W styczniu br. w Domu Polskim podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos odbyła się debata z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy i ambasadorów przy NATO z Polski, Estonii i Słowacji. Tematem były przygotowania NATO do tegorocznego szczytu w Wilnie oraz priorytety, jakie rysują się przed Sojuszem. Pomysł na podobną dyskusję jak ta w Domu Polskim w Davos, znajdzie się w agendzie Krynica Forum 2023.Jakie wnioski wypływały z debaty w Davos?
- To na przykład kwestia statusu Ukrainy i miejsca Sojuszu w pomocy Ukrainie. Jeżeli chodzi o pomoc Ukrainie, znajdujemy się ciągle w pewnym rozdwojeniu, tzn. Sojusz jako organizacja nie dostarcza pomocy wojskowej, ale z drugiej strony jest kluczowy we wspieraniu państw, które dostarczają taką pomoc Ukrainie. To wynik kompromisu politycznego.
Podczas debaty w Davos pojawił się również wątek wdrażania postanowień ze szczytu w Madrycie z 2022 roku. Zgodnie z nimi Sojusz będzie wzmacniać w kolejnych latach obronę i odstraszanie. Jak wygląda teraz tempo wcielania w życie decyzji madryckich?
- Myślę, że znajdujemy się w dobrym miejscu. Zawsze jest tak, że na początku więcej kwestii wymaga poprawy. W związku z zaangażowaniem dowództw strategicznych NATO mamy jednak nadzieję, że wszystko potoczy się zgodnie z planami i na właściwym poziomie wypełnienia tych planów siłami wojskowymi NATO.
Czy fakt, że podobną dyskusję zainicjowała w Davos głowa państwa członkowskiego NATO miał wpływ na podejście do realizacji założeń poczynionych w Madrycie?
- To był dobry moment na wspólną refleksję z udziałem Pana Prezydenta Andrzeja Dudy, ale też z udziałem wybitnych przedstawicieli wschodniej flanki Sojuszu. Z pewnością ta debata pomogła wykrystalizować przekaz i wysłać pewne sygnały np. na temat potrzeby zwiększenia wsparcia materiałowego dla Ukrainy, oraz inne, które wypłynęły również na łamach mediów międzynarodowych. Bez wątpienia była to więc potrzebna debata.
A co wydarzyło się w kwestii Ukrainy od czasu wspomnianej debaty? Za nami szczyt NATO w Wilnie. Czy z punktu widzenia stanowiska dyplomatycznego Polski, przyjęte konkluzje są satysfakcjonujące?
- Nie jest to może 100 proc. tego, czego oczekiwaliśmy, choć rezultaty posuwają sprawę we właściwym kierunku. Oczekiwaliśmy, że droga Ukrainy do NATO będzie skrócona i jasna. Ona została skrócona, choć nie jest do końca jasna. Są pewne zapisy, które pozostawiają pewne pole do interpretacji. Ukraina będzie jednak miała najwyższy status partnerski w relacjach z Sojuszem, biorąc pod uwagę wszystkie państwa, które nie są członkami NATO. Odzwierciedleniem tego może być w przyszłości Rada NATO-Ukraina, gdzie Ukraina będzie występowała na równi z państwami członkowskimi Sojuszu i wspólnie z nimi wypracowywała agendę rozmów i konkluzje. Kiedyś taki status miała Rosja… Na pewno postanowienia szczytu to postęp w stosunku do ustaleń politycznych, które mieliśmy do tej pory. Udało się zbudować pewien proces i teraz – z inicjatywy Polski – ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich będą zajmować się regularną oceną tego procesu. Wydaje się, że udało się uzyskać wiele i pierwsza reakcja prezydenta Zełeńskiego, w której wyraził zawód, była na wyrost.
Jakie są kluczowe kwestie, na które trzeba kładzie się nacisk w ramach przygotowań do takiego wydarzenia, jak szczyt Sojuszu? Jak wyglądają takie przygotowania?
- Teraz odbył się szczyt wileński, a w przyszłym roku czeka nas szczyt w Waszyngtonie. Jedna sprawa to pokierowanie regularnymi pracami Sojuszu, które toczą się w trybie często wieloletnim. To opracowywanie koncepcji, planów. Państwa członkowskie podejmują w związku z nimi decyzje w ramach swojej struktury np. strategicznej i wojskowej. Wiadomo jednak, że są sprawy, na które trzeba reagować szybciej, takie jak sytuacja geopolityczna, relacje z nowymi partnerami, czy postawa wobec Rosji lub Chin. Można więc powiedzieć, że jeśli chodzi o przygotowania do szczytu, to spawy toczą się zarówno przez wiele lat, jak i do ostatnich godzin przed wydarzeniem.
Co jest najważniejsze przed samym szczytem?
- Przed samym szczytem kluczowym dokumentem jest tzw. komunikat ze szczytu – rozumiany nie jako komunikat dla prasy, lecz jako deklaracja, w której członkowie NATO wyrażają wolę polityczną wobec różnych zagadnień. Są kwestie, które powtarzają się ze szczytu na szczyt lub są bardzo podobnie wyrażone w treści komunikatu, na przykład te dotyczące polityki nuklearnej, a są też takie, w których dokonano adaptacji. Jeżeli porównać treść komunikatu ze szczytu w Lizbonie w odniesieniu do Rosji do treści komunikatu z Madrytu, to widać zupełnie inny język.
Z jakiego punktu obserwują kwestię międzynarodowego bezpieczeństwa ambasadorowie przy NATO? Widzicie stamtąd i wiecie więcej?
- Uważam, że to jest bardzo dobre miejsce do obserwowania polityki międzynarodowej. Przykładowo, od listopada 2021 roku, zanim doszło do rosyjskiej agresji na Ukrainę, ambasadorowie NATO otrzymywali briefingi, głównie strony amerykańskiej, pokazujące, jakie jest to zagrożenie. To też miejsce, gdzie wykuwa się pewne stanowisko wewnętrzne politycznego Zachodu. Omawiane są sprawy związane z innymi organizacjami, np. G7 czy ONZ. Pojawiają się również odniesienia do prac unijnych. To daje bardzo dobry ogląd na barometr sytuacji na świecie, jak również spojrzenie na relacje wewnątrz świata zachodniego. Można też zaobserwować, jak używane są twarde i miękkie instrumenty w relacjach międzynarodowych – takie, jak siła wojskowa, wizerunek czy komunikacja.
Tomasz Szatkowski, ambasador RP przy NATO, weźmie udział w panelu dyskusyjnym podczas Krynica Forum 2023.