zyskają.

ZB