Wschodnie regiony powinny stawiać nie tylko na tradycyjnie chodliwe towary. Teraz pora na produkty z górnej półki i wymianę turystyczną.
Bliskość Białorusi i Litwy to dla Podlasia szansa na szybki rozwój. Tylko w pierwszym półroczu 2015 r. sami Białorusini wydali w Polsce ok. 1 mld zł. Nad tym, jak poprawić wymianę handlową, zastanawiali się uczestnicy panelu „Handel i turystyka zakupowa”, który odbył się 24 września w Białymstoku w ramach Wschodniego Kongresu Gospodarczego. Dziennik Gazeta Prawna był patronem medialnym imprezy.
Zdaniem szefa białostockiej izby celnej nadinsp. Mirosława Sienkiewicza odczuwalny wzrost liczby turystów zakupowych wynika z trzech powodów. – Po wprowadzeniu rosyjskiego embarga na część unijnych produktów mieszkańcy obwodu kaliningradzkiego chętniej robią zakupy w Polsce, poszukując u nas tych towarów, które zniknęły z półek w ich rodzinnym mieście. W kontekście ruchu turystycznego to embargo nam służy, choć już niekoniecznie w kontekście całościowej wymiany towarowej. Po drugie, choć sam jestem zwolennikiem wejścia do strefy euro, akcesja Litwy sprawiła, że nasze towary są dla Litwinów jeszcze bardziej konkurencyjne. Z kolei moi białoruscy koledzy mówią, że sytuacja na Ukrainie odstrasza część Białorusinów od robienia tam zakupów, więc niektórzy wybierają spokojny rynek polski – wskazywał nadinsp. Sienkiewicz.
Podlasie z zazdrością patrzy na boom zakupowy obserwowany w województwach warmińsko-mazurskim i pomorskim po wprowadzeniu małego ruchu granicznego z Rosją. Analogiczna umowa z Białorusią została podpisana w 2010 r. Polska dopełniła procedury ratyfikacyjnej, jednak Mińsk ze względów politycznych i ekonomicznych wciąż zwleka. – Od 12 czerwca bez wiz można przekraczać granicę w Białowieży, w Puszczy Białowieskiej. W ciągu miesiąca ruch wzrósł tam dwukrotnie. Gdyby mały ruch graniczny zadziałał, mielibyśmy podobne wyniki na całej granicy z Białorusią – mówił szef izby celnej.
Jednym z argumentów podawanych przez Mińsk jest obawa o niewystarczającą przepustowość przejść granicznych, które w razie wprowadzenia małego ruchu granicznego mogłyby zostać sparaliżowane. – W tym kontekście pomoże perspektywa modernizacji przejść. Dzisiaj w Kuźnicy Białostockiej jest jeden pas dla samochodów osobowych i jeden dla ciężarówek, a docelowo ma być ich pięć. Kolejną inwestycją ma być budowa drugiego mostu w Bobrownikach. Białorusini rozbudowują infrastrukturę po swojej stronie granicy. I to dobrze, bo nie wystarczy jej rozbudować jednostronnie, by rozładować kolejki – dowodził Mirosław Sienkiewicz.
– Nasze województwo chce być postrzegane jako brama na Zachód. Często myślimy o sobie jako o końcu Europy, zapominając, że dla Białorusinów jesteśmy jej początkiem. Na Podlasiu ożywienie turystyki zakupowej jest bardzo odczuwalne. Pod naszymi galeriami handlowymi jest często więcej aut z rejestracjami białoruskimi i litewskimi niż polskimi – wskazywał Dariusz Górski, dyrektor departamentu rozwoju regionalnego w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podlaskiego. – Częstotliwość przekraczania granicy przez Litwinów jest ściśle związana z kursem euro. Różnice kursowe są decydujące. Przy atrakcyjnym kursie (4,25–4,30 zł za euro) rośnie liczba samochodów jadących w stronę Polski. W sklepach w Suwałkach czy Sejnach czasem brakuje towarów dla miejscowych. Ci bywają czasem skazani na zakupy spod lady i zamawianie rzeczy dla siebie u sprzedawców – dodawał ekonomista z Uniwersytetu w Białymstoku Adam Sadowski.
Według danych, które podał Henryk Szymański, kierownik wydziału promocji handlu i inwestycji ambasady RP w Wilnie, aż 12 proc. Litwinów regularnie robi zakupy w Polsce. – Przede wszystkim korzysta na tym branża spożywcza, ale Litwini kupią również produkty RTV/AGD, chemię gospodarczą, materiały budowlane i ogrodnicze – mówił dyplomata. Z badań zamówionych przez naszą placówkę w sondażowni Spinter Tyrimai wynika, że 65 proc. Litwinów ocenia nasze produkty jako charakteryzujące się wysoką jakością, ale większość nie uważa naszych marek za prestiżowe.
– To efekt manewrowania jakością produktu, by dopasować ją do poziomu ceny oczekiwanego przez sieci handlowe. W takim produkcie jest więcej wypełniaczy, a mniej umownego cukru w cukrze – komentował Adam Sadowski. – Kluczem jest to, by nasz przemysł zaczął konkurować jakością, a nie ceną. Nie myślimy o prawdziwych innowacjach, zdobywaniu nowych rynków. Bez tego nigdy nie osiągniemy prestiżu. Musimy budować konkurencję jakościowo, a nie cenowo – uzupełniał Dariusz Górski.
Klient ze Wschodu nie patrzy dziś wyłącznie na cenę. Gusta Białorusinów bardzo się zmieniły w porównaniu z latami 90. ubiegłego wieku. – Przyjeżdżają do nas stamtąd dwa typy klientów: zaopatrujący się na własne potrzeby oraz handlowcy. Początkowo ich zainteresowaniem cieszyły się najtańsze produkty: cebula, smalec, jabłka i tanie parówki. Wszystko w ogromnych ilościach. Teraz szukają u nas głównie niemieckiej chemii oraz sprzętu AGD i elektroniki oraz produktów premium: markowej kawy czy czekolady. Przez to prawie zupełnie zmienił się profil naszego targowiska – twierdzi Janusz Andrzejewski, prezes rynku Fasty.
Częściowo był to efekt nowych przepisów wprowadzonych przez władze w Mińsku, które ograniczyły do 50 kg wagę towaru możliwego do przewiezienia przez granicę. – Jeśli ktoś kupuje towar do dalszej odsprzedaży, bardziej mu się opłaca kupić u nas chemię gospodarczą niż owoce i warzywa, bo więcej zarobi na jej zbyciu na Białorusi – dodawał.
Paneliści zgodzili się co do tego, że powinniśmy zachęcać turystów zakupowych do korzystania z usług kulturalnych i turystycznych. Jak podała moderator dyskusji, zastępca redaktora naczelnego „Rynku Spożywczego” Edyta Kochlewska, przybysze ze Wschodu wydają dziś na usługi zaledwie 3 proc. pozostawianych w Polsce pieniędzy.
– Obszar Polski Wschodniej coraz częściej staje się obszarem wypoczynkowym. Ktoś raz przyjedzie na zakupy, ale następnym razem weźmie ze sobą rodzinę. Można lepiej zagospodarować Kanał Augustowski, Puszczę Białowieską. Potencjał rozwoju jest – komentował Adam Sadowski. – Powinniśmy jak najczęściej zapraszać nie tylko do turystyki zakupowej, ale i do wspólnych inwestycji, zakładania wspólnych firm. Zaczyna się od zakupów, ale relacje powinno się rozwijać – dodawał Dariusz Górski. Według niego w podlaskich szkołach częściej niż gdzie indziej w Polsce powinien być nauczany język rosyjski w charakterze drugiego języka obcego.
Dobrym przykładem było porozumienie białostockiej opery, władz województwa i Ministerstwa Spraw Zagranicznych „Wiza za bilety”, na mocy którego Białorusin, który kupił bilet do opery, mógł w szybki sposób uzyskać bezpłatną wizę kulturalną. MSZ w ubiegłym roku wycofało się jednak z akcji. – Chcielibyśmy zachęcić MSZ, by jak najszerzej stosowało takie rozwiązania. Chcemy się z nimi integrować, poznać ich, bo to będzie skutkowało lepszą wymianą handlową, okazją do rozwoju wspólnych interesów – dowodził Dariusz Górski. O tym, że handel przygraniczny jest gigantyczną szansą rozwoju, nikogo w Białymstoku nie trzeba przekonywać. Dariusz Górski wspominał, że w latach 90., gdy zaczęliśmy na dobre handlować ze Wschodem, w stolicy Podlasia liczba samochodów na tysiąc mieszkańców była najwyższa w Polsce.