Plan Paulsona odrzucony - ceny akcji spadły, plan Paulsona przyjęty - ceny akcji spadły, choć wcześniej rosły w nadziei na pozytywne rozstrzygnięcie.
Czytanie codziennych wyjaśnień i komentarzy, dlaczego ceny na jakimś rynku wzrosły lub spadły, może doprowadzić do frustracji. To samo zdarzenie może wywołać euforię lub panikę inwestorów. Dopóki jednak będą istniały rynki, inwestorzy, analitycy i dziennikarze będą poszukiwać banalnych wyjaśnień. Dla wielu będzie to próba okiełznania dzikiego rynku. I choć nie zarobią na swoich wyjaśnieniach nawet grosza z inwestycji, a może nawet będą tracić mnóstwo pieniędzy, wciąż będą wyjaśniać, tłumaczyć, analizować, interpretować. Oczywiście, po fakcie. A rynek i tak będzie robił swoje.
Chwilę po tym, jak przegłosowano przyjęcie planu Paulsona (głosując po raz drugi) w ostatni piątek, rynek amerykańskich akcji zakończył kruchy wzrost, trwający od początku piątkowej sesji. Interpretacjom nie ma końca do dziś. Tymczasem warto podejść do tego zdarzenia, jak do każdego innego na rynku. Najważniejsze nie jest to, dlaczego coś się stało, tylko co się stało. Jeśli po pozytywnej informacji (albo przynajmniej po informacji, która jest powszechnie odbierana jako pozytywna) rynek zaczyna spadać, to z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że ogólna atmosfera nie jest najlepsza i ceny jeszcze będą spadać. Krótko mówiąc mamy do czynienia z bessą. I choć wielu uczestników rynku chciałoby, żeby pojedyncze zdarzenie zakończyło definitywnie bessę, nie próbuje słuchać innych - a ci cały czas sprzedają. Charakterystyczne dla hossy jest to, że rynek rośnie po każdej informacji: dobrej, bardzo dobrej, neutralnej, złej. Mądrzy analitycy mają zawsze wyjaśnienie, dlaczego tak się stało (np. rosło po złych wynikach, bo jest szansa na dobre w przyszłości). W czasie bessy jest dokładnie odwrotnie - nawet pozytywne informacje odbierane są negatywnie. Totalna niewiara i wątpliwości rządzą rynkiem. Żeby to zauważyć, należy przede wszystkim przestać upierać się przy swoim zdaniu.