Ukraina poniosła ogromne straty na skutek wojny. Rosjanie zniszczyli znaczną część jej infrastruktury. Trzeba odbudować drogi i stworzyć całkiem nowe oraz doprowadzić porty do stanu ponownej używalności – podkreślali uczestnicy debaty „Rola handlu i logistyki w odbudowie Ukrainy”.

Ukraińskie straty w obszarze infrastruktury wywołane wojną wyniosły ok. 140 mld dol. A codziennie rosyjski agresor dokonuje kolejnych zniszczeń. Zmienia się w związku z tym logistyka. Mustafa Najem, szef Państwowej Agencji Odbudowy i Rozwoju Infrastruktury Ukrainy, stwierdził, że przed wojną transport lądowy odpowiadał za 22 proc., a morski za ok. 60 proc. przewozu ładunków. Teraz ponad 60 proc. przejął transport lądowy, głównie kołowy. Dziesięciokrotnie, do 12 proc., wzrósł udział przesyłu towarów Dunajem. Porty morskie są w dużej mierze zablokowane, zaminowane.

Drogi, którymi jest wożona lwia część ładunków, są w złym stanie – nie tylko za sprawą działań wojennych, lecz także nadmiernej eksploatacji części odcinków. Zniszczonych jest 25 tys. km. Mimo to, nawet jeśli wojna zakończy się szybko, trzeba będzie jeszcze długi czas korzystać intensywnie z ruchu kołowego. Przywrócenie portów do użytkowania nie nastąpi bowiem z dnia na dzień. Dlatego trzeba zwiększyć możliwości przepustowe dróg i szlaków kolejowych. W planach jest rozwój przejść granicznych, ma powstać kolejnych osiem. Mniej restrykcyjne mają być procedury przekraczania granic w kierunku Ukrainy.

– Ogromna jest rola Polski, która dostarcza do nas bardzo wrażliwe towary. Trzeba likwidować przeszkody. Należy podpisać umowę o kontroli celnej i granicznej. W ubiegłym roku uzgodniliśmy wiele kwestii, zwróciliśmy się do KE. Zawarcie porozumienia będzie sukcesem – mówił Najem.

Trzeba jednocześnie już myśleć o odbudowie infrastruktury z udziałem zagranicznych inwestorów. Cezariusz Lesisz, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, zauważył, że konieczne jest podniesienie standardów, by otoczenie było przejrzyste, konkurencyjne, bezpieczne dla biznesu. Zapewnił, że nie będzie problemu z finansowaniem inwestycji. Planowany jest „plan Marshalla” dla Ukrainy, poszczególne kraje będą chciały dołożyć cegiełkę do odbudowy. Trzeba będzie też pociągnąć Rosję do odpowiedzialności za zniszczenia. Jednocześnie Kijów musi budować wiarygodność, rząd ukraiński będzie przecież stroną w wielu transakcjach. Od niego zależy w dużej mierze, jak będzie się rozwijać współpraca z biznesem zagranicznym.

Bogdan Zawadewicz z Banku Gospodarstwa Krajowego zauważył, że już pojawiają się unijne instrumenty finansowe tworzone z myślą o rynku ukraińskim. – Monitorujemy rynek, szukamy takich projektów, w które możemy się zaangażować, ale ich brakuje. Nie pojawiają się ze względu na sytuację makroekonomiczną i ryzyko geopolityczne – wyjaśniał.

Należy też mieć na uwadze, że Ukraina wyjdzie z wojny ze zmienioną geografią gospodarczą, ośrodki znajdujące się pod okupacją rosyjską stracą znaczenie, siła ciężkości przeniesie się na zachód. Infrastruktura dostosuje się do ten nowej geografii. Integracja z zachodnimi gospodarkami będzie wymagać inwestycji w pierwszej kolejności właśnie w zachodniej części kraju. Dopiero później prace będą postępowały na wschód.

Piotr Prudzyński, wiceszef Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego, podkreślał, że w biznesie punkty styku Polski i Ukrainy mogą być rozbieżne. Przypomniał, że trzy miesiące przed wybuchem wojny Ukraina wstrzymała ruch pociągów towarowych z Chin do Europy, bo pojawił się problem z negocjowaniem zezwoleń drogowych dla ukraińskich ciężarówek. Teraz, ze względu na wojnę, korzysta z szerszego dostępu do rynku europejskiego. – Reprezentuję polskich przewoźników. Mamy podobne przemyślenia jak organizacje branżowe z innych krajów Europy – jako kierunek biznesowy rynek ukraiński nam ucieka. Jeśli przejedzie się w stronę granicy polsko-ukraińskiej i popatrzy na parkingi, widać dysproporcje. Teraz ponad 90 proc. aut, które wykonują transporty, to samochody ukraińskie – mówił.

O ile można mówić o zrozumieniu dla tej sytuacji w czasie konfliktu zbrojnego, o tyle zbliżający się koniec wojny będzie wzmagał głosy krytyczne – oceniał Prudzyński. Przestrzegł, że unikanie dyskusji i rozmów o trudnych tematach może w przyszłości wywołać duże problemy. Niezadowolenie wybuchnie ze zdwojoną siłą i nastąpi paraliż negocjacyjny. – Jest dużo takich zagadnień. Powinniśmy zacząć dyskutować o zasadach uczciwej konkurencji, bo to w przyszłości przełoży się na otwartość polskiego biznesu, większą chęć do inwestowania i mniejszą liczbę problemów – podsumował.

ms
ikona lupy />
fot. materiały prasowe