Polskie firmy z polskimi menedżerami mają największe doświadczenie na rynku ukraińskim. To nasz kapitał, bo tego doświadczenia nie mają duże firmy zachodnie. Równocześnie za zachodnimi firmami pójdzie potężne wsparcie finansowe i polityczne, mogą one liczyć na większe zaangażowanie swych rządów i większe własne możliwości. Ważne wydaje się więc, abyśmy w projektach podejmowanych przez zachodnie koncerny w Ukrainie partycypowali jako partnerzy, współudziałowcy czy wręcz prowadzący określony projekt – mówi Jacek Piechota, Prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, były minister gospodarki.

Do napaści Rosji na Ukrainę doszło w momencie, gdy polsko-ukraińska współpraca gospodarcza rozwijała się bardzo dynamicznie. Czy wojna przerwała ten rozwój?

- I tak, i nie. W latach poprzedzających bezpośrednio rosyjską agresję bardzo szybko rosła wymiana handlowa między naszymi krajami, co było wielką zasługą zarówno firm dużych, jak i małych czy średnich. Jeszcze w 2020 r., na spotkaniu z biznesem w Odessie, prezydenci Andrzej Duda i Wołodymyr Zełeński postawili przed polskimi i ukraińskimi przedsiębiorcami, jak się wydawało, ambitny cel - osiągnięcia 10 miliardów dolarów obrotów. Tymczasem już po roku, mimo pandemii, mieliśmy obroty na poziomie 12,5 miliarda, czyli wręcz lawinowo rozwijała się ta współpraca. Z drugiej strony trzeba przyznać, że w mniejszym zakresie dotyczyło to inwestycji. Z naszej strony inwestował w Ukrainie sektor finansowy i ubezpieczeniowy, w mniejszym zakresie sektor produkcyjny. Przy tym, poza pewnym zaangażowaniem w ostatnim okresie PGNiG, zdecydowanie dominowały firmy z sektora prywatnego.

Wielu potencjalnych inwestorów odstręczały od Ukrainy nieco inne – delikatnie mówiąc – standardy funkcjonowania gospodarki…

To prawda, ale Ukraina robiła tu duże postępy i w miarę przyjmowania unijnych standardów oraz ogólnej poprawy funkcjonowania gospodarki zyskiwała kolejnych inwestorów zagranicznych. Powtórzę: my, jako Polska, nie byliśmy tu mocni. Bywało, że mieściliśmy się w pierwszej dziesiątce krajów, a czasem byliśmy poza nią.

Perspektywy dalszego rozwoju współpracy były jednak dobre.

To prawda, polscy przedsiębiorcy coraz odważniej planowali inwestycje w Ukrainie i skokowo zwiększali wymianę handlową z ukraińskimi partnerami. Wszystko to zostało dramatycznie zatrzymane 24 lutego 2022 roku.

Jak w praktyce wyglądało to „zatrzymanie”?

Zacznijmy od tego, że praktycznie żadna polska firma produkcyjna działająca w Ukrainie nie przerwała swojej działalności. Ze zrozumiałych względów nie podajemy, kto i gdzie funkcjonuje, ale wszystkie firmy i zakłady pracują - mimo czasem trudnych czy wręcz ekstremalnych warunków. Tak się złożyło, że w obwodach dotkniętych największym działaniami wojennymi, jak doniecki czy ługański, polskich firm praktycznie nie było. Drugą kwestią, o której trzeba powiedzieć, jest relokacja ukraińskiego przemysłu ze wschodu na zachód. Rząd ukraiński podjął ogromny wysiłek wspierania tych przenosin, sfinansował transport kolejowy i samochodowy. W efekcie relokacji wytworzyła się w gospodarce ukraińskiej zupełnie nowa sytuacja: zachodnia Ukraina nie była dotąd uprzemysłowiona, a teraz taka się staje i to na pewno ułatwia współpracę z Polską i naszymi przedsiębiorcami.

Łatwiej nam znaleźć partnerów?

Tak. Choć sama relokacja nie jest tu jedynym powodem. Na pewno w takim samym stopniu pomogło wzajemne zbliżenie w związku ze wsparciem, jakiego Polacy udzielili Ukraińcom. Z drugiej strony, jeśli – słusznie - chlubimy się tym, że poziom naszej wymiany handlowej z Ukrainą mimo wojny się nie obniżył, a nawet wzrósł, to musimy pamiętać, że ta wymiana wzrosła z bardzo konkretnych powodów: zablokowanie ukraińskich portów przez Rosjan sprawiło, że strumienie eksportowe tamtejszego rolnictwa i przemysłu, kierowane wcześniej w 90 proc. do portów i dalej drogą morską w świat, zostały przeorientowanie na drogi lądowe, w kierunku europejskim, przez Polskę. Z kolei rosnący eksport z Polski do Ukrainy obejmuje przede wszystkim paliwa oraz wszelkiego rodzaju sprzęt, w tym strategiczne komponenty dla niszczonej przez Rosjan elektroenergetyki czy spalinowe generatory prądu - Ukraińcy mają ich w tej chwili najwięcej na świecie.

Od polskich przedsiębiorców kooperujących z Ukraińcami przed wojną słyszę, że z powodu rosyjskiej napaści mocno ucierpieli – choć w różnych branżach w różny sposób. Mogli liczyć na jakąś pomoc?

Polskie firmy nie były dotąd objęte żadnymi szczególnymi mechanizmami związanymi z sytuacją kryzysową. Jednocześnie trzeba oddać, że polska Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE) - jako pierwszy ubezpieczyciel w Unii Europejskiej - przyjęła rozwiązania obejmujące ryzyko w wymianie handlowej z Ukrainą w warunkach wojny. Kiedy rozmawiamy, mamy uchwaloną przez Sejm ustawę rozszerzającą działalność KUKE również na ryzyko inwestycyjne oraz ryzyko transportowe; od czasu wybuchu wojny praktycznie żaden polski przewoźnik nie mógł wjechać na teren Ukrainy, bo nie był w stanie ubezpieczyć środka transportu od ryzyka.

Trwają prace nad specjalnym funduszem inwestycyjnym, który wspierałby polskie inwestycje, szczególnie średnich firm, w Ukrainie.

Tak, mamy do czynienia z przyspieszeniem działań na rzecz wsparcia polskich firm operujących czy planujących działać w Ukrainie. Dzieje się tak w dużej mierze dzięki temu, że nareszcie powołany został pełnomocnik rządu do spraw polsko-ukraińskiej współpracy rozwojowej. Minister Jadwiga Emilewicz działa bardzo energicznie i sprawnie, wiele kwestii skutecznie udrażnia. Powołany został międzyresortowy zespół mający koordynować wszystkie te działania. Uczestniczę w pracach tego zespołu i trzeba oddać pani minister, że z pełnym zaangażowaniem i dużą kompetencją przyspieszyła prace nad ustawą o ubezpieczeniach oraz proces tworzenia funduszu. Pojawiły się też realne działania usprawniające ruch graniczny. To wyczekiwany z dawna dobry ruch ze strony rządu.

Jak się to przekłada na relacje gospodarcze?

Musimy być w Ukrainie aktywni już dziś. Dlatego bardzo dobrze, że pani minister przyspieszyła powtórne otwarcie w Kijowie polskiego biura zagranicznego. Wspaniale, że Polska zostawiła w stolicy walczącego państwa swojego ambasadora, ale we współpracy gospodarczej kluczową rolę odgrywają wyspecjalizowane agendy. Ważne jest też, że Jadwiga Emilewicz osobiście dogląda tych miejsc, przeciera szlaki, buduje relacje. W połowie lipca pani minister zapowiedziała też w Poznaniu wraz z prezesem Międzynarodowych Targów Poznańskich zorganizowanie 20 i 21 września dużego wydarzenia konferencyjno-wystawienniczo-targowego, które pokaże światu zachodniemu, że droga do Ukrainy wiedzie przez Polskę i że w Ukrainie najlepiej działać z polskimi firmami. Tego jeszcze w skali makro nie robiliśmy, a na pewno warto.

To zwiększy szanse polskich przedsiębiorców?

Polskie firmy z polskimi menedżerami mają największe doświadczenie na rynku ukraińskim. To nasz kapitał, bo tego doświadczenia nie mają duże firmy zachodnie. Równocześnie za zachodnimi firmami pójdzie potężne wsparcie finansowe i polityczne, mogą one liczyć na większe zaangażowanie swych rządów i większe własne możliwości. Ważne wydaje się więc, abyśmy w projektach podejmowanych przez zachodnie koncerny w Ukrainie partycypowali jako partnerzy, współudziałowcy czy wręcz prowadzący określony projekt. To na pewno jest wyzwanie numer jeden w skali makro. W skali mikro – a w takiej działa nasza izba – konieczne są działania, które podjęła minister Emilewicz: ubezpieczenia, wsparcie finansowe, drożność granicy. I równocześnie budowanie partnerstw polsko-ukraińskich, nawiązywanie i rozwijanie współpracy między przedsiębiorcami z obu stron granicy.

Ukraina też stara się wspierać własny biznes?

Odbudowa i rozwój przedsiębiorczości odegra kluczową rolę w procesie odbudowy Ukrainy. Rząd ukraiński doskonale wie, że można w miarę szybko odbudować mury, drogi, mosty, ale żeby to miało sens, trzeba wszystko wypełnić aktywnością gospodarczą, przedsiębiorczością. Dlatego nasza Izba, poza całym szeregiem konferencji branżowych, spotkań, prowadzi projekt odbudowy ukraińskiej przedsiębiorczości ukierunkowany na małe i średnie przedsiębiorstwa. Sygnalizujemy także konieczność zinstytucjonalizowania współpracy samorządów polskich i ukraińskich w obszarze wspierania kooperacji small biznesu. Już przed wojną mieliśmy kilkaset partnerstw polsko-ukraińskich samorządów, w czasie wojny ten proces przyspieszył. Ale te partnerstwa dotyczyły dotąd kultury czy wymiany młodzieży, a dzisiaj największy wydaje się potencjał w obszarze szeroko pojętej gospodarki.

Ukraińskie samorządy mogą się uczyć od naszych?

Ważne, by nasze w trakcie odbudowy Ukrainy dzieliły się z ukraińskimi samorządami swoim doświadczeniem w obszarze świadczonych usług, całej gospodarki komunalnej, a zarazem wspierały polskie firmy na terenie miast partnerskich. Wiele ukraińskich gmin już teraz stara się zacząć leczyć wojenne rany. Więc my musimy być tam intensywnie obecni nie jutro, lecz dziś. Tym bardziej że strona ukraińska jest zainteresowana czerpaniem z naszych doświadczeń. Odbudowana Ukraina ma być pod względem technologicznym i infrastrukturalnym zupełnie innym krajem niż dotąd: mocno stawia na energooszczędność, termomodernizację, energetykę rozproszoną, odnawialne źródła energii – bo wie, że uzależnienie od scentralizowanej energetyki jest dla niej śmiertelnie groźne. My mamy duże doświadczenie w wielu kluczowych dla Ukraińców obszarach i staramy się ich wspierać, realizując przy tym naszą podstawową misję, jaką jest wspieranie polskich firm. Jedno z drugim mocno się dziś wiąże i z pewnością może przynieść obopólne korzyści.