Nawet jeśli przedsiębiorca nie łamie prawa, handlując alkoholem w internecie, to i tak grozi mu potężna kara finansowa. Może zapłacić do pół miliona złotych grzywny za jego reklamowanie
Wina najczęściej kupujemy w dyskontach / Dziennik Gazeta Prawna
Z handlem alkoholem w internecie sytuacja jest nietypowa. Z jednej strony sklepów umożliwiających zamówienie napojów w sieci i dostarczenie kurierem nie brakuje, zwłaszcza gdy chodzi o wina i inne droższe trunki. Z drugiej zaś rząd, Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i część prawników od lat powtarzają, że taki e-handel jest nielegalny. Ta niekonsekwencja była już tematem kilkunastu interpelacji poselskich w tej kadencji Sejmu. Poszczególne ministerstwa wielokrotnie odpowiadały, że obecne przepisy nie pozwalają na sprzedaż napojów wyskokowych w internecie i nikt nie planuje tego zmieniać. W ostatnim czasie potwierdził to Arkadiusz Bąk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki.
– W związku z licznymi zapytaniami ze strony przedsiębiorców oraz interpelacji poselskich w sprawie podjęcia prac nad zmianą przepisów ustawy w kierunku umożliwienia sprzedaży napojów alkoholowych za pośrednictwem internetu minister gospodarki wystąpił do ministra zdrowia, jako organu zobowiązanego, z prośbą o wyrażenie stanowiska w przedmiotowej kwestii. W odpowiedzi minister zdrowia poinformował, że jest przeciwny legalizacji sprzedaży napojów alkoholowych za pośrednictwem środków porozumiewania się na odległość, bowiem ta forma sprzedaży nie stwarza należytych gwarancji prowadzenia obrotu alkoholem w sposób rzetelny – wyjaśnił w Sejmie.
Wyrok uchylony
Odpowiedzi na pytanie o legalność e-handlu alkoholem próżno na razie szukać w orzecznictwie. Wojewódzkie sądy administracyjne różnie interpretują przepisy. Jedyny jak na razie wyrok utrzymujący decyzję o cofnięciu zezwolenia na sprzedaż w sieci został uchylony przez Naczelny Sąd Administracyjny. Sprawa dotyczyła wrocławskiego hipermarketu Tesco. Ratusz odebrał mu zezwolenie na alkohol, gdy zorientował się, że oferuje on go także w internecie. WSA uznał, że postąpił słusznie. „Katalog zezwoleń na prowadzenie sprzedaży napojów alkoholowych ma charakter zamknięty i ustawodawca nie przewidział w nim kategorii zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych przez internet” – uzasadniła wyrok sędzia sprawozdawca Magdalena Jankowska-Szostak (sygn. akt III SA/Wr 519/13).
Uchylenie tego wyroku przez NSA nie oznacza jednak, że ten odrzucił argumentację sądu pierwszej instancji. Uznał jednak, że nie zbadano, gdzie tak naprawdę była zawierana umowa i czy alkohol był dostarczany do klienta, czy też mógł on go jedynie odebrać w sklepie. A to kluczowe, według NSA, aby móc rozstrzygnąć spór.
„Należy podzielić pogląd, iż sąd I instancji wadliwie zaakceptował stan faktyczny, mimo iż w sprawie nie wyjaśniono w sposób należyty, czy strona skarżąca za pomocą platformy internetowej dokonywała jedynie prezentacji oferty handlowej, czy też zawierała umowy sprzedaży, a następnie dostawy zamówionego towaru bezpośrednio do wskazanego przez klienta miejsca, czyli miejsca innego, aniżeli określone w zezwoleniu” – uzasadnił wyrok sędzia sprawozdawca Jan Bała (sygn. akt II GSK 162/14). W sprawie tej pełnomocnik Tesco domagał się skierowania wniosku prejudycjalnego do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z pytaniem o zgodność polskich przepisów z unijnymi. Sąd uznał jednak, że najpierw trzeba ustalić stan faktyczny.
Zakazana reklama
Jednocześnie NSA nie miał wątpliwości, że nawet jeśli stronę internetową Tesco uznać jedynie za prezentację oferty, to łamała ona zakaz promocji alkoholu. Widniały na niej bowiem przekreślone stare ceny i podano nowe, niższe. „Art. 131 ust. 1 ustawy o wychowaniu w trzeźwości (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1356 ze zm.) zawiera bezwzględny zakaz promocji napojów alkoholowych, który dotyczy automatycznie także i publicznie dostępnych stron internetowych” – podkreślił NSA.
Sprzedawcy internetowi muszą wreszcie pamiętać, że sama prezentacja oferty może zostać uznana za zakazaną reklamę. Przepisy są tu bowiem bardzo rygorystyczne. Artykuł 21 ust. 1 pkt 3 za reklamę uznaje każde publiczne rozpowszechnianie znaków towarowych napojów alkoholowych lub symboli graficznych z nimi związanych.
– Nie mam wątpliwości, że dotyczy to nie tylko sklepów internetowych, ale nawet zwykłych stron czy portali społecznościowych – przekonuje Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Za złamanie zakazu reklamy czy promocji grozi grzywna od 10 tys. zł do aż 500 tys. zł.
– Osobiście uważam jednak, że zarówno sam handel, jak i reklama w internecie powinny być zwalczane na drodze administracyjnej. Samorządy powinny po prostu odbierać zezwolenia – mówi Krzysztof Brzózka.
We wspomnianym wyroku NSA podkreślił, że promocja w internecie nie musi automatycznie prowadzić do cofnięcia zgody na sprzedaż alkoholu. Zwrócił też jednak uwagę, że zakaz promocji obejmuje nie tylko przedsiębiorców. To samo dotyczy zresztą reklamy.
„Zakaz promocji alkoholu określony w ustawie ma charakter powszechny (dotyczy osób fizycznych, osób prawnych oraz jednostek organizacyjnych nieposiadających osobowości prawnej), a nie tylko podmiotów prowadzących działalność gospodarczą w zakresie sprzedaży alkoholu, a to oznacza, iż promocja alkoholu nie musi pozostawać w związku przyczynowym dotyczącym warunków sprzedaży alkoholu” – napisano w uzasadnieniu.