Parlament Europejski przyjął program wsparcia, który ma rozkręcić branżę półprzewodników w Europie. Eksperci przyznają, że to krok w dobrą stronę.

Parlament Europejski uzgodnił z Radą Europejską przepisy, które pomogą stworzyć środowisko dla inwestycji w czipy. Na badania i rozwój w tej dziedzinie zostanie przeznaczone 3,3 mld euro. Przyspieszone zostaną też procedury wydawania pozwoleń dla inwestycji, którym zostanie nadane priorytetowe znaczenie. Skorzystać mają na tym małe i średnie przedsiębiorstwa, szczególnie te, które zajmują się projektowaniem czipów. Ponadto powstaną centra badań kompetencji, które mają przyciągać najlepszych ekspertów w tej dziedzinie.

Jednym z celów wprowadzanych przepisów jest ustanowienie środków nadzwyczajnych na wypadek gdyby – jak za czasów pandemii COVID-19 – doszło do problemów z podażą. Wówczas wskutek obostrzeń doszło do przerwania łańcuchów dostaw, co boleśnie odczuły europejskie firmy. Głównym dostawcą półprzewodników do Europy pozostaje Tajwan, wciąż jednak istnieje ryzyko chińskiej inwazji na tę zbuntowaną prowincję. Aby uniknąć podobnej sytuacji, zostanie stworzony mechanizm reagowania kryzysowego, za pomocą którego Komisja Europejska będzie oceniać zagrożenia dla dostaw półprzewodników w UE. Ma to jej pozwolić na wdrożenie środków zaradczych, takich jak dokonywanie wspólnych zakupów dla państw członkowskich. Wprowadzone zostało też narzędzie do mapowania, które pomoże zidentyfikować możliwe wąskie gardła w dostawach.

Według Łukasza Wiśniewskiego, analityka z warszawskiego biura Kearney, jeśli Europa chce zostać znaczącym graczem na światowym rynku półprzewodników, decyzja Parlamentu Europejskiego była konieczna. – Dotychczas Stary Kontynent pozostawał mocno w tyle, m.in. przez to, że poszczególne kraje UE nie wspierały w znaczący sposób rodzimej produkcji. Inaczej w tej kwestii działały państwa azjatyckie, które wysunęły się na pozycję lidera dzięki temu, że te gałęzie przemysłu zawsze były mocno subsydiowane – mówi w rozmowie z DGP.

Jak tłumaczy, przewagą Europy pozostaje na pewno wykwalifikowana kadra. – Mamy najwięcej absolwentów studiów magisterskich i doktoranckich na kierunkach STEM, czyli inżynierskich, informatycznych, matematycznych i technologicznych. Grunt to dobrze to wykorzystać – wymienia nasz rozmówca. Jego zdaniem decyzja PE jest krokiem w dobrą stronę, nie wiadomo tylko, czy wystarczającym. – Rodzi się bowiem pytanie, czy te miliardy euro, które UE planuje przeznaczyć na rozwój produkcji półprzewodników, to odpowiednia kwota. W zapowiedziach USA padły większe sumy. Z kolei Chiny mówiły nawet o 150 mld dol. na kolejne 10 lat. Widać więc, że technologiczny wyścig zbrojeń trwa – mówi ekspert.

Wsparcie unijne dla rozwoju w obszarze półprzewodników jest bezprecedensowe, ale to i tak niewiele w porównaniu z tym, co w zeszłym roku zaproponowali Amerykanie. Przyjęta przez administrację Bidena ustawa Chips and Science zapewni aż 52,7 mld dol. na badania nad półprzewodnikami, produkcję oraz rozwój siły roboczej w Stanach Zjednoczonych. Obejmuje to 39 mld dol. na zachęty produkcyjne, w tym 2 mld dol. na starsze układy scalone stosowane w samochodach i systemach obronnych oraz 500 mln dol. na zapewnienie bezpieczeństwa międzynarodowych technologii komunikacyjnych i działań związanych z łańcuchem dostaw półprzewodników. Ustawa wprowadziła również 25-proc. ulgę podatkową na wydatki kapitałowe przeznaczone na produkcję półprzewodników. Dzięki temu mają powstać nowe, dobrze płatne miejsca pracy w sektorze przemysłu i budownictwa, co ma pobudzić kolejne inwestycje prywatne.

Półprzewodniki mają kluczowe znaczenie dla kilku branż o strategicznym znaczeniu dla gospodarki. W urządzeniach takich jak: komputery, smartfony, telewizory czy tablety wykorzystuje się je przy produkcji tranzystorów, bez których elektronika nie mogłaby działać. Mają też zastosowanie w produkcji pamięci RAM. W sektorze energetyki półprzewodniki są wykorzystywane w ogniwach fotowoltaicznych – dzięki nim światło słoneczne jest przekształcane w prąd. W branży medycznej są stosowane natomiast w urządzeniach diagnostycznych.

Krzysztof Mrówczyński z departamentu analiz makroekonomicznych Banku Pekao przyznaje, że Polska do tej pory nie liczyła się na rynku półprzewodników. – Nasz przemysł elektroniczny jest słabo rozwinięty, a udział naszego kraju w unijnej produkcji tej branży należy do najniższych spośród wszystkich gałęzi przetwórstwa. Z ewentualnym szybszym rozwojem branży półprzewodników w UE wiążą się jednak dla naszego kraju spore szanse – mówi rozmówca DGP.

Jedną z nich jest inwestycja Intela, w ramach której powstaną zakłady w niemieckim Magdeburgu i w Polsce, pod Wrocławiem. – Jest się z czego cieszyć. To jedna z największych zagranicznych inwestycji w naszym kraju, jaka miała miejsce do tej pory. Zagwarantuje tysiące miejsc pracy, rozwój infrastruktury, bardzo duży dopływ wartości dla polskiej gospodarki – komentuje Łukasz Wiśniewski.

Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie przyznają, że z uwagi na przyszłościowy charakter branży powinniśmy o takie inwestycje w dalszym ciągu aktywnie zabiegać. – Obecnie na rynku jest trzech dominujących graczy: amerykański Intel, południowokoreański Samsung i tajwański TSMC. Amerykanie wydadzą w Polsce ok. 5 mld dol. na budowę fabryki, a nasze państwo dorzuci do tego niemałą kwotę. Wiemy również, że w ostatnim czasie wizyty Tajwańczyków w Polsce się nasiliły, co może być oznaką, że i oni zamierzają mocniej zainwestować w naszym regionie. Miejmy zatem nadzieję, że ogłoszona inwestycja Intela stanie się kulą śniegową, która będzie powoli nabierać w Polsce rozpędu – konkluduje analityk Kearney. ©℗

ikona lupy />
Udział w zyskach z produkcji półprzewodników w 2022 r. / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe