Poprzez energetykę rozproszoną powinniśmy walczyć o naszą samorządność obywatelską. O tym jak urzeczywistnić transformację energetyczną na gruncie lokalnym i krajowym, dyskutowali eksperci i ekspertki w ramach I Łódzkiego Okrągłego Stołu Energetycznego, podczas III Międzynarodowego Kongresu Energetyczna Regeneracja Miast 30 maja 2023 w Łodzi.
Powrót do lokalności
Przyszłość energetyki w Polsce określa polityka klimatyczna Unii Europejskiej, zawarta w strategii Europejski Zielony Ład (European Green Deal). Jesteśmy zobowiązani politycznie i prawnie do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. Czekające nas wyzwania w transformacji energetycznej, w tym dekarbonizację gospodarki, powinniśmy traktować nie jako barierę, lecz szansę na decentralizację i dywersyfikację systemu energetycznego.Model, który dzisiaj istnieje, oparty o państwowy kartel energetyczny po prostu nie działa. Rosnące ceny energii i ich nieprzewidywalność, boleśnie odczuwają samorządy, przedsiębiorcy i obywatele. Wojna w Ukrainie w ubiegłym roku przypomniała nam, że odejście od paliw kopalnych to nie tylko aspekty klimatyczne, ale też kwestia bezpieczeństwa energetycznego. Na słabnące zaufanie do obecnego systemu elektroenergetycznego wpływa także jego nieelastyczność, o czym przekonaliśmy się w ostatnich miesiącach, gdy najtańsze źródło energii – OZE, nagle wypadło z systemu. Jako kraj postkomunistyczny jesteśmy nauczeni, że jak postawimy wielką fabrykę – elektrownię, zatrudnimy wiele ludzi, to problem będzie załatwiony.W transformacji energetycznej już jesteśmy spóźnieni. Atom, jeśli powstanie, ma szansę ustabilizować miks energetyczny, ale nie taki jest kierunek zmian. Nasz kraj potrzebuje dywersyfikacji źródeł, dostawców i dróg dostaw energii. Po rewolucjach przemysłowych, które przyniosły centralizację energetyki, wracamy więc do źródeł – do energetyki rozproszonej. Energia wytwarzana lokalnie ma tę przewagę, że jest tańsza, bezpieczniejsza, a także mniej ryzykowna pod kątem finansowania. Jak wyjaśniła Alicja Pawłowska-Piorun z Centrum Eksperckiego ESG Innowacje w ING Banku Śląskim: – Banki zajmują się wyceną ryzyka. Rozproszony, rezylientny system energetyczny zarówno na poziomie lokalnym jak i globalnym to system o mniejszym ryzyku. Do systemów energetycznych musimy podchodzić z dużą ostrożnością i refleksją, bo jak podkreślał prof. dr hab. Tadeusz Markowski z Uniwersytetu Łódzkiego, Wiceprzewodniczący Rady Programowej Kongresu: – Energia to polityka, to kontrolowanie ludzi, źródło sprawowania władzy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał kontrolować źródła energii i naruszać systemy interesów rynkowych. Udana transformacja wymaga więc uruchomienia energii lokalnej, w sposób mobilizujący nie tylko urzędników i miejskie spółki, ale także mieszkańców, pracodawców, oddolne działania pracowników sektora publicznego. Teraz kluczową kwestią jest nie – czy, a – jakiego systemu energetyki rozproszonej chcemy w naszym kraju.
Decentralizacja indywidualna czy terytorialna?
Mówiąc o potrzebie decentralizacji, zasadniczym pytaniem jest kierunek, jaki miałaby ona obrać – indywidualny (prosumencki) czy terytorialny (wspólnotowy)? Eksperci i ekspertki I Łódzkiego Okrągłego Stołu byli zgodni, że choć z jednej strony zagrożeniem są scentralizowane systemy energetyczne, w których żyjemy, to mówiąc o energetyce rozproszonej podejście całkowicie prosumenckie, indywidualne, nie jest właściwym rozwiązaniem. Chodzi tu o skalę decentralizacji. – Musimy mieć świadomość, że im mniejszy obiekt energetyczny, to jego sprawność jest niższa, a więc gdzieś istnieje optimum, gdzieś istnieje granica, do której powinniśmy się zbliżyć i w okolicach której powinniśmy się znajdować. Jeżeli zaczniemy zbyt rozpraszać system, okaże się, że tracimy niepotrzebnie bardzo dużo energii – wyjaśnił prof. dr hab. inż. Grzegorz Wielgosiński z Politechniki Łódzkiej.Poszukiwanie różnych źródeł energii absolutnie jest konieczne i ten miks im bardziej bogaty tym będzie dla nas bardziej bezpieczny – dodał.
Jak zauważyła Agnieszka Spirydowicz – Prezes Zarządu Zgorzeleckiego Klastra Energii, problem z energetyką rozproszoną pojawia się nie na poziomie pojedynczego prosumenta, lecz gdy chcemy ją zbilansować regionalnie. – Nie ma możliwości wymiany energii pomiędzy chociażby dwoma domami na podstawie takich prostych działań rynkowych. Dlaczego mamy utrzymywać moc w dużych elektrowniach, jeśli jesteśmy w stanie między sobą się dogadać – ja mam jeden magazyn energii, ktoś ma inny. Brakuje nam tzw. zielonych sieci przesyłowych, ponieważ nie dość, że straty są na przesyle sieciowym, to w tej chwili tak samo tanio wyjdzie mi przesłanie energii do sąsiada, jak do Suwałk– powiedziała Spirydowicz.
Przyszłość to społeczności energetyczne
– Musimy uświadomić sobie, że nie będzie transformacji energetycznej miast bez rozwoju energetyki rozproszonej, opartej o odnawialne źródła energii. Lokalne rynki energii są jedyną odpowiedzią na bolączki przeciążonego polskiego systemu– podkreślił Albert Gryszczuk – Prezes Zarządu Krajowej Izby Klastrów Energii. Uważa on, że to, co należy zrobić, to zbudować model, a właściwie to skopiować istniejące modele rynku energii, opartego o twarde biznesowe zasady z długofalowym planowaniem. – Wszystko sprowadza się do jednej rzeczy – żebyśmy wiedzieli jaką cenę energii będziemy mieć za 10 lat. Myślę, że to dzisiaj takie marzenie każdego samorządowca. Czy jest to możliwe? Uważam, że tak, są takie przykłady. To właśnie zrobi rozproszona energetyka, społeczności energetyczne. To jest nasza rekomendacja jako Izby Krajowych Klastrów Energii – dodał Gryszczuk.
Innowacje już mamy, potrzeba jeszcze odwagi i kapitału
Dziś problemem nie jest już brak nowoczesnych technologii energetycznych. Mamy też bardzo efektywne systemy magazynowania. – Jeżeli pójdziemy w stronę baterii, układów kinetycznych czy cieplnych– to wszystko już jest, to wszystko działa. Teraz pytanie brzmi jak ją zaimplementować w lokalnych rozwiązaniach. Tutaj trzeba odwagi, trzeba kapitału, trzeba inwestorów. Uważam, że samorząd sam tego nie zrobi, nie zbuduje lokalnego rynku energii. To musi zrobić biznes oparty o bardzo zdrowe zasady, unikający dotacji, dlatego, że dotacje rozleniwiają – stwierdził Albert Gryszczuk.
Jan Bocian z RDS Fund ltd zwrócił uwagę na to, że transformacja to także szansa na tworzenie przewagi konkurencyjnej. Mimo że jesteśmy jednym z najbardziej przemysłowych krajów industrialnych – przemysł w Polsce zużywa aż 70% energii, to w większości technologię do generowania energii importujemy. – Straciliśmy zdolność wytwarzania urządzeń do produkcji energii jako bardzo istotnego elementu związanego z rozwojem przemysłowym – mówił. Dostęp do bezpiecznych źródeł energii i postęp, nie tylko pod względem technologii, ale też całego zarządzania systemem jest konieczny, żeby inne sektory gospodarki były konkurencyjne gospodarczo. – Na koniec dnia cena energii przekłada się na cenę całego sektora produkcji i usług.Myślę, że to jest wielkie wyzwanie jak stworzyć przyszły system, byśmy mogli mieć konkurencyjną gospodarkę w centrum Polski (jako Łódź – przyp. aut.) i Europy – podsumował Bocian.
Energetyczny potencjał miast
Dotychczas nie martwiliśmy się, nie miało to dla nas znaczenia, w jaki sposób zostały wytworzone zasoby, które przetwarzamy w mieście i jakie to rodzi konsekwencje środowiskowe, klimatyczne czy energetyczne. Miasto nie będzie nigdy w pełni energetycznie samowystarczalne, ale musi zważać na to, do jakiego stopnia bazuje na własnych źródłach energii, dostawcach i kanałach dystrybucji, aby nie być uzależnionym w takim stopniu jak ma to miejsce teraz. Dlatego potrzebujemy nowego myślenia o miejskości – nie o mieście w znaczeniu układu administracyjnego, ale o miejskości jako najbardziej efektywnej formie zorganizowania życia zbiorowego. Regeneratywny proces rozwoju należy pobudzać poprzez rozpoznanie lokalnych sił wytwórczych. Chodzi o to, żeby myśleć o sieci energetycznej nie w kategoriach – moja własna, moja odrębna, moja wyłączna, ale jako sieci współdzielonej, czyli z dostępem różnych partnerów. Miasto musi zapewnić, by sieć dawała dostęp lokalnym, miejskim producentom – sieć współdzielona, a nie podzielona i dzieląca.
Potrzebujemy też systemu monitorowania, który pokazując miejskie wrażliwości, pozwoli nam najszybciej zobaczyć zagrożenia i szanse.
Zaletą miast jest to, że energia w różnej formie się w nich kumuluje, np. w ściekach w postaci ciepła, a w miastach górskich także grawitacji ścieków. Dzięki specjalnym płytom chodnikowym (Pavegen) można wykorzystywać energię z ludzkich kroków. – Czasami o tym zapominamy. Jak mówimy o systemach energii jądrowej, która ma nas zbawić, to wtedy przestaje się myśleć o tych wszystkich innowacjach w rozproszeniu, bo w końcu znowu się pojawi tania energia i będzie tak wspaniale. Tania energia rodzi dramatyczne skutki. Jak się okazało, że mamy tanio energię węglową, to architekci oszaleli z cienkimi ścianami, utrzymanie energetyczne nie miało to żadnego znaczenia – stwierdził prof. Tadeusz Markowski.
Akcje stabilizowania systemu ciepłowniczego przez budowę akumulatorów ciepła wiele miast zaczęło już robić. W Łodzi firma Veolia, która produkuje i dostarcza temu miastu ciepło systemowe i energię elektryczną, w planach ma o budowę zbiornika o pojemności 30 tys. m3, co daje ok. 1 GWh do zmagazynowania.
– Testujemy obecnie sieci niskotemperaturowe. W łódzkim systemie ciepłowniczym mamy 10,5 tys. węzłów i ok. 870 km rur preizolowanych. Większość jest wymieniona na rury preizolowane. Większością naszych węzłów możemy sterować zdalnie, a wszystkie odczytujemy w trybie rzeczywistym – powiedział Adrian Sienicki – Członek Zarządu, Veolia Energia Łódź.Nakreślił on jakie kroki milowe Veolia Energia na najbliższe dekady: – W 2030 roku w Łodzi nie ma węgla i o połowę ścinamy emisję. To jest nasze zobowiązanie, które przyjęliśmy. To niestety będzie dekarbonizacja przez gaz jako paliwo przejściowe, bo jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo energetyczne. Do 2050 roku w Łodzi będziemy mieć zupełnie zielony system ciepłowniczy. Dla nas krytyczną datą jest rok 2035, kiedy to aby utrzymać efektywność naszego systemu ciepłowniczego, musimy zapewnić, że ciepło będzie powstawało z wysokosprawnej kogeneracji i w co najmniej w 50% z OZE. To jest olbrzymie wyzwanie. Mamy na to pomysł – odzyski ciepła, geotermia, dobre magazynowanie energią, ale przede wszystkim to, co leży u podstaw jakichkolwiek transformacji energetycznych, czyli efektywność.
– Jeżeli chodzi o niezależność energetyczną w Łodzi, to istotne były plany podzielone na pewne etapy, np. najbliższe 10 lat. Myślę, że na najbliższe 10 lat trzeba spojrzeć przez pryzmat istniejących technologii, nie tych, które będą – wskazał Albert Gruszczyk. – W tej najbliższej przyszłości – i to jest przykład Zgorzeleckiego Klastra Energii – my tam postawiliśmy na bardzo proste rozwiązanie. My tam zrobiliśmy to, co mogliśmy, a co mogliśmy robić 6 lat temu? Mogliśmy budować źródła. Nie myśleliśmy jeszcze wtedy o dystrybucji, o sprzedaży, bo nie mogliśmy tego robić. Ale jak już zbudowaliśmy źródła, to przeszliśmy do budowy własnej spółki dystrybucyjnej. Bezpieczeństwo energetyczne, moc i konkurencyjność gospodarki – tu żartów nie ma, bo wchodzimy w kompetencje tej byłej energetyki zawodowej, a ona traci, ona się denerwuje. Każda megawatogodzina wyprodukowana w klastrze energii to jest minus megawatogodzina w obecnej energetyce – podsumował.
Samorządy terytorialne, a władze centralne
Coraz wyższe ceny energii produkowanej i dystrybuowanej przez obecny scentralizowany system, coraz mocniej odczuwają samorządy, o czym mówił Maciej Riemer – Dyrektor Departamentu Ekologii i Klimatu Urzędu Miasta Łodzi: – Cena energii dla samorządu łódzkiego od zeszłego roku wzrosła ponad dwukrotnie – od 509 zł za kWh do ceny maksymalnej ustawowej. Ustawa obowiązuje do końca tego roku. Nie wiem, jaka cena będzie w przyszłym roku. Nie jestem w stanie przewidzieć jak się będa kształtowały ceny energii w perspektywie 2-3 lat, a co dopiero 10 lat. Nie wiem tym samym jak zamówić energię dla łódzkiej grupy zakupowej w aglomeracji łódzkiej.
Do kwestii cen energii odniosła się także Agnieszka Spirydowicz, wyjaśniając, do czego może doprowadzić oddanie odpowiedzialności za energetykę państwu: – 1 MW z paneli fotowoltaicznych kosztuje u nas w Zgorzeleckim Klastrze Energii dokładnie połowę tego albo jeszcze mniej niż 1 MW wybudowany dokładnie na tym samym terenie przez państwową spółkę.
– Jednego elementu my jako miasto i jako indywidualne podmioty nie zrealizujemy za państwo. Nie napiszemy stabilnego, przewidywalnego prawa, którego nam najbardziej brakuje – zaznaczyłMaciej Riemer. – Prawo energetyczne jest chyba równie skomplikowane co podatkowe i równie często się zmienia. Mam na myśli zarówno prawo związane z indywidualnymi gospodarstwami domowymi, jak i to dedykowane samorządom, klastrom. Apeluję, abyśmy napisali kodeks energetyczny, nowy, prostszy. To powinna być nowa umowa społeczna, które nam narysuje energetykę na 30 lat do przodu. Dużo mówiliśmy o technologiach tych dostępnych, technologiach przyszłości, ale dla mnie ważniejsze jest, gdzie są inwestycje centralne. Te, o których mówimy od dekady tak naprawdę. Gdzie są moce podłączane, tego nie ma. Nie podłączono żadnej solidnej farmy wiatrowej, farmy fotowoltaicznej, mówię o tej centralnej. Podczas gdy kraje Europy Zachodniej co roku podłączają 10 GW słońca, 15 GW wiatru. My nie podłączamy jako kraj nawet jednego. Wolałbym nie rozmawiać o miksie, wolałbym rozmawiać o inwestycjach – gdzie je wykonywać i kto ma je wykonywać. Uważam, że powinien być powołany fundusz transformacji energetycznej na wzór funduszu drogowego, oderwany od spółek skarbu państwa, z agencją wykonawczą, której zadaniem będzie inwestowanie w odnawialne źródła energii – podsumował Riemer.
–Te 5 tys. stron prawa energetycznego, które jest napisane dla starych dużych elektrowni, to już w ogóle nie dotyczy nowego systemu energetycznego. Trzeba je wyrzucić do kosza i napisać nowe prawo energetyczne dostosowane do nowych warunków. Krytyczne kompetencje państwa powinny być po stronie zarządzania energią, czyli państwo powinno być odpowiedzialne za to, że jeżeli dany inwestor, który posiada 100, 200, 500 MW energii odnawialnej, nie będzie stosował się do wymogów, które dane państwo narzuci w nowym prawie energetycznym, to po prostu go odłączy. Żadnemu inwestorowi nie będzie zależało na tym, żeby być odłączonym, bo jest to pieniądz – dodałaAgnieszka Spirydowicz.
– To, co nam jako przedsiębiorcom zdecydowanie by pomogło, to przede wszystkim dostępność rozwiązań organizacyjnych do kontaktu podmiotów publicznych z prywatnymi. Partnerstwo publiczno-prywatne czy ustawa o zamówieniach publicznych nie do końca spełnia swoją obecnie funkcję. Są inne metody, jest polityka chociażby Green Power Procurement, gdzie podmiot publiczny ma wybór bardziej zrównoważonego rozwiązania. Najważniejszą rzeczą jest wypracowanie też mechanizmów oszczędnościowych, zarówno dla partnerów prywatnych jak i publicznych, rozpropagowanie mechanizmu ESCO (Energy Saving Company) i wdrożenie realnych zachęt dla przedsiębiorców, w którym przedsiębiorstwo jest wynagradzane za unikniętą megawatogodzinę. To w Polsce jest dość mało popularne, a powinno być bardziej – zarekomendował Adrian Sienicki.
– Rolą władz publicznych w systemie energetycznym powinno być usuwanie barier, wspieranie osób wykluczonych. Samorząd terytorialny będzie zależał od samorządności energetycznej. Jeśli pozbawi się go tego ostatniego instrumentu samorządności, to będziemy jeszcze bardziej kontrolowani pod każdym względem – podsumował obrady I Łódzkiego Okrągłego Stołu moderator – prof. Tadeusz Markowski.
Autorka tekstu: Rozalia Wiśniowska, Open Eyes Economy