Rosną emocje wokół zagrożonego likwidacją Państwowego Instytutu Wydawniczego. Ministerstwo Skarbu Państwa tłumaczy, że poprzedni likwidator nie wywiązał się ze swoich zadań.

Nowy - wyznaczony przez resort - przejął Instytut, jedną z najstarszych i najważniejszych oficyn wydawniczych w kraju. Zaplombowano drzwi gabinetu dyrektora PIW. Emil Górecki, rzecznik ministerstwa skarbu, powiedział w rozmowie z IAR, że było to konieczne.

Jak wyjaśnia, umowa o pracę poprzedniego likwidatora zobowiązywała go do powiadomienia resortu o planowanym urlopie. "Tak się nie stało, ta sama umowa wskazuje, że kiedy ministerstwo skarbu odwołuje likwidatora, to musi on protokolarnie przekazać wszystkie dokumenty i wszystkie rozpoczęte przez siebie działania. Ponieważ jego fizycznie nie ma, bo - jak się dowiadujemy - jest na urlopie, nie mogliśmy pozwolić na to, by te drzwi nie były zabezpieczone" - tłumaczył rzecznik MSP.

Emil Górecki wskazywał również, że ministerstwo skarbu dysponuje innymi danymi na temat długu Państwowego Instytutu Wydawniczego, niż jego obrońcy. Poeta i prozaik Jacek Dehnel mówił o 2-milionowym zadłużeniu PIW. Jego zdaniem, gra toczy się jedynie o budynek PIW, czyli o kamienicę przy ulicy Foksal w Warszawie. Z kolei poprzedni likwidator Rafał Skąpski twierdził, że zmniejszył zadłużenie oficyny o 80 procent.

Ministerstwo skarbu ma jednak inne wyliczenia. "Przy bilansie otwarcia likwidacji zobowiązania i rezerwy na zobowiązania wynosiły ponad 14 milionów złotych, dzisiaj wynoszą one 6 milionów plus zobowiązania krótkoterminowe 5 milionów, więc na liczbach, którymi dysponujemy, nie widać, by ten dług spadł aż tak bardzo" - mówił rzecznik ministerstwa.

Państwowy Instytut Wydawniczy powstał w 1946 roku. Każdego roku wydaje kilkadziesiąt książek. Petycję "Ratuj PIW", sprzeciwiająca się likwidacji wydawnictwa podpisało ok. 5 tys. osób.