Zachód jest zainteresowany inwestycjami w Ukrainie, ale czeka na zakończenie wojny. Polska może być istotnym partnerem biznesowym dla Kijowa ze względu na położenie, rozwiniętą logistykę i doświadczenia we współpracy z tym krajem – to główne wnioski z debaty „Strategiczne partnerstwo przemysłowe Polska – Ukraina”.

Jacek Szugajew, prezes KredoBanku wchodzącego w skład grupy PKO BP, przypomniał, że Polska jest obecnie dla Ukrainy głównym partnerem handlowym. W imporcie wyprzedzają nas tylko Chiny. Również dla Polski Ukraina jest ważnym kooperantem. Już 25 tys. ukraińskich firm otworzyło u nas swe oddziały – to ponad 20 proc. wszystkich zagranicznych firm działających w naszym kraju. Współpraca widoczna była już wcześniej, ale wojna ją zintensyfikowała. Szugajew podkreślił jednocześnie, że dopóki wojna się nie skończy, duże inwestycje w Ukrainie się nie pojawią. Biznes potrzebuje bowiem stabilnego otoczenia.

Szanse większe od ryzyka

Między naszymi krajami rozwija się handel, eksportują i importują obie strony. Na półkach ukraińskich sklepów pełno jest polskich towarów, szczególnie artykułów spożywczych. Rośnie popyt na materiały budowlane, bo kraj na bieżąco stara się odbudowywać ze zniszczeń – pewne inwestycje, jak odbudowa mieszkań, szkół, szpitali, nie mogą czekać na koniec wojny. Ale realizowane są też projekty OZE, inwestycje w obszarze biogazowni, fotowoltaiki, magazynowania energii. Pomagają one stabilizować system energetyczny w trudnych momentach.

– Nasze szanse współpracy są duże, po wojnie większe, bo wtedy część ryzyka, o którym dziś mówimy, zniknie. To nie znaczy, że go nie będzie. Pozostaną inne ryzyka, ale nie będzie największego wyzwania, jakim jest wojna – zaznaczał Szugajew. Dodał, że Polska powinna szykować instrumenty niwelujące ryzyko wejścia firm do Ukrainy. Mogą je zaoferować takie instytucje, jak KUKE, PFR, BGK.

– My też bierzemy w tym udział – stwierdził szef KredoBanku.

KUKE nieprzerwanie działa na rynku ukraińskim. Bez tego handel w obecnej sytuacji byłby trudny. Strona ukraińska nie chce płacić z góry za towary, bo chce je najpierw zobaczyć, ocenić ich jakość i terminowość dostaw. Z kolei w przypadku polskich dostawców naturalnym odruchem jest wymaganie od partnera płatności z góry, bo nie wiadomo, czy w ciągu najbliższych miesięcy utrzyma on płynność.

– KUKE jako jedyny ubezpieczyciel eksportu na świecie przez cały czas działań wojennych na Wschodzie udziela polis ubezpieczeniowych. Statystyki pokazują, że obroty ubezpieczone przekroczyły poziom przedwojenny, mimo trudnej sytuacji – mówił Jan Sarnowski, członek zarządu KUKE.

Z drugiej strony coraz więcej producentów ukraińskich szuka możliwości uruchamiania produkcji w Polsce za pomocą specjalistycznych produktów ubezpieczeniowych ułatwiających takie działania. – Kilkanaście podmiotów, w tym jeden z kluczowych ukraińskich producentów musztardy, rozpoczęło już budowę zakładów w Polsce – poinformował członek zarządu KUKE.

Potencjał transformacji

Ukraina widzi duży potencjał w rozwoju zielonej energetyki, która ma nie tylko poprawiać jakość powietrza, ale też zapewniać bezpieczeństwo energetyczne. Przedstawiciele Kijowa widząc, jak ważne jest to zagadnienie dla Unii Europejskiej, chcą też podjąć to wyzwanie z uwagi na swoje przyszłe członkostwo we Wspólnocie. Jarosław Demczenkow, wiceminister ds. integracji europejskiej w ministerstwie energetyki Ukrainy, podkreślał, że należy przyspieszyć transformację energetyczną.

Kijów chce budować elektrownie fotowoltaiczne i wiatrowe. Zanim paliwa kopalne na dobre znikną z użycia, konieczna będzie dalsza eksploatacja ukraińskich złóż gazu. – Musimy mieć rezerwy gazu, by zapewnić obywatelom energię elektryczną i cieplną w kolejnym sezonie grzewczym – tłumaczył Demczenkow. Wyjaśnił, że chodzi o innowacyjne projekty dotyczące gazu i infrastruktury energetycznej. Wskazywał na potrzebę rozbudowy systemu przesyłowego i dystrybucyjnego i zwiększenia przepustowości interkonektorów. W tym kontekście akcentował dobre perspektywy współpracy z Polską. Dodał, że Ukraina podpisała również umowę z firmami amerykańskimi, które dostarczą jej małe reaktory jądrowe.

Demczenkow wyraził opinię, że Ukraina ma duży potencjał, by przyciągać kapitał zagraniczny, a obecny czas musi wykorzystać na poprawę ram regulacyjnych. Zapewnił, że inwestorzy będą mogli liczyć na odpowiednie zabezpieczenia i dobre przepisy. Celem jest też stworzenie korzystnych warunków dla polskiego kapitału, by we współpracy z nim realizować wiele projektów energetycznych. Widoczne jest duże zaciekawienie polskiego biznesu projektami odbudowy energetycznej.

– Ważna jest też współpraca w sektorze gazu, możemy magazynować gaz, możemy wydobywać własny i eksportować do Polski. Na razie wykorzystujemy własne zasoby na potrzeby wewnętrzne. Pozyskujemy też biogaz – tu także pojawiają się możliwości współpracy z polskim biznesem. Polska jest naszym przyjacielem, partnerem, jesteśmy mentalnie blisko siebie, mamy mnóstwo punktów stycznych, jeśli chodzi o gospodarkę – dodał ukraiński wiceminister.

Więcej prawa, mniej oligarchów

Przedstawicielstwo Orlenu w Kijowie obserwuje tamtejszy rynek z myślą o powojennej aktywności w tym kraju. – Jednak już teraz musimy śledzić, co się dzieje. Trzeba być gotowym na moment zakończenia wojny – wyjaśnił Piotr Sabat, członek zarządu ds. rozwoju w grupie Orlen. Według niego sektory interesujące z punktu widzenia koncernu to m.in. energetyka i obrót gazem. Spółka przygląda się, w jakim kierunku będzie szła ukraińska legislacja.

– Ona będzie musiała zbliżać się do unijnej, to ułatwi działanie – dodał. Wskazywał, że oligarchizacja sektora paliwowo-energetycznego widoczna w Ukrainie musi zostać ograniczona, by zainteresowanie inwestycjami państw unijnych w tym obszarze było większe. Orlen działał na rynku ukraińskim już przed wojną, eksportował oleje za pośrednictwem spółki Orlen Oil, sprzedawał też pokaźne wolumeny paliw płynnych poprzez Orlen Lietuva.

Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute, mówił o akcesji Ukrainy do UE. – To trudny proces, więcej jest dyskusji niż namacalnych zmian, wszystko dzieje się powoli. Ale zmienia się też Unia, proces legislacyjny przyspieszył, zwłaszcza w dziedzinie energetyki – opisywał. Dodał, że rozszerzenie Wspólnoty o Ukrainę będzie wymagało dalszych zmian w UE. Wskazał choćby na obecną politykę rolną, która nie wytrzymałaby tak dużego potencjału rolniczego Ukrainy.

– Za mało o tym rozmawiamy. Proces będzie długi i trudny. Im dłużej będzie trwał, tym większe będą się pojawiały wyzwania i zapory dla Ukrainy. UE dziś nie jest przygotowana na przyjęcie tak potężnego państwa, co widać choćby po przemyśle spożywczym. To niezwykle ważny aspekt, który trzeba mieć na uwadze – zauważył dodając, że już dziś trzeba szukać odpowiednich rozwiązań.

ms

__________________________________________________________________

Ukraina jest szansą dla Unii

ikona lupy />
Horst Heitz, przewodniczący SME Connect Steering Committee w Brukseli / Materiały prasowe

Od momentu rosyjskiej agresji na Ukrainę powstała strategiczna konieczność przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej. Problem w tym, jak szybko ma to nastąpić. Nasuwają się też pytania natury technicznej i prawnej. Jest też kwestia systemu głosowania w samej Unii (zasady jednomyślności podczas głosowania państw członkowskich w sprawie akcesji) i trybu integracji Ukrainy.

Środek ciężkości Unii Europejskiej przesuwa się obecnie z zachodu na wschód. To pozytywne zjawisko. Pytanie jednak brzmi, jak zapewnić dalszą funkcjonalność i jak dzielić środki finansowe pomiędzy państwa członkowskie. Na pewno znajdziemy rozwiązanie, choć obecnie nie wiadomo jeszcze, jak szybko to nastąpi.

Ukraina daje wielkie możliwości i jest największym państwem kandydującym do członkostwa od 1980 r. Należy przypomnieć, że Ukraina to nie tylko ogromne zasoby, lecz także inteligentni ludzie, otwarte i przedsiębiorcze społeczeństwo. Dlatego inwestycje w Ukrainie to szansa dla Unii Europejskiej, aby utrzymać pozycję światowego gracza. Jeśli Ukraina rozwiąże swoje problemy wewnętrzne, to czeka nas wspólna dostatnia przyszłość.

Ukraina to też konkurencja dla unijnych przedsiębiorstw. Jak wiemy, pojawiają się tarcia w branży rolnej. Trzeba szukać równowagi. Podobnie było z integracją Polski. Nie będzie to szybki proces, który zadowoliłby każdego. Europa musi, oczywiście, inwestować i płacić za integrację Ukrainy, a Ukraina musi pokryć koszty swojej adaptacji do zasad i wymogów unijnych.

Niełatwo będzie wdrożyć nowe zasady i pogodzić się z większą konkurencją na rynku. Musimy jednak przekonywać naszych obywateli i przedsiębiorców, a Ukraina musi przekonywać swoich obywateli i przedsiębiorców do tego, że członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej przyniesie wszystkim korzyści. Wymaga to transformacji. W efekcie jednak wszyscy więcej zyskają, niż stracą.

__________________________________________________________________

Unijne standardy to podstawa

ikona lupy />
Arnold Puech d'Alissac, przewodniczący Światowej Organizacji Rolników, wiceprzewodniczący Grupy Pracodawców, Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny / Materiały prasowe

Europę zbudowano, jak się mawia w Unii, wokół rolnictwa i wspólnej polityki rolnej. Nasza branża rolna jest dobrze rozwinięta, a Europa jest największym eksporterem świata. Jeszcze 60 lat temu było inaczej. Dzięki Ukrainie pozycja Europy jeszcze się wzmocni. Problemem w przypadku Ukrainy jest jednak nastawienie Komisji Europejskiej. Zielony Ład i strategia „od pola do stołu” mają na celu ograniczenie produkcji w porównaniu z obecnym poziomem eksportu. To istotne wyzwanie. My jako rolnicy nie zgadzamy się z propozycjami KE. Chcemy utrzymać obecny kapitał produkcyjny.

W przypadku Ukrainy musimy być otwarci na produkcję i eksport do Afryki czy Azji, bo tylko my możemy dostarczyć tym regionom niezbędne zboża. Wojna całkowicie zniszczyła tradycyjne relacje handlowe. Dziś zboże z Odessy eksportuje się do Gdańska lub do Niemiec, a stamtąd drogą morską wokół całej Europy aż do krajów Morza Śródziemnego. To bardzo kosztowne. Oczywiście eksporterzy ukraińskich zbóż woleliby sprzedawać je w Polsce, bo koszty dalszego transportu są zbyt wysokie. To poważny problem. Dlatego popieramy działania podejmowane od trzech miesięcy w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej w celu stworzenia skutecznego korytarza transportu kołowego bez zakłóceń rynku.

Średnie polskie gospodarstwo nigdy nie będzie tak duże jak ukraińskie. Polskie ubojnie drobiu są mniejsze od ukraińskich. W Polsce, podobnie jak we Francji, chcemy mieć gospodarstwa stosownej wielkości. Wielkie farmy to dla nas nieuczciwa konkurencja z uwagi na koszty produkcji i stosowaną praktykę, a czasem tylko ze względu na skalę. Podobnie jak w innych branżach, mniejszy podmiot nie może konkurować z gigantem. Dlatego w przyszłości Ukraina musi przyjąć europejskie standardy w zakresie nawozów, technologii nasiennictwa, wielkości gospodarstw.



ikona lupy />
fot. materiały prasowe