Konkurencja rośnie, zmniejsza się zainteresowanie inwestorów indywidualnych giełdą, a w perspektywie czai się groźba wprowadzenia podatku od transakcji
/>
Giełdzie Papierów Wartościowych przybył konkurent, który ma chrapkę na przejęcie od niej handlu akcjami największych spółek. To Turquoise, alternatywna platforma obrotu (tzw. MTF), na której od 5 października można handlować papierami 30 największych i najbardziej płynnych polskich firm. Współwłaścicielem Turquoise jest m.in. Londyńska Giełda Papierów Wartościowych. Tego typu platformy pozwalają na szybsze kojarzenie inwestorów zainteresowanych sprzedażą lub kupnem akcji, a przyciągają do siebie niższymi prowizjami. Dla GPW komfort działania w pojedynkę się skończył.
– W ciągu dwóch, trzech lat Turquoise ma szansę przejąć kilka procent obrotu tymi akcjami. Wiele będzie zależało od kondycji naszego rynku i oceny atrakcyjności inwestowania w polskie akcje – uważa Maciej Bobrowski, dyrektor wydziału analiz i informacji DM BDM.
GPW na razie do sprawy podchodzi spokojnie i wskazuje, że na MTF-ach dostępne są akcje spółek z naszego regionu, m.in. czeskich i węgierskich, ale handel nimi jest znikomy. Na Węgrzech – poniżej 0,5 proc., a w Czechach nie więcej niż kilka procent.
Pojawienie się konkurencji zbiegło się w czasie z ogólnym pogorszeniem kondycji warszawskiego parkietu. Problemem są słabnące obroty akcjami. W ciągu trzech kwartałów 2015 r. spadły w porównaniu z 2014 r. o 4,8 proc. do 172,5 mld zł. Słabszy był także cały poprzedni rok. – Wszystko zaczęło się od reformy systemu emerytalnego. Na rynku zabrakło płynności i popytu – wskazuje Krzysztof Polak, dyrektor BM Alior Banku.
Maciej Bobrowski dodaje, że niskie obroty to skutek słabszej koniunktury na szerokim rynku oraz spadku wycen banków, których akcje odpowiadały w niektórych okresach za 40 proc. obrotów. Od początku 2015 r. indeks WIG-Banki zleciał o ponad 14 proc. To efekt m.in. pomysłów partii politycznych na objęcie sektora nowymi podatkami. Wisi też nad nimi ryzyko poniesienia kosztów rozwiązania problemu hipotecznych kredytów walutowych.
Do tego dochodzi coraz mniejsza aktywność inwestorów indywidualnych, którzy w I połowie tego roku odpowiadali tylko za 12 proc. obrotów akcjami na głównym parkiecie. Tak mało jeszcze nie było. Od inwestowania w akcje odpychają ich słabe notowania, które powodują, że wypracowanie zysku wymaga znacznie większego niż kiedyś wysiłku. Brakuje też ciekawych ofert sprzedaży akcji przez nowe firmy. Wysycha też źródło w postaci ofert prywatyzacyjnych. – W II połowie roku udział drobnych graczy może spaść do 10 proc. – dodaje Polak.
Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich, uważa, że problem zaczął się w momencie obłożenia dochodów z giełdy podatkiem od zysków kapitałowych. – Podatek Belki kasuje zysk z odsetek od lokat, jak i dochody z inwestycji na giełdzie. Nie ma premii za ryzyko, jakie się podejmuje, kupując akcje – oszczędzający nie ma motywacji, by przenieść pieniądze z banku na parkiet. Brakuje też zachęt podatkowych – wylicza Markiewicz.
Zmarginalizowanie roli OFE i brak prywatyzacji były jak odcięcie „dopalaczy”, które napędzały rynek giełdowy kilka lat temu. Teraz wpadł w dryf, bez jasnej strategii rozwoju i wsparcia. – Rynek kapitałowy potrzebuje aktywnej polityki państwa, np. w sprawie III filaru, który miał zyskać na znaczeniu po okrojeniu OFE. Zachęty są małe, wsparcie musi być agresywne. Jest dużo do zrobienia w zakresie poprawy ochrony prawnej inwestora. Potrzeba zachęt dla emitentów – wymienia Markiewicz.
Zapowiedzi polityków idą w przeciwnym kierunku – nie jest wsparciem podatek transakcyjny proponowany przez PiS i Zjednoczoną Lewicę. Według Markiewicza oznaczałoby to większe koszty transakcji, spadek płynności i mniejszą atrakcyjność giełdy dla inwestorów zagranicznych.
Według prezesa GPW Pawła Tamborskiego należy się skoncentrować na wsparciu dla krajowego rynku kapitałowego. Nowy podatkek nie będzie temu służyć. – On obniży konkurencyjność naszego rynku i w dłuższej perspektywie spowoduje, że inwestorzy przeniosą się do krajów, w których nie obowiązuje. Ryzyko to dotyczy nie tylko międzynarodowych inwestorów, dla których Polska jest jednym z wielu rynków, ale również polskich, którzy coraz częściej wychodzą za granicę i koszty transakcyjne mają dla nich znaczenie – przewiduje Tamborski. Zwraca uwagę, że podatek od transakcji obowiązuje jedynie w dwóch z 28 krajów Unii Europejskiej. – Najistotniejsze rynki – m.in. Wielka Brytania – odrzucają pomysł podatku, co prawdopodobnie jeszcze bardziej umocni ich pozycję oraz spowoduje transfer kapitału i aktywności na te rynki i przyczyni się do zmarginalizowania polskiego rynku kapitałowego – dodaje prezes GPW.
Błażej Bogdziewicz, wiceprezes Caspar Asset Management (firmy zajmującej się zarządzaniem aktywami), zauważa, że zmarginalizowanie roli giełdy w gospodarce nie wyjdzie nikomu na dobre. Bo umocni w Polsce tendencję, z którą inne kraje europejskie próbują walczyć – czyli wzrost roli sektora bankowego w finansowaniu gospodarki – od kondycji kilku największych banków może zależeć stan całego państwa.
– Na rynkach kapitałowych takie ryzyko jest rozproszone i to jest znacznie zdrowsza sytuacja. Natomiast w Polsce nie mamy strategii rozwoju rynku kapitałowego – konkluduje Bogdziewicz. ©?