Zamieszanie wokół wyboru kierownictwa PKO BP na razie nie wpływa na rezultaty banku, który korzysta z dobrej koniunktury, ale w dłuższym terminie może przełożyć się na gorsze wyniki i utratę potencjalnych klientów.

Konkurencja nie śpi i brak pełnego zarządu oraz jasnej wizji rozwoju powoduje, że pozycja konkurencyjna banku się osłabia. Tego może nie widać z tygodnia na tydzień, ale mimo wszystko ostatnie pół roku to czas stracony – mówi Marek Juraś, analityk w DM BZ WBK. W środę wbrew wcześniejszym zapowiedziom rada nadzorcza banku PKO BP nie podjęła decyzji o wyborze prezesa i dwóch wiceprezesów. Nie wyznaczyła też terminu nowego posiedzenia. Przyczyną przerwania obrad rady nadzorczej była rezygnacja jednego z jej członków – Jerzego Osiatyńskiego i teraz musi zostać uzupełniony skład rady nadzorczej. Stanie się to na zaplanowanym na 6 marca walnym zgromadzeniu akcjonariuszy spółki. Według obecnego stanu nie później niż do 10 kwietnia funkcję pełniącego obowiązki prezesa PKO BP będzie sprawował Marek Głuchowski, szef rady nadzorczej banku. W środę z funkcji wiceprezesa odpowiedzialnego za część detaliczną zrezygnował Jacek Obłękowski. – Nie należy wiązać mojej decyzji z czymkolwiek. Tak jak każdy, próbuję znaleźć nowe wyzwania. Ale życzę bankowi i kolegom w zarządzie, żeby odnosili sukcesy, ale to oni muszą ułożyć sobie priorytety – powiedział GP Obłękowski.

W oczekiwaniu na strategię

Zgodnie z zapowiedziami, p.o. prezesa Marek Głuchowski chce skupić się na szybkim uzupełnieniu składu zarządu oraz zakończeniu prac nad nową strategią, którą jego zdaniem nowy prezes powinien przedstawić w II kwartale 2007 r. Nową strategię dla PKO BP miał przygotować Jarosław Myjak, powołany do zarządu w listopadzie, który miesiąc później złożył rezygnację z tej funkcji i potem wyznaczenie strategicznych celów wziął na siebie poprzedni p.o. prezesa Sławomir Skrzypek, który jednak 10 stycznia został szefem NBP. – PKO BP potrzebuje jak najbardziej profesjonalnego zarządu i dlatego powinien to być przemyślany wybór, choć przy dobrej koniunkturze trudno coś zepsuć w tak sprawnie działającym mechanizmie – mówi Marcin Materna, analityk DM Millennium. Eksperci zwracają uwagę, że w projektowaniu planów banku nie bierze udziału prezes, co może opóźnić prezentację strategii i utrudnia sytuację. – Jeśli nawet nowy zarząd zostanie powołany w końcu pierwszego kwartału, to tak naprawdę zacznie działać dopiero w II połowie roku – mówi Marek Juraś. Obecnie bank działa na podstawie przyjętej dwa lata temu 4-letniej strategii przygotowanej przez poprzedniego prezesa Andrzeja Podsiadło i zakłada m.in. 20-procentowy zwrot na kapitale, ekspansję na rynkach zagranicznych w Europie Środkowo-Wchodniej. – Strategia PKO BP jest podobna do innych banków. To klasyczna strategia wzrostu udziału w rynku, biznesie kartowym, kredytach hipotecznych, produktach dla małych i średnich firm czy kredytach konsumpcyjnych. To są miejsca gdzie się najwięcej zarabia – mówi Materna. Analitycy wyrażali wcześniej opinie, że nowa strategia powinna przewidywać m.in. dalszy rozwój segmentu detalicznego, wzmacnianie banku na Ukrainie, mocniejsze wejście w sektor korporacyjny oraz podwyższenie zakładanej efektywności. Eksperci podkreślają, że testem dla władz banku będą zmiany na rynku w obliczu nadchodzącej fuzji Pekao i BPH. Zastanawiają się, czy PKO BP wykorzysta szansę przejęcia części klientów BPH, którzy mogą chcieć odejść z tego banku. – To może być problem niewykorzystanej szansy, bo jeśli się trochę dryfuje, to można przegapić okazję – mówi Juraś.

Koniunktura chroni bank

Choć bank od kilku miesięcy funkcjonuje z tymczasowym prezesem, to jego kurs od początku 2006 roku wzrósł już o 69,3 proc. – Do tej pory to zamieszanie nie przekładało się na słabsze wyniki i trudno wróżyć, kiedy pogorszenie wyników zobaczymy. PKO z 20-procentowym udziałem w rynku korzysta z koniunktury, ale pytanie, czy przy sprawnym zarządzie te wyniki nie mogłyby być lepsze – mówi Juraś. Spodziewa się on, że w 2006 roku zysk netto banku wyniósł 2,148 mld zł wobec 1,67 mld zł w 2005 roku. – Ale sytuacja może być gorsza – np. za rok czy dwa gdyby koniunktura była zdecydowanie gorsza. Wtedy potrzebni byliby specjaliści z wieloletnim doświadczeniem w bankowości, którzy przeżyli nie tylko okresy boomu, ale i dekoniunktury – dodaje Materna.