Proces wchodzenia Ukrainy i Mołdawii do Unii Europejskiej może potrwać nawet kilkanaście lat. Ten czas należy wykorzystać na głębokie reformy. Związanie się z Zachodem to jedyny sposób na ochronę przed Rosją – podkreślali uczestnicy debaty „Rozszerzenie UE. Szanse i wyzwania”.

Dumitru Alaiba, wicepremier i minister rozwoju gospodarczego i cyfryzacji Mołdawii, podkreślał, że wojna, jaką Rosja rozpętała na Ukrainie, przyspieszyła pewne procesy w regionie Europy Wschodniej. Na czerwcowym szczycie Rady Europejskiej Ukraina i Mołdawia uzyskały status kandydatów do UE.

– Od momentu uzyskania niepodległości próbowaliśmy lokować się gdzieś pośrodku. Nasze polityczne wybory różniły się od tych, których dokonywano w Polsce czy krajach nadbałtyckich. Tam od początku opowiadano się za zakorzenieniem w świecie Zachodu i NATO. Dziś i dla nas ten wybór jest oczywisty – mówił mołdawski wicepremier. Przekonywał, że Mołdawianie muszą oprzeć się na świecie Zachodu w obliczu tego, co robi Rosja. Nawet jeśli przez jakiś czas agresor osłabnie, to niebawem wróci.

– Musimy wykorzystać okienko możliwości, by zapewnić bezpieczeństwo przyszłym pokoleniom Mołdawian – wyjaśnił Dumitru Alaiba. Zapewnił, że jego kraj zrobi wszystko, by wprowadzić reformy w obszarach, które tego wymagają, i otworzyć się gospodarczo, społecznie, kulturowo. Jak tłumaczył, akcesja do europejskiej rodziny to „szansa dla przyszłych pokoleń, które odziedziczą stabilne, silne, cywilizowane państwo”.

Wojciech Konończuk, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, wyraził opinię, że negocjacje akcesyjne będą trudne i zajmą zapewne wiele lat. Proces będzie inny niż wtedy, gdy do Wspólnoty dołączały Polska, Litwa, Łotwa i Estonia, choćby ze względu na to, że dzisiejsza UE jest już inna niż ówczesna. Zachód stoi przed wieloma wyzwaniami. Wojna rzutuje na sytuację gospodarczą całej Europy, nakłada się na to kwestia chińska, problem migracji itd. Samo osiągnięcie statusu państwa kandydującego jest jednak dużym sukcesem obu krajów, gdyż otwiera drogę do długofalowego planowania obecności biznesowej przedsiębiorców zagranicznych i motywuje kandydatów do odważnych reform.

Marcin Nowacki, szef EU-Ukraine Civil Society Platform w Europejskim Komitecie Ekonomiczno-Społecznym i wiceprezes ZPP, zaznaczał, że ze względu na obecne wojenne okoliczności Ukraina i Mołdawia mają już dostęp do wspólnego rynku. – My tego nie doświadczyliśmy – przeszliśmy długi proces integracji. Dziś mamy nową rzeczywistość, ale trzeba brać pod uwagę to, że otwarcie negocjacji i zakończenie wojny będzie oznaczało przejście do pewnych ograniczeń, jeśli chodzi o dostęp do wspólnego rynku. W pewnym momencie pojawią się ograniczenia ilościowe, celne – zauważył.

Komisja Europejska zaproponowała utworzenie nowego instrumentu, Ukrainian Facility, który ma zapewnić Ukrainie do 50 mld euro wsparcia finansowego w latach 2024–2027. W przekonaniu wiceszefa ZPP korzystanie przez kraje, jak Mołdawia czy Ukraina, ze środków przedakcesyjnych jest istotnym elementem procesu integracji. Państwa wprowadzają procedury umożliwiające absorpcję środków i zawczasu zapoznają się z procesami i mechanizmami unijnymi.

Coraz więcej będzie też jednak wyzwań. Horst Heitz, szef SME Connect Steering Committee w Brukseli, ocenił, że część przedsiębiorstw może postrzegać ukraińskie firmy jako konkurencję korzystającą z dużego wsparcia finansowego trafiającego do jednego kraju zamiast do wielu państw w ramach systemowej pomocy. – Trzeba wszystkich przekonywać, że to jest inwestycja, która przyniesie zyski – wskazywał Heitz. Wyraził pogląd, że trzeba robić wszystko, by wzmacniać więzi Ukrainy z Zachodem, budować partnerstwa i wspierać transformację państw kandydujących.

– Mam nadzieję, że proces potrwa nie dłużej niż dziesięć lat – dodał. W tym czasie trzeba walczyć z korupcją, budować ramy inwestycyjne, kształtować pozytywne ramy partnerstwa, stawiać na edukację.

Wojciech Konończuk przyznał, że w procesie akcesji Ukrainy do UE trzeba się liczyć z napięciami. Pewne zgrzyty już się pojawiają – wystarczy wspomnieć protesty polskich rolników spowodowane napływem na nasz rynek ukraińskiego zboża. – Takie spory są nieuniknione. My ścieraliśmy się z lobby niemieckim, francuskim. Tamtejsi farmerzy przed naszą akcesją bali się, że polscy rolnicy będą po niższych cenach sprzedawać produkty na ich rynkach. Ważne, by tymi napięciami umiejętnie zarządzać – radził dyrektor OSW.

Podkreślił, że musimy się przygotować na kilka, a nawet kilkanaście trudnych lat negocjacji akcesyjnych. Na końcu tego procesu wytworzy się jednak korzystny efekt synergii. – UE tworzy 27 państw i gospodarek, które ostatecznie nauczyły się ze sobą żyć – podsumował szef OSW.

ms
ikona lupy />
fot. materiały prasowe