Prowadzone przez prokuraturę w Brunszwiku śledztwo w sprawie skandalu wokół manipulowania pomiarami toksyczności spalin w samochodach koncernu Volkswagen zostało rozszerzone z dotychczasowych sześciu na 17 osób - poinformował we wtorek prokurator Klaus Ziehe.

Zaznaczył jednocześnie, że nie ma wśród nich nikogo z zarządu Volkswagena, ale "wszyscy pochodzą z otoczenia koncernu w najszerszym sensie". Podejrzani są o oszustwo i naruszenie ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwej konkurencji.

W ocenie Ziehego w pięć miesięcy po przeprowadzonych w biurach koncernu przesłuchaniach śledczy mają coraz lepszy obraz tła skandalu. Cały czas trwają przesłuchania świadków i badania przejętych akt - zaznaczył prokurator.

W następstwie dochodzenia prowadzonego przez podległą rządowi USA Agencję Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen przyznał się we wrześniu 2015 roku do zainstalowania w łącznie około 11 mln samochodów oprogramowania pomagającego fałszować wyniki pomiarów zawartości tlenków azotu w spalinach silników Diesla. Oprogramowanie to, znane pod angielską nazwą "defeat device" (urządzenie udaremniające), w celach oszczędnościowych wyłączało system neutralizowania tlenków azotu podczas normalnej eksploatacji samochodu i włączało go po rozpoznaniu, że silnik poddawany jest testom.

Volkswagen znalazł się w ten sposób w centrum największego skandalu, jaki dotknął w ostatnich latach globalną branżę motoryzacyjną. Musi się teraz spodziewać wieloletnich procesów sądowych oraz miliardowych kar za łamanie przepisów o normach technicznych i ochronie środowiska. Osób winnych tych nadużyć dotyczy także odpowiedzialność karna.