O ryzyku konfliktu prawnego z UE, jakie – według krytyków projektu – nieść ze sobą możliwość omijania procedury środowiskowej (w tym obowiązku opracowania raportu o skutkach ekologicznych inwestycji, konsultacji społecznych czy możliwości odwołań od decyzji administracyjnych) dla strategicznych inwestycji, pisaliśmy w DGP już w poniedziałek.

Ze strony pilotującego przepisy Ministerstwa Klimatu i Środowiska słyszeliśmy jednak kontrargumenty. Według resortu kształt zaproponowanej nowelizacji de facto powiela przepisy unijnej dyrektywy o oddziaływaniu na środowisko, które dopuszczają „w wyjątkowych przypadkach” odstąpienie od procedur oraz poprzestanie na poinformowaniu KE i zainteresowanej społeczności o przyczynach takiej decyzji.

Przesłanki świadczące o tym, że Bruksela w obliczu wojny na Wschodzie oraz agresywnej polityki Rosji wykazuje się większym zrozumieniem dla środków nadzwyczajnych i ułatwień dla inwestycji, można znaleźć m.in. w unijnych dokumentach strategicznych – np. w rekomendacjach dla energetyki zawartych w REPowerEU czy dla zielonego przemysłu (Plan przemysłowy zielonego ładu). Mimo zastrzeżeń zgłaszanych przez niemieckich ekologów KE nie podjęła też interwencji w sprawie przyjętej w zeszłym roku przez Bundestag specustawy terminalowej, umożliwiającej przyspieszenie inwestycji związanych z odbiorem skroplonego gazu ziemnego (LNG), w tym poprzez obejście procedury środowiskowej. Dzięki nadzwyczajnemu trybowi w niecały rok od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji za Odrą uruchomiono trzy takie jednostki. Na odpowiedź KE od 2 tygodni czeka pytanie o zgodność niemieckich przepisów z prawem UE złożone przez eurodeputowanego Zielonych Patricka Breyera. A według MKiŚ podobne ułatwienia dla niektórych inwestycji zastosowali także Włosi i Szwedzi.

Choć przypadek niemiecki dowodzi, że uzyskanie akceptacji Brukseli dla uproszczenia lub uchylenia procedur w szczególnych przypadkach jest możliwe, perspektywy na podobne potraktowanie przez Komisję kontrowersyjnej polskiej ustawy są mocno niepewne. Z naszych ustaleń wynika, że rząd nie podjął do tej pory z Komisją nieformalnych rozmów, które mogłyby pomóc w wypracowaniu akceptowalnej dla obu stron formuły prawnej – o inicjatywie rządu Mateusza Morawieckiego komisarze mieli dowiedzieć się z mediów.

Gdyby takie rozmowy podjęto, strona polska mogłaby się dowiedzieć, jak KE interpretuje przepisy dyrektywy, na które powołuje się polski rząd. Zgodnie z jej stanowiskiem wyłączenia ze standardowego postępowania środowiskowego są dopuszczalne w ściśle określonych przypadkach i po spełnieniu rygorystycznych warunków. Jako kluczowe dla ich określenia uznaje się orzecznictwo Trybynału Sprawiedliwości UE oraz zgodność z innymi regulacjami środowiskowymi, m.in. dyrektywą siedliskową czy konwencją z Aarhus. Wyjątek – słyszymy – może zostać uznany tylko wówczas, gdy rząd będzie w stanie dowieść, że dopełnienie procedur negatywnie wpłynęłoby na osiągnięcie celów projektu. Nasi rozmówcy w Komisji potwierdzają również nieoficjalnie, że problemem z punktu widzenia Brukseli będzie zwłaszcza zbyt szerokie pole arbitralności: zgodnie z zaproponowanymi przepisami rząd ma mieć dowolność w decyzjach o tym, które inwestycje będą cieszyły się szczególnym traktowaniem.

- O tym, że nawet rozwój OZE nie powinien odbywać się kosztem środowiska mówił niedawno podczas wizyty w Polsce Frans Timmermans. To właśnie dlatego KE zaproponowała ułatwienia dla zielonej energetyki w ramach specjalnych stref, gdzie inwestycje nie będą powodowały problemów ekologicznych. Wyjątki związane z bezpieczeństwem są dopuszczane, ale to w każdym przypadku musi mieć mocne uzasadnienie. Ten projekt tego nie gwarantuje – mówi nam osoba z Komisji. Nie wyklucza również, że ewentualne uchwalenie ustawy pociągnie za sobą wszczęcie procedury o naruszeniu prawa UE – nawet zanim zostanie ona zastosowana wobec jakiejkolwiek konkretnej inwestycji. - KE ma prawo oceniać legislację państwa członkowskiego pod kątem jego zgodności z prawem unijnym i nie musi czekać na materialne skutki działania tego prawa – podkreśla rozmówca DGP.

Konfliktu z UE spodziewa się także Robert Chwiałkowski z Fundacji Dla Biebrzy. Przypomina, że już za pierwszych rządów PiS, w latach 2005 – 2007 doszło do wielkiego sporu z Brukselą. Chodziło m.in. o niedostosowanie prawa środowiskowego do wymogów UE w kwestii ponownej oceny oddziaływania na środowisko na etapie projektu budowlanego. Kulminacją sporu było forsowanie wariantu budowy obwodnicy Augustowa przez Dolinę Rospudy, co groziło zablokowaniem środków UE na wiele inwestycji. Nowy rząd PO-PSL wycofał się z tego wariantu. W październiku 2008 przyjęto zaś kompleksową ustawę ocenową, którą teraz rząd chce zmienić. – Teraz PiS chce tę ustawę dostosować do swoich doraźnych potrzeb. Nie radzą sobie z inwestycjami i z protestami społecznymi, więc chcą wielkie swoje inwestycje realizować bez udziału społecznego i nie patrząc na obszary Natura 2000 – konkluduje Chwiałkowski.

O to, czy rząd byłby skłonny poprzeć poprawki zmierzające do ściślejszego określenia warunków uzyskania odstępstw od procedur środowiskowych lub włączenia do ustawy konkretnego katalogu inwestycji, zapytaliśmy w resorcie klimatu, jednak nie uzyskaliśmy na nie odpowiedzi. MKiŚ podkreśla natomiast, że ze szczególnej ścieżki będą mogły skorzystać jedynie inwestycje strategiczne wskazane przez rząd w rozporządzeniu. Twierdzi też, że wobec inwestycji tych „nadal będzie prowadzona procedura środowiskowa”, gwarantująca także możliwość udziału dla organizacji społecznych. Procedura ta – jak przyznaje resort – będzie przebiegała „inaczej niż ocena innych inwestycji, jednak jej cel jest analogiczny”. „Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wraz z innym właściwymi organami określi warunki ograniczające i zapobiegające w maksymalnym stopniu negatywnym skutkom takich działań. Postanowienie w tym zakresie będzie wiązało wykonawców (poprzez ich związanie decyzją inwestycyjną). Organizacje, zgodnie z art. 103d ustawy, będą mogły brać udział na prawach strony w postępowaniach w sprawie wydania decyzji strategicznych (wydawanych po ocenie środowiskowej)” – wyjaśnia wydział komunikacji MKiŚ.

O podobnej wykładni słyszymy w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która mogłaby być jednym z beneficjentów znowelizowanych przepisów. – Jeżeli ta ustawa zostanie uchwalona, to będzie stosowana w rzadkich, uzasadnionych przypadkach. Być może według tego trybu będą budowane drogi wzdłuż granicy rosyjskiej i białoruskiej. Co do zasady stosujemy jednak pełną procedurę środowiskową – mówi Tomasz Żuchowski, szef GDDKiA. Jak dotąd rządzący przyznają, że w uproszczonej procedurze powinna powstać droga ekspresowa S16 z Mrągowa do Ełku. Choć wniosek o wydanie decyzji środowiskowej złożono już blisko trzy lata temu, dokument wciąż nie ujrzał światła dziennego. Wobec budowy ekspresówki przez Mazury protestuje część mieszkańców i ekolodzy. Uważają, że dwujezdniowa trasa zdewastuje krajobraz Krainy Tysiąca Jezior. Rząd uważa jednak, że trasa S16 może mieć duże znaczenie militarne. – W tym czasie wojny w Ukrainie my musimy wyciągać wnioski, musimy podejmować odważne decyzje. Jeżeli mamy kwestie zagrożenia bezpieczeństwa, to drogą S16 muszą przemieszczać się wojska, czołgi – mówił niedawno Norbert Maliszewski, szef Rządowego Centrum Analiz. Nie jest wykluczone, że jako inwestycja strategiczna będzie uznana także budowa łącznika tras Via Carpatia i Via Baltica, czyli S16 przez Biebrzański Park Narodowy – z Białegostoku do Ełku. W tym przypadku nie padły jednak żadne deklaracje.

Spółka Centralny Port Komunikacyjny – także wskazywana jako jeden z podmiotów, które mogłyby korzystać z uproszczonej ścieżki inwestycyjnej – twierdzi, że nie jest wnioskodawcą nowelizacji ustawy ocenowej. I zapewnia, że przygotowania do budowy lotniska będą prowadzone według obowiązującego dotychczas trybu. - Wniosek o decyzję środowiskową dla lotniska złożyliśmy w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie w październiku ub.r. Zakładamy, że jesteśmy na ostatnim etapie uzyskiwania decyzji, więc mamy nadzieję, że dodatkowe wsparcie ustawowe nie jest nam niezbędne – deklaruje zespół prasowy CPK. Spółka nie odpowiedziała nam jednak na pytanie, czy znowelizowana ustawa byłaby wykorzystana przy budowie nowych linii kolejowych.

Niepewnym elementem układanki pozostaje harmonogram dalszych prac nad projektem i – w konsekwencji – to, czy uda się ustawę znowelizować przed końcem kadencji. Przewodnicząca sejmowej komisji ochrony środowiska Urszula Pasławska (PSL) informuje nas, że zaplanowała podjęcie prac nad rządowymi propozycjami już podczas lipcowego posiedzenia Sejmu. Jak mówi, ludowcom zależy na wprowadzeniu do ustawy poprawek – m.in. wzmacniających pozycję samorządów i usprawniających realizację inwestycji w OZE - a nie na zahamowaniu jej procedowania. Kolejnych etapów procedury legislacyjnej nie przewiduje jednak na razie roboczy porządek obrad przedostatniego przed sejmowymi wakacjami lipcowego posiedzenia. Po ewentualnym uchwaleniu przez Sejm ustawa trafi do Senatu, który będzie miał na ustosunkowanie się do niej 30 dni. W rządzie słyszymy jednak, że zależy mu na przyjęciu regulacji „tak szybko, jak to możliwe”.