Argumentami za podniesieniem były wzrost gospodarczy i niski poziom bezrobocia, przeciw – zbyt niska inflacja
Długo wyczekiwana podwyżka stóp w USA stała się faktem. To pierwszy ruch w górę od prawie 10 lat. Obowiązujący od dziś przedział dla głównej stopy to 0,25–0,5 proc.
Decyzja nie była zaskoczeniem. Zbliżającą się podwyżkę stóp, które od siedmiu lat były na poziomie bliskim zera, szefowa Fed Janet Yellen zapowiadała od połowy roku praktycznie co miesiąc, zatem przed wczorajszym posiedzeniem Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) – ostatnim w tym roku – zarówno analitycy, jak i inwestorzy byli niemal pewni zmiany.
Na podwyżkę wskazywały dobre dane z amerykańskiej gospodarki. W trzecim kwartale wzrost wyniósł 2,1 proc. w skali roku, zaś bezrobocie jest na poziomie 5 proc., najniższym od kwietnia 2008 r. O dobrej kondycji gospodarki ma również świadczyć to, że sprzedaż samochodów w kraju bije rekordy, a na rynku nieruchomości trwa hossa. Z kolei argumentem przeciw była inflacja wynosząca obecnie 0,2 proc. (jest znacznie poniżej ustalonego na 2 proc. celu). Na ten wynik mocno rzutują spadające ceny energii, które są efektem coraz tańszej ropy naftowej (inflacja bazowa, czyli bez uwzględnienia cen żywości i energii, wynosi 1,3 proc.).
– Jeśli inflacja wciąż jest niska, to dlaczego FOMC decyduje się na podwyżkę? Polityka monetarna działa z pewnym opóźnieniem. Jeśli czekalibyśmy z podniesieniem stóp zbyt długo, to w którymś momencie trzeba by zadziałać zbyt gwałtownie, a wtedy groziłby nam powrót recesji – wyjaśniła Yellen.
Przyznała jednak, że niezadowalające są wyniki amerykańskiego eksportu, co w pewnej mierze spowodowane jest mocnym dolarem, przez co produkty z USA są drogie. Podwyżka stóp procentowych spowoduje zapewne, że dolar się będzie dalej umacniał, co jest złą wiadomością dla amerykańskich eksporterów, szczególnie że Europejski Bank Centralny i Bank Japonii wciąż luzują politykę monetarną. Jednak obecna podwyżka była tak niewielka i tak długo oczekiwana przez rynek, że zdaniem części analityków została już skonsumowana przez rynek i do dalszego umacniania się dolara wcale nie musi dojść.
Świadczy o tym też reakcja inwestorów na słowa Yellen. Rynki były przygotowane na tę decyzję, więc nie zareagowały w gwałtowny sposób. Euro umocniło się do dolara o 0,3 proc., a giełdowe indeksy S&P500, Dow Jones i Nasdaq wzrosły o 0,5 proc. Rentowność amerykańskich, dwuletnich obligacji pozostała na takim samym poziomie – 0,98 proc.
Niemniej nie wszyscy zgadzają się co do tego, że najlepszy czas na podnoszenie stóp procentowych jest właśnie teraz. Lloyd Blankfein, prezes banku Goldman Sachs, stwierdził, że konsekwencje przedwczesnej podwyżki i zduszenia ożywienia gospodarczego są znacznie większe niż konsekwencje późniejszego podjęcia walki z rosnącą inflacją. Dodatkowo pełne zatrudnienie jak na razie nie przyniosło podwyżek płac, z którymi zazwyczaj wiąże się wzrost inflacji. Dlatego – uważają niektórzy – jeśli Fed podniesie teraz stopy, zrobi to przedwcześnie. W postkryzysowym świecie – zauważa „Financial Times” – dotychczasowe reguły gry niekoniecznie muszą obowiązywać.