Żądanie zamknięcia Gazety Wyborczej nie ma żadnych podstaw prawnych i jest sprzeczne ze standardami demokratycznego państwa – uważają specjaliści prawa prasowego.

Szef Samoobrony zażądał zamknięcia „Gazety Wyborczej”, twierdząc że publikacje o seksaferze w Samoobronie to próba zamachu stanu, który miał obalić koalicję rządową. – Złożymy doniesienie do odpowiednich służb, głównie do ABW, by wyjaśnić tę prowokację – mówi Andrzej Lepper. Jednak eksperci prawa prasowego wskazują, że takie żądanie nie ma żadnych podstaw.

Odpowiedzialność redakcji

– Nie ma żadnej podstawy prawnej dla takiego żądania. Także standardy demokratyczne nie pozwalają na stosowanie odpowiedzialności zbiorowej wobec całej redakcji – uważa dr Jędrzej Skrzypczak, adiunkt w Zakładzie Systemów Prasowych i Prawa Prasowego Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. – Nigdy nie mieliśmy precedensu, aby ktokolwiek wystąpił z takim żądaniem – potwierdza sędzia Marietta Kacperska, przewodnicząca VII Wydziału Rejestrowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Zdaniem dr. Skrzypczaka, w grę wchodzi tylko ewentualna odpowiedzialność cywilna za naruszenie dóbr osobistych lub karna za zniesławienie. Na obecnym etapie nie można jednak przesądzać o żadnej z nich, gdyż wyniki afery nie są znane. Poza tym każdy – także dziennikarz – ma prawo do błędu.

Można żądać zawieszenia

Prawo prasowe przewiduje natomiast, że sąd może zawiesić wydawanie dziennika na czas określony, nie dłużej jednak niż do jednego roku. Warunkiem tego jest, aby w ciągu roku co najmniej trzykrotnie w dzienniku popełniono przestępstwo prasowe (art. 22). Każdy sąd, skazując za takie przestępstwo, ma obowiązek powiadomić o tym sąd rejestrowy. – Przepis ten daje sądowi możliwość zawieszenia, ale praktycznie jest martwy. Poza tym istnieją wątpliwości co do jego zgodności z konstytucją – uważa dr Michał Zaremba z Instytutu Prawa Prasowego UW. Za wydawanie dziennika, który został zawieszony, sąd może ukarać grzywną albo karą ograniczenia wolności. Tej samej karze podlega redaktor, który nieumyślnie dopuścił do opublikowania zniesławiającego materiału prasowego.

LPR: Zaostrzyć kary

Wobec tej sytuacji LPR wystąpił z propozycją zaostrzenia przepisów o publikacji sprostowań, kar finansowych za kłamstwa prasowe oraz wprowadzenia pilnego trybu rozpatrywania takich spraw przez specjalne sądy prasowe przy sądach okręgowych. – Sprzeciwiamy się pomysłom zamykania gazet. Jednak należy znowelizować prawo prasowe, aby osoby pomówione miały realny instrument obrony przed pomówieniem – twierdzi Roman Giertych. LPR chce wprowadzić obowiązek publikacji sprostowań, ścigany na drodze cywilnej i karnej. Żąda także kar finansowych za publikowanie ewidentnych kłamstw. Kary miałyby sięgać do 1000-krotności minimalnego wynagrodzenia. Sądy prasowe miałyby 7 dni na rozstrzygnięcie sprawy i 48 godzin na rozpoznanie apelacji. – Już teraz można dochodzić nakazu publikacji sprostowania czy odpowiedzi, a także ukarać grzywną za bezpodstawną odmowę publikacji. Jednakże tak dotkliwe kary finansowe mogą zagrozić prasie lokalnej. Przepisy o sprostowaniach są przy tym bardzo niejasne – twierdzi dr Zaremba. Zdaniem dr. Zaremby, na aprobatę zasługuje postulat przyspieszenia procedur sądowych w sprawach prasowych, nie może to jednak nastąpić kosztem praw oskarżonego dziennikarza. Wszelkie zmiany prawa wykraczające poza standardy demokratycznego państwa zostaną bowiem prędzej czy później podważone przez Trybunał Konstytucyjny lub ETS.