Współpraca nauki z biznesem w Polsce w ostatnich latach posunęła się do przodu, ale wciąż jest dużo do zrobienia. Krajowy przemysł wydaje ogromne pieniądze na technologie zagraniczne. Te środki mogłyby trafić do podmiotów polskich. Wsparcie kooperacji biznesu i nauki oferuje m.in. Bank Gospodarstwa Krajowego.

Kamila Król, wiceminister rozwoju i technologii, mówiła podczas debaty „Wpływ transferu nowoczesnych technologii z instytutów badawczych na przemysł” na gdyńskim Forum Wizja Rozwoju o zadaniach realizowanych przez instytuty badawcze. Ich rola polega na komercjalizacji wiedzy, poprawie konkurencyjności gospodarek, transferze technologii do praktyki gospodarczej, umożliwianiu tworzenia nowych gałęzi gospodarki. Zaznaczała, że instytuty są wehikułem innowacyjności, oferują zaawansowane rozwiązania technologiczne, z których część nadaje się do zastosowania na szeroką skalę w przemyśle.

Jako przykład podała Sieć Badawczą Łukasiewicz powołaną w 2019 r. – Obecnie to trzecia w Europie zintegrowana sieć instytutów badawczych. Łączy 22 ośrodki badawczo-rozwojowe z całej Polski, zatrudnia ok. 4,5 tys. osób. Mowa zarówno o ekspertach, jak i pracownikach naukowych – mówiła wiceminister. Zaznaczała, że powołanie tej organizacji było impulsem rozwojowym, została usprawniona współpraca między poszczególnymi jednostkami, działania badawcze są koordynowane, następuje wymiana wiedzy oraz doświadczeń.

Poniżej europejskiej średniej

Do pełnego zadowolenia jest jednak jeszcze daleko. Radosław Kwiecień, członek zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego, przytoczył wyniki europejskiego rankingu innowacyjności za 2022 r. – Jesteśmy na poziomie ok. 60 proc. średniej europejskiej, czyli problem jest olbrzymi – ocenił. Udział produkcji przemysłowej w PKB w Polsce jest duży, wynosi ponad 30 proc. Aby poprawiać konkurencyjność gospodarki, przemysł powinien stawać się coraz nowocześniejszy. – Gdy jednak pytaliśmy małe i średnie firmy przemysłowe o dostęp do badań czy rozwiązań gotowych do wdrożenia w zakresie nowych technologii, nowych produktów, okazywało się, że tego elementu w firmach brakuje. Dokonuje się jednocześnie transfer technologii z zagranicy. Szkoda, że tak się dzieje – mówił Radosław Kwiecień.

Bank Gospodarstwa Krajowego stara się zmienić ten stan rzeczy, wspomagając wdrażanie nowych technologii w przemyśle. Przeprowadził własne badania, by dopasować instrumenty i produkty do rzeczywistych potrzeb rynku. Okazuje się, że z kierowanych do banków wniosków o finansowanie, zawierających elementy związane z nowymi technologiami, digitalizacją, robotyzacją, realizowany jest tylko co piąty. Reszta jest przez banki odrzucana ze względu na brak akceptacji ryzyka lub brak zabezpieczeń ze strony przedsiębiorstw.

Często inwestycje w innowacje przynoszą efekty w ciągu 5, 7, a nawet 15 lat. To długi termin. Staramy się wchodzić w konsorcja i przyjmować na siebie ryzyko długiego terminu spłaty kredytu – mówił Radosław Kwiecień

ikona lupy />
fot. materiały prasowe

Trudno się dziwić bankom, że ograniczają ryzyko. Działają one w restrykcyjnym otoczeniu, które nakłada na nie konkretne obowiązki w tym zakresie. BGK postanowił więc zaoferować produkty gwarancyjne będące zabezpieczeniem dla banków komercyjnych przy finansowaniu takich inwestycji. – Często inwestycje w innowacje przynoszą efekty w ciągu 5, 7, a nawet 15 lat. To długi termin. Staramy się wchodzić w konsorcja i przyjmować na siebie ryzyko długiego terminu spłaty kredytu – mówił Radosław Kwiecień.

Kolejny problem to kapitały własne. Są one na dość niskim poziomie. Możliwość inwestowania przez przedsiębiorców zawsze była ograniczona, ale ostatnie kryzysy jeszcze bardziej pogłębiły ten problem. BGK wszedł więc na rynek z kredytem technologicznym dla firm. – To już trzecia edycja programu, zakończyliśmy ją w maju. Zostało złożonych 300 wniosków, które teraz będą rozpatrywane – mówił członek zarządu BGK.

Jedną z inicjatyw podjętych przez BGK jest projekt 3W: woda – wodór – węgiel. Te trzy zasoby odpowiednio wykorzystane mają zmienić polską gospodarkę w bardziej innowacyjną i konkurencyjną. Projekt, według założeń banku, ma aktywizować społeczeństwo, biznes, świat nauki i administrację państwową. Jego celem jest wsparcie w rozwoju nowoczesnych technologii stosowanych w przemyśle, energetyce i medycynie.

Miliardy dla politechnik

Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, ocenił, że w ostatnich latach udało się sporo zrobić, jeśli chodzi o współpracę nauki i biznesu. Poprawiły się warunki wdrażania innowacji, lepiej jest z dostępnością funduszy. PFR koncentruje się na projektach typu venture capital, czyli funduszy finansujących projekty technologiczne, dla których współpraca z centrami transferów technologii czy ośrodkami badawczymi jest istotna. – Takie fundusze inwestują na wczesnym etapie, są to fundusze wysokiego ryzyka. Jeszcze sześć lat temu wartość tego rynku w Polsce wynosiła 250 mln zł rocznie, teraz jest to już 2,5 mld zł – mówił Paweł Borys.

Zaznaczał jednak, że odczuwa niedosyt, jeśli chodzi o wykorzystanie potencjału polskich naukowców i instytutów. Sporo jest tu jeszcze do zrobienia. Skala współpracy między biznesem a nauką jest niesatysfakcjonująca. Mogłyby to zmienić m.in. uregulowanie kwestii własności praw autorskich. Przez cały czas nie działają też najlepiej funkcjonujące przy uczelniach centra transferu technologii. – Na świecie politechniki rocznie zarabiają miliardy dolarów. Tam tworzona jest wiedza, która ma swoją wartość rynkową. Tego w Polsce jeszcze nie wykorzystujemy. Wymaga to zmian regulacyjnych i ośmielenia politechnik, by wzmacniały centra transferu technologii, by współpraca z biznesem była bliższa. To nasza pięta achillesowa, warto to w perspektywie najbliższych lat zmienić – podkreślał szef PFR.

Wskazywał, że przy tego typu projektach bardziej sprawdziłoby się podejście nie europejskie, bankowo-centryczne, ale model amerykański, nastawiony na pozyskiwanie środków z rynku kapitałowego, od funduszy venture capital i z dużych programów rządowych. – W takich funduszach venture capital pracuje grono zmotywowanych ludzi znających się na konkretnej branży. Oni dostrzegają potencjał wdrożeniowy konkretnego rozwiązania, wiedzą, jak tę technologię transferować, wyskalować – zaznaczał.

Problem ma cała Europa

Juliusz Bolek, przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu, zwracał uwagę, że biznes nie rozumie nauki, a nauka biznesu. Naukowcy chcą zajmować się nauką, wielu z nich realizuje swoją pasję i nie zastanawia się nad dalszą komercjalizacją efektów swojej pracy. Z kolei biznes chciałby dostać gotowy biznesplan z wyznaczonym terminem zwrotu z inwestycji. Kluczowe jest, by te dwa środowiska zaczęły się nawzajem rozumieć, uwzględniać swoje potrzeby.

Problem nie dotyczy wyłącznie Polski. – Cała Europa ma gigantyczne kłopoty z innowacją, w wyścigu światowym się nie liczy. Być może to kwestia kapitałów, które się angażuje w tego typu projekty. W USA wydatki na ten cel są wielokrotnie wyższe. To, co my wydajemy w ciągu roku, oni wydają w ciągu tygodnia – mówił Juliusz Bolek. Przy takiej liczbie projektów większa jest szansa na sukces. I tak się rzeczywiście dzieje. – Jeśli polska gospodarka ma się rozwijać, jedyną szansą są innowacje. Nie ma innego mechanizmu – podkreślał.

Kluczowa koordynacja prac

Piotr Sabat, członek zarządu ds. rozwoju w PKN Orlen, wskazywał na problem związany z rozproszeniem projektów. – Przychodzi do nas wiele osób z tematami, które się multiplikują. Ośrodki w Krakowie, Gdańsku, Warszawie robią to samo, ścigają się w zakresie produktu, który chcą zaoferować komercyjnie. I tu nasuwa się pytanie, dlaczego nie są w stanie połączyć sił czy dokonać między sobą podziału obowiązków – mówił.

Dodał, że Orlen wydaje bardzo duże pieniądze na rozwiązania stosowane w przemyśle rafineryjnym czy petrochemicznym. Technologia pochodzi jednak z zagranicy. – Dobrze byłoby, gdyby tu dała o sobie znać również polska myśl technologiczna – informował.

W ciągu siedmiu lat, do 2030 r., budżet naukowo-badawczy Orlenu wyniesie 30 mld zł. Spółka prowadzi również własny ośrodek badawczy w Płocku, gdzie jest realizowanych wiele ciekawych projektów w zakresie m.in. biomasy, polimerów czy technologii wodorowych.

Są jednak perełki

W trakcie dyskusji padły przykłady osiągnięć krajowych ośrodków naukowych. Grzegorz Wrochna, prezes Polskiej Agencji Kosmicznej, wskazał m.in. na Narodowe Centrum Badań Jądrowych, podkreślając jego wysoki poziom naukowy. – NCBJ publikuje rocznie kilkaset materiałów naukowych w renomowanych czasopismach. Generuje obroty rzędu 300 mln zł rocznie. To dużo jak na instytucję naukową. Przy czym tylko 20 proc. to dotacja z ministerstwa, 20 proc. granty, a pozostałe 60 proc. pochodzi z działalności komercyjnej prowadzonej przez zakład wydzielony, który sprzedaje radioizotopy i radiofarmaceutyki – mówił.

Efekty prac są imponujące. Jeśli chodzi o najważniejszy dla medycyny radioizotop molibden-99, polska firma obsługuje rocznie 2 mln pacjentów, w szczytowym okresie było to 18 proc. rynku światowego. W przypadku drugiego co do ważności w medycynie izotopu, jod 131, NCBJ ma monopol na Chiny. Japonia wykupiła natomiast od Polaków licencję na produkcję i wytwarza jod 131 u siebie. – NCBJ eksportuje radiofarmaceutyki do 80 krajów świata i to jest możliwe dzięki aktywnej działalności naukowej. Ciągle wprowadzane są nowe produkty, bo medycyna idzie naprzód. Są granty realizowane wspólnie z uczelniami medycznymi. Dzięki współpracy można utrzymywać pozycję lidera nawet na światowym rynku – podsumował Grzegorz Wrochna.

ms

Partner:

ikona lupy />
fot. materiały prasowe