Tylko co dziewiąty Polak uważa, że należy stworzyć w naszym kraju warunki do szybkiego bogacenia się. Reszta wciąż tkwi mentalnie w komunistycznej urawniłowce. To niepokojące
„Achilles i żółw stają na starcie wyścigu. Heros puszcza żółwia przodem, by ten pokonał połowę dystansu – sam biegnie od niego dwa razy szybciej, więc nie będzie miał problemów z jego dogonieniem. Kiedy Achilles w końcu dociera do połowy dystansu, żółw jest w 3/4. Kiedy Achilles i tam się znajduje, żółw znów mu ucieka – jest już na 7/8. I tak w nieskończoność. Achilles nigdy nie dogoni żółwia. Polska wydaje się urzeczywistnieniem paradoksu Zenona z Elei. Choć pracujemy najciężej w Europie, nie udaje nam się dopaść naszych zachodnich sąsiadów (...). Pytanie, czy starczy nam sił, by sprawdzić, czy faktycznie dystans na zawsze pozostanie” – zastanawia się Anna Wittenberg w tekście „Nierówności: wyścig z żółwiem”, który w ramach akcji „Wkurzeni.pl” opublikowaliśmy w weekendowym wydaniu DGP.
A ja odpowiadam: choć to zabrzmi antypolsko (już widzę ten internetowy hejt, w którym zostanę przyrównany do różnych sympatycznych zwierząt, a moi bliscy odsądzeni od czci i wiary), nie tylko na zawsze pozostanie dystans, jaki dzieli nad od krajów takich jak Wielka Brytania, Niemcy, Austria czy Hiszpania, ale pozostanie on wyłącznie na nasze własne życzenie. Nie będziemy nigdy równi Brytyjczykom czy Niemcom, bo brakuje nam cech, które im przyniosły sukcesy życiowe, a ich krajom europejską hegemonię w różnych dziedzinach. Tam – może poza okresem Wielkiej Rewolucji Francuskiej – nikt nie myślał, że ludzie są równi. Owszem mają równe prawa – tak jak w Polsce – i tak samo podlegają przepisom (przynajmniej w założeniu), ale nie są równi, tylko różni i to ta różnorodność jest i ich cechą immanentną, i wielką siłą. Kluczowym motorem rozwoju, napędem pchającym do ciągłych działań, fundamentem zamożności. A my ciągle wyciągamy ręce po pomoc, licząc, że jakoś to będzie, ktoś nam da. Robimy to zamiast realizować w praktyce porzekadło: „Umiesz liczyć? Licz na siebie”.