PKN Orlen przekonuje o korzyściach płynących z ewentualnego przejęcia Grupy Azoty Puławy. Sprawę będzie badać Komisja Europejska.
Grupa Azoty Puławy notowała w ostatnich miesiącach fatalne wyniki, rosło także jej zadłużenie. Orlen proponuje ratunek, ale wykorzystując tę sytuację, może połknąć największego rywala własnych zakładów chemicznych Anwil. Spółka wymienia szereg korzyści, jakie miałyby powstać w wyniku takiej transakcji, jednak narastają pytania dotyczące konkurencyjności na rynku.
PKN Orlen i Grupa Azoty ogłosiły w zeszłym tygodniu, że podpisały umowę o współpracy i zachowaniu poufności, która umożliwi rozpoczęcie procesu due diligence, czyli badania kondycji puławskich zakładów. Te potrzebują ratunku – w I kw. 2023 r. zanotowały 282 mln zł straty, a zadłużenie całej grupy sięga 8 mld zł. Pod koniec czerwca możliwe, że przekroczony zostanie wskaźnik długu netto do wyniku EBITDA, co oznaczałoby, że spółka znalazłaby się poważnych tarapatach. Przejęcie zakładów mogłoby się więc okazać dla nich ratunkiem, jednak aby taka transakcja mogła dojść do skutku, odpowiednie organy muszą dać jej zielone światło.
Prezes Orlenu Daniel Obajtek zapewniał, że „integracja dwóch dużych producentów nawozów azotowych oznaczałaby wzrost efektywności produkcji i pozwoliła jeszcze skuteczniej odpowiadać na potrzeby rynku”. W takim scenariuszu Orlen posiadałby zarówno spółkę Anwil, jak i Azoty Puławy, które dotychczas były dla niej największą konkurencją. Płocki koncern wymienia potencjalne korzyści, np. to, że postoje nie będą odbywały się w tym samym czasie, co miałoby umożliwić lepsze wykorzystanie kapitału ludzkiego. Ponadto Orlen mógłby pomóc „zazielenić” Azoty, dorzucając się do inwestycji w odnawialne źródła energii czy małe reaktory jądrowe (SMR) na potrzeby zakładów chemicznych.
Łukasz Prokopiuk, analityk Domu Maklerskiego BOŚ, uznał, że przejęcie przez Orlen jest złą informacją dla Grupy Azoty, ponieważ transakcja ta nie rozwiązuje podstawowego problemu grupy, jakim jest zadłużenie; byłoby tak, gdyby cena sprzedaży była wyraźnie wyższa od rynkowej. „W tym kontekście Skarb Państwa powinien rozważyć, czy zgoda na sprzedaż Puław nie jest na szkodę Grupy Azoty” – czytamy opinię na stronach DM BOŚ. Jak dodaje ekspert, obecnie wartość rynkowa zakładów to niecałe 1,5 mld zł, a zatem cena sprzedaży musiałaby być ponad dwa razy wyższa, by mogło to znacząco rozwiązać problem zadłużenia.
Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, uważa, że przejęcie Grupy Azoty przez Orlen przełoży się na m.in. na spadek konkurencyjności rolnictwa. „Polski rolnik kupuje nawozy po dużo wyższych cenach niż np. niemiecki, który korzysta z dobrodziejstw konkurencyjnego rynku” – ocenił w rozmowie z Money.pl. Natomiast cytowany przez media były minister finansów Paweł Wojciechowski jest zdania, że do fatalnej sytuacji Grupę Azoty Puławy doprowadziły wysokie ceny gazu, co dowodzi, że państwo traci kontrolę nad swoimi aktywami.
Innego zdania jest prof. Zbigniew Krysiak, prezes Instytutu Myśli Schumanna. Przekonuje on na łamach Wgospodarce.pl, że dzięki połączeniu skonsolidowany podmiot w ramach jednej grupy mógłby mieć większą szansę na przetrwanie i utrzymanie pozycji konkurencyjnej na rynku dzięki zwiększonemu potencjałowi generowania kapitału.
UOKiK zapytany przez DGP o tę transakcję odpowiada, że „z uwagi na obroty osiągane przez Orlen i GA Puławy może ona trafić do oceny Komisji Europejskiej, analogicznie do poprzednich akwizycji dokonywanych przez Orlen”. „Większość głównych rynków, na których działa Grupa Azoty Puławy, to w szczególności rynki produkcji i sprzedaży nawozów oraz różnego rodzaju chemikaliów, które w przeszłości były identyfikowane przez KE w wymiarze europejskim” – czytamy w odpowiedzi urzędu. ©℗